Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Znów biją księży

Treść

Brutalne pobicie w Suwałkach księdza prałata Stanisława Wysockiego, kapelana łomżyńskiej "Solidarności", dziwnie zbiegło się w czasie z 30. rocznicą wprowadzenia stanu wojennego. W okresie rządów Wojciecha Jaruzelskiego prześladowania katolickich kapłanów sięgnęły zenitu. Dobrze wiedzą to mieszkańcy ziemi białostockiej, z której pochodzą bł. ks. Jerzy Popiełuszko i ks. Stanisław Suchowolec - obaj zamordowani przez komunistyczną bezpiekę.

Suwalska policja od soboty prowadzi czynności w sprawie pobicia księdza. - Prowadzimy właśnie czynności w "niezbędnym zakresie", przed wszczęciem śledztwa. Sprawę traktujemy priorytetowo, jako niecierpiącą zwłoki, dlatego już pod koniec tygodnia prokurator na nasze zawiadomienie najpewniej rozpocznie śledztwo w sprawie tego brutalnego pobicia - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Edyta Kimera, oficer prasowy Miejskiej Komendy Policji w Suwałkach. Przypomnijmy, że po ostatnich zmianach prawa śledztwa w sprawie takiej jak np. pobicie może wszcząć jedynie prokurator. Natomiast policja, prowadząc czynności w trybie pilnym, jak w tym przypadku, ma 5 dni od popełnienia przestępstwa na przygotowanie podstawowego materiału dowodowego dla prokuratury. - Czynności, które prowadzimy, to m.in. zabezpieczenie śladów, zebranie materiału dowodowego. Nie mogę jednak więcej na ten temat powiedzieć z uwagi na to, że sprawca nie został do chwili obecnej zatrzymany - mówi Kimera.
Kiedy prokurator rozpocznie śledztwo, jak nam powiedziała pani rzecznik, suwalska policja nadal będzie prowadziła czynności procesowe. - Po wszczęciu śledztwa przez prokuraturę my nadal będziemy prowadzić czynności w kierunku ustalenia i wyjaśnienia szczegółów tego przestępstwa - wyjaśnia rzecznik policji. Już teraz policja podjęła konkretne działania polegające m.in. na przepytywaniu osób, które mogły widzieć zdarzenia, tj. pracowników sklepów, mieszkańców bloków i domów znajdujących się w pobliżu miejsca pobicia. - Wystąpiliśmy również do lokalnych środków społecznego przekazu, aby zaapelowały do ewentualnych świadków tego zdarzenia o pomoc, o zgłaszanie się, o telefony do nas w tej sprawie - dodaje.
Ksiądz Stanisław Wysocki, który został w minioną sobotę pobity przez nieznanego sprawcę, zwraca uwagę na zbieżność tego zdarzenia z obchodzoną 30. rocznicą wprowadzenia stanu wojennego. Ksiądz Wysocki bowiem w okresie pierwszej "Solidarności" był jej kapelanem w Łomży. - W kościele pw. Najświętszej Maryi Panny w Łomży, którego byłem wówczas rektorem i prowadziłem tam duszpasterstwo, odbywały się wszystkie ważne dla łomżyńskiej "Solidarności" wydarzenia. Tu ona się zawiązała. Na solidarnościowe Msze św. przychodziło mnóstwo ludzi, tak że często musiałem je odprawiać w plenerze - relacjonuje kapłan. Jak twierdzą przyjaciele księdza z tamtego okresu, wielokrotnie narażał się on bezpiece swoją posługą duszpasterską prowadzoną na gruncie "Solidarności". Aktem wielkiej odwagi określić można fakt, że 13 grudnia 1981 r. ten kapłan ukrył w swoim mieszkaniu Mariana Chojnowskiego, przewodniczącego łomżyńskiej "Solidarności", za co później był przez władze komunistyczne represjonowany.
Ksiądz Wysocki powiedział nam, że wyglądało to tak, jakby sprawca czekał na niego przed budynkiem, przed którym go pobito. Do zdarzenia doszło w sobotę około godz. 17.00. Napastnik chwycił duchownego za szyję, przewrócił i bił po głowie. Ofiara napadu z ranami głowy trafiła do suwalskiego szpitala. Na szczęście obrażenia okazały się niegroźne, dlatego w poniedziałek ksiądz opuścił szpital. Jego zdaniem, młody mężczyzna, który go zaatakował, zrobił to najpewniej z pobudek antyklerykalnych. Choć do pobicia osoby duchownej w tym regionie Polski doszło po raz pierwszy, to podlaska policja od stycznia zanotowała tu wiele przestępstw na tle nienawiści do religii. Głośny był akt profanacji, do którego doszło 3 listopada na jednym z białostockich cmentarzy katolickich. Funkcjonariusze policji zatrzymali wówczas na gorącym uczynku dwóch mężczyzn rozbijających płyty nagrobkowe, marmurowe krzyże. Jak się okazało, byli to 31-letni mieszkaniec Białowieży i starszy od niego o 3 lata białostoczanin.
Adam Białous Białystok

Nasz Dziennik Środa, 14 grudnia 2011, Nr 290 (4221)

Autor: au