Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zobaczyć góry z góry

Treść

Spełniło się marzenie Mariusza z Bilska koło Łososiny Dolnej

Zobaczyć góry z góry

16-letni Mariusz Pajor z Bilska koło Łososiny Dolnej od dziecka marzył, by polatać helikopterem nad górami. W sobotę jego pragnienie się spełniło, dzięki Fundacji "Mam Marzenie". Przed południem koło domu chłopca wylądował na łące żółty robinson. Mariusz z mamą Teresą i młodszym bratem Piotrem polecieli w stronę Zakopanego.

Lot sponsorował RMF FM. Podniebną wycieczkę dla Mariusza i jego bliskich zorganizowała Fundacja "Mam Marzenie", która spełnia pragnienia dzieci zmagających się z ciężkimi chorobami, zagrażającymi ich życiu. Realizacja marzenia Mariusza opóźniła się o kilkadziesiąt godzin: w czwartek robinson wystartował z Krakowa, ale musiał zawrócić w połowie drogi, z powodu złej pogody na trasie przelotu.

16-letni Mariusz, zmagający się z chorobą nowotworową, od kilku miesięcy leczy się w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie Prokocimiu. Do domu przyjeżdża, kiedy stan jego zdrowia się poprawia.

- Marzeniem syna było przelecieć się śmigłowcem nad górami - powiedziała "Dziennikowi" Teresa Pajor przed wejściem do helikoptera. - Teraz się ono spełnia!

Lot Mariusza z najbliższymi trwał około godziny. Śmigłowiec przeleciał nad Nowym Sączem, Łąckiem, a potem skierował się nad Zalew Czorsztyński. Stamtąd widać było szczyty gór. Niestety, nie udało się przelecieć nad samymi Tatrami, ze względu na nienajlepszą pogodę w tym rejonie. Po powrocie do domu Mariusz był bardzo zadowolony.

- Nie wiem, co powiedzieć - przyznał. - Niesamowite wrażenie! Można było zobaczyć wszystko z góry. Leciało się bardzo fajnie. Dziwne uczucie było tylko, gdy helikopter robił skręty.

Fundacja dowiedziała się o Mariuszu dzięki lekarzom pracującym w Prokocimiu. Działa ona w Polsce od kilku lat i pomaga chorym dzieciom. Spełniła już ponad 250 marzeń, m.in. pragnienie chłopca z Paszyna, który chciał mieć laptop, oraz dziewczynki z Nowego Sącza, dla której urządzono różowy pokój.

- Marzenia dzieci są różne - mówi Monika Tobiasz, wolontariuszka fundacji. - By je spełniać, szukamy sponsorów. Pukamy do wielu drzwi. Jedne się otwierają, inne nie. Za każdym razem, gdy takie marzenie się urzeczywistni, bardzo się cieszymy. Dzisiaj Mariusz jest szczęśliwy i zadowolony. To najlepsza zapłata za naszą pracę.

Wczoraj wieczorem Mariusz pojechał do Prokocimia, by zacząć kolejny etap leczenia.

(MIGA)

"Dziennik Polski" 2005-11-14

Autor: mj