Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zmienić zarzuty

Treść

W ponownym procesie w sprawie Grudnia ´70 prokuratura powinna zmienić akt oskarżenia oraz ograniczyć listę świadków. Trwający od 16 lat proces oskarżonych w sprawie masakry robotników na Wybrzeżu, m.in. Wojciecha Jaruzelskiego i Stanisława Kociołka, ma się zacząć od początku z powodu śmierci jednego z ławników.
- Uważam, że należy zmienić zarzut i ograniczyć liczbę świadków do nie więcej niż kilkudziesięciu, a nie około tysiąca trzystu - stwierdza senator Piotr Łukasz Andrzejewski (PiS), który reprezentował NZSS "Solidarność" w procesie Grudnia ´70. Andrzejewski podkreśla, że zarzuty obecnie stawiane w procesie są trudne do udowodnienia. Jak przypomina, już rok temu złożył w sądzie wniosek o uprzedzeniu oskarżonych o możliwości zakwalifikowania zarzucanych im czynów jako zbrodni komunistycznej. Chodzi o zarzut sprowadzenia niebezpieczeństwa publicznego wskutek użycia w skali całego kraju środków bojowych i wojska, które ewidentnie były niewspółmierne do sytuacji protestów społecznych.
Jest możliwe, że do tego dojdzie, ponieważ prokuratura nie wyklucza ograniczenia materiału dowodowego i liczby świadków. Zapowiedział to prokurator Bogdan Szegda oskarżający Wojciecha Jaruzelskiego i innych w procesie Grudnia ´70. W kilkunastoletnim procesie zeznawało ponad tysiąc świadków, a sąd nie zgadzał się na ograniczenie ich liczby.
O ponownym rozpoczęciu procesu Grudnia ´70 poinformował Maciej Gieros z biura prasowego Sądu Okręgowego w Warszawie. Przyczyną jest śmierć jednego z trzech ławników, który niedawno uległ wypadkowi. Na ewentualność takich zdarzeń w składzie sędziowskim uczestniczył przez cały proces dodatkowy ławnik, ale jak się okazuje - ten zmarł już wcześniej. Procedura karna jest w takiej sytuacji nieubłagana i nakazuje zacząć proces od nowa. Gieros powiedział, że już na 22 czerwca zwołano tzw. organizacyjne posiedzenie nowego składu sędziowskiego, który będzie prowadzić proces od nowa.
- Wniwecz poszły lata procesu - ubolewa Szegda. Przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" Piotr Duda uznał, że to "fatalna wiadomość". - Rodziny poległych i poszkodowanych w masakrze w grudniu 1970 r. tak długo już przecież czekają na sprawiedliwość. A teraz się okazuje, że będą musiały poczekać jeszcze kilka następnych lat. Ciągle należy wierzyć, że ten proces się zakończy, ale w tej sytuacji, biorąc chociażby pod uwagę wiek oskarżonych, staje się to niestety coraz bardziej wątpliwe - powiedział.
- Dotychczasowy przebieg procesu to antyteza wymiaru sprawiedliwości, lepiej jest zacząć od nowa niż kontynuować ten proces w tej postaci sprawności sądzenia, która ma miejsce - ocenia senator Andrzejewski. - Jest wysoce prawdopodobne, że się tego procesu nie chce skończyć, być może ze względu na to, iż dotychczasowy zakres oskarżenia i środków dowodowych uprawdopodabnia wyrok uniewinniający - podkreśla. Jeden z obrońców, mecenas Jerzy Krzywicki, stwierdził, że "proces był od początku źle ustawiony". - Wydaje mi się, że prokuratura, wnosząc o wielką liczbę świadków, od razu nie chciała zakończyć sprawy w rozsądnym terminie - ocenił.
Według Szegdy, "nadal możliwe jest wydanie wyroku w tej sprawie". Oceny, ile może potrwać kolejny proces, uznał za "wróżenie z fusów".
Na ławie oskarżonych zasiadają: ówczesny szef MON, 88-letni dziś Wojciech Jaruzelski, wicepremier PRL, 78-letni obecnie Stanisław Kociołek i trzej dowódcy jednostek wojska tłumiących robotnicze protesty: Wiesław Gop, Bolesław Fałdasz i Mirosław Wiekiera. Nie przyznają się do winy.
Zenon Baranowski
Nasz Dziennik 2011-05-25

Autor: jc