Znikające gminy wiejskie
Treść
Z Marianem Kmieciakiem, wójtem gminy Odrzywół,
o funduszach unijnych dla obszarów wiejskich rozmawia Marek Garbacz
Fundusze strukturalne miały być remedium na wszystkie kłopoty wsi.
- Mówiono, że nie zdołamy ich wykorzystać, że po prostu się nimi "zatkamy". Stworzono bardzo trudne i skomplikowane procedury biurokratyczne, które np. na Litwie nie istnieją, tam procedury są bardzo proste. Chyba tylko w Polsce jest czteroetapowa weryfikacja składanych projektów: departament funduszy strukturalnych, panel ekspertów, regionalny komitet sterujący oraz czwarty, najwyższy - decyzje na poziomie Zarządu Sejmiku Mazowieckiego. Panel ekspertów ocenia projekt pod kątem merytorycznym, m.in. technologie, według których ma być realizowany dany projekt. Jeśli chodzi o panel ekspertów, to do dzisiaj nie wiem, jak to się dzieje, że ocenia on dwa identyczne projekty dróg w województwie mazowieckim budowanych według tej samej technologii i jeden projekt otrzymuje dużo punktów, a drugi niewiele. Mogę wnioskować, że jest to dzieło jakiegoś lobby, bo tak naprawdę nie ma różnicy między jednym a drugim projektem.
Wynika z tego, że właściwie na każdym etapie działają określone grupy lobbingowe. Kim są eksperci stanowiący ów panel?
- Jest to grupa inżynierów, fachowców z różnych dziedzin. Są tam też ludzie już na emeryturach, byli dyrektorzy, często ci, którzy szczyt kariery przeszli w PRL-u, itd.
Jeszcze nikomu w Sejmiku Mazowieckim nie przyszło do głowy, aby sprawdzić ich przeszłość?
- ?
Co zatem ze spójnością rozwoju gospodarczego poszczególnych regionów Polski?
- Środki Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego mają zapewnić spójność i równomierność rozwoju regionu mazowieckiego. Czy takim celom służy ten Fundusz? Powiem tak: część gmin radomskich po prostu znika. Nie ma dla nich pieniędzy, jest mało ludzi, mało wyborców, zatem efekt wyborczy też nie jest wielki. Trudno takim gminom pozwolić sobie na jakikolwiek lobbing. Po prostu znikamy. Mam tutaj inne przykłady - bo chodzi nie tylko o naszą gminę - które pokazują, że fundusze strukturalne sprzyjają raczej bogatym i dużym.
Jak czytałem w Pańskim liście do minister rozwoju regionalnego Grażyny Gęsickiej, dysproporcja wewnętrzna w rozwoju w województwie mazowieckim wynosi 1:5 i jest najwyższa w Polsce. Są to dane pochodzące z podręcznika Zintegrowanego Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego...
- Bogate gminy stać na zatrudnienie fachowców, piękne wykonanie projektów, opracowanie obszernych studiów wykonalności czy specyfikacji technicznych. Po prostu stać je na zatrudnienie fachowców. My musieliśmy sami wychować sobie fachowców od przygotowywania projektów. Pracownicy ci - jak wszyscy w urzędzie gminy - są obciążeni innymi obowiązkami.
Ile projektów zgłosił Pan w imieniu gminy Odrzywół?
- Zgłosiliśmy cztery projekty w ramach dwóch działań. Żaden jednak nie uzyskał akceptacji, co jest dla nas bardzo przykre. Owszem, my te wnioski realizujemy, ale z kredytów. Trzeba się zdecydować, co czynić. Mazowieckie jest województwem wielkim. Niektórzy nazywają je księstwem warszawskim. Jednak niezależnie od tego, jak je nazwiemy, jest województwem silnie zróżnicowanym. Nie wiem, czy w całej Unii jest taki region, który byłby zróżnicowany w proporcji 1:5. Owszem są programy dla ściany wschodniej, ale nikt nie pomyśli, co zrobić, aby pomóc gminom z południowej części województwa mazowieckiego, czyli z terenów stanowiących większość byłego województwa radomskiego.
Co grozi gminom, które mają kłopoty z pozyskaniem środków na rozwój?
- Dysproporcje się zwiększają. Następuje migracja ludzi przedsiębiorczych, młodych, wykształconych do okręgu warszawskiego - tu już nie chodzi o samą Warszawę, ale o powiaty podwarszawskie. Jest rywalizacja między bogatymi gminami podwarszawskimi a biednymi gminami rolnymi o środki unijne. Wiadomo, że gminy z terenów wiejskich mają gorszy start w tym wyścigu do unijnych pieniędzy. Często nie mają pieniędzy na udział własny w danych projektach. Natomiast bogate gminy podwarszawskie często mają środki własne na zrealizowanie określonych zadań, ale wolą korzystać z pieniędzy unijnych. Takie gminy jak Odrzywół nie mają innego wyjścia i muszą sięgać po środki unijne. To, że nasze projekty przegrywają z projektami z bogatych gmin, sprawia, iż takie gminy z dużym zadłużeniem wchodzą w lata następne, 2007-2013. Takie zadłużenie z kolei uniemożliwi nam sięganie po środki strukturalne. Owszem, mówi się, że będą to jeszcze większe środki - tylko co z tego?
Może nie będzie dla kogo realizować tych projektów? Przecież wiele gmin południowego Mazowsza się wyludnia.
- Niestety, wielu ludzi opuszcza naszą gminę; za chlebem, za lepszymi warunkami życia. A takie zjawisko sprawia, że rosną koszty utrzymania w gminie. Im mniej ludzi, tym większe koszty utrzymania spadają na głowę statystycznego mieszkańca. Nie wiem, chyba nie ma zamiaru wyludnienia tych terenów. A przecież powinno być tak, aby ludzie nie musieli wyjeżdżać do Warszawy czy wręcz za granicę.
Ubolewam, że nasza młodzież zmuszona jest pędzić takie życie. Wyjeżdżają w niedzielę wieczorem lub w poniedziałek rano. Pracują na budowach, w różnych firmach itd. Wracają w piątek wieczorem. W Warszawie mają jakieś tymczasowe lokale, jakieś stancje, bo przecież kupno mieszkania jest nierealne. Jak widzę, niektórzy zdążyli już się zestarzeć, zbierając na mieszkanie w mieście, nie mając czasu na ożenek czy zamążpójście. Po drodze niekiedy pojawia się jeszcze jakiś alkohol... Nie mają tutaj żadnych perspektyw.
Ma Pan pomysł, co zrobić, żeby było lepiej?
- Liczyliśmy na szeroko reklamowane fundusze strukturalne i jak do tej pory udało nam się przepchnąć półtora roku temu tylko jeden wniosek. Pozostałe znalazły się na liście rankingowej w Sejmiku Mazowieckim, ale bez przyznanych środków. Trzeba się zdecydować: czy środki strukturalne mają służyć wyrównywaniu różnic w regionie, czy spójnemu rozwojowi całego obszaru, czy też mamy postawić na bogate gminy, które będą się jeszcze bardziej intensywnie rozwijać i wysysać mieszkańców z naszych gmin rolniczych.
Przy rozdziale funduszy można byłoby badać, czy wnioskodawca może wykonać projekt z własnych środków.
- Na naszych terenach ziemia jest tylko V i VI klasy bonitacyjnej. To są tereny dawnego powiatu opoczyńskiego. Aby poprawić warunki pracy i życia rolników, trzeba budować drogi, wodociągi, kanalizację. Wodociągi już mamy. Poradziliśmy sobie już z problemem tzw. odpadów stałych - mamy własne składowisko. Od 2008 r. zaczną się kolejne zmiany w rolnictwie. Potrzebna jest kanalizacja. Budowa kanalizacji na wsi jest tak samo droga jak w mieście. W mieście jest dużo odbiorców, a na wsi o wysokich kosztach budowy decydują odległości. Zatem trzeba się zdecydować, które rejony naszej gminy musimy wyłączyć z dostępu do kanalizacji, bo przecież nie będzie nas stać na poniesienie takich kosztów. A inspekcja weterynaryjna w 2008 r. będzie oceniać gospodarstwa i może część z nich wyłączyć z niektórych gałęzi produkcji rolnej. A może trzeba, aby gmina wykonała rzut na taśmę, zapożyczyła się i budowała kanalizację?
To samo z budową dróg. Są takie przysiółki, do których mleczarnie nie chcą wysyłać cystern, gdyż właściwie nie ma tam dojazdu. Nasza gmina w skali roku ma 100 tys. zł dochodu z tytułu podatków gruntowych. Co można zrobić za 100 tys. zł? Niewiele. Owszem, można koncentrować się na siedzibie gminy, tylko co z tego? Co z pozostałymi wioskami? Chyba nie o to chodzi, aby tworzyć enklawy, gdzie żyją obywatele polscy drugiej kategorii. Nie neguję potrzeby przebudowy Trasy Siekierkowskiej, ona jest ważna. Wojewódzkie drogi też są ważne, bo to po prostu krwiobieg gospodarczy. Ale czy Warszawa sfinansowałaby taką przebudowę ze środków własnych? Pewnie tak. A Odrzywół planowanej obwodnicy ze środków własnych nie wybuduje, to pewne. Nie tak powinno być.
Jeśli faktycznie z własnych środków gmina nie może sfinansować kosztownej inwestycji, to powinna być preferowana przy ubieganiu się o środki z funduszy strukturalnych. Wiem, że pewnie prezydent Warszawy, Łodzi czy Wołomina ma inne zdanie na ten temat, ale burmistrz wyludniającego się miasta, jakim są Pionki, poparłby moje stanowisko w tej sprawie. Sejmik Mazowiecki stara się z własnych środków pomagać biednym samorządom, ale to jest za mało. Chciałbym, aby te problemy zostały rozstrzygnięte przy ustaleniu zasad rozdziału funduszy w latach 2007-2013. Aby nie było pustych obietnic i zawiedzionych nadziei.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2006-08-16
Autor: ea