Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zlecenie na profesora Chazana?

Treść

Kto wyrzucił z pracy prof. Chazana? Czy tylko prezydent Warszawy? Trzeba się o to pytać, jeśli rację ma sam minister spraw wewnętrznych, że Polska istnieje tylko „teoretycznie”, a zatem o Polsce decyduje się poza jej granicami. Skąd przyszło do Warszawy „zlecenie” na profesora Chazana?

Niewątpliwie przywódcy naszego kraju cieszą się całkowitą suwerennością w niektórych sprawach. Mogą np. wyłożyć ulicę Jezuicką raczej kocimi łbami niż granitową kostką. Mogą też dodrukować u bankierów pieniądze na zablokowanie dr. inż. Antoniego Zięby i Rodziny Radia Maryja, bo wygrają wybory i Polacy nie będą chcieli zabijać własnych dzieci, a zatem Polska przestanie istnieć „teoretycznie”, a zacznie istnieć jako państwo dla wszystkich. W obliczu takich „zagrożeń” bankierzy chętnie dodrukują pieniędzy, bo „psuć monetę” wolno w państwie „teoretycznym”, jak to pouczyło ostatnio MSW. Co innego z ograniczeniami „swobód” zabijania własnego dziecka, istotnego elementu cywilizacji wywodzącej się z biblijnego Kanaanu. Zabijanie własnych dzieci – lub wskazanie cudzych – jest tu zawsze obowiązkowe. W tej sprawie namiestnicy na Polskę mają suwerenność tylko „teoretyczną”, co jednak nie znaczy, że przestają być wolni i muszą wykonywać zbrodnicze zlecenia.

Żadna sprawa nie budzi większego zainteresowania światowych polityków jak legalizacja aborcji i szerokie jej rozprzestrzenienie. Aktualnie urzędujący prezydent USA zaraz po objęciu rządów zniósł restrykcje Busha dotyczące finansowania światowych organizacji proaborcyjnych. Obama zapowiedział też walkę swojej administracji o „powszechny dostęp do reprodukcyjnego zdrowia i planowania rodziny”, czyli powszechny dostęp do legalnego zabicia własnego dziecka. Próbował też zmusić pracodawców do refundowania aborcji i antykoncepcji swoim pracownikom. Plany te parę tygodni temu zablokował Sąd Najwyższy.

Także w UE priorytetowy temat to powszechny dostęp do aborcji i szczelność aborcyjnej sieci. Tuż po wspomnianej decyzji prezydenta Busha zebrała się Komisja Europejska i sama Rada UE (2429 posiedzenie, 30 maja 2002 r.), aby potępić amerykańskie plany odchudzenia proaborcyjnych organizacji, w tym także wicemarszałek „teoretycznie” polskiego Sejmu, namiestnika na Polskę z ramienia IPPF (Międzynarodowej Federacji Planowanego Rodzicielstwa), założonej dla całego świata przez Rockefellerów. Wysupłano skądś 32 mln dolarów (dodrukowano?), wpłacając aborcjonistom zaległą amerykańską składkę, a od siebie dodając 47 mln dolarów.

Czy zatem „teoretyczna” prezydent Warszawy „odwołała” prof. Chazana z własnej woli? Niewątpliwie tak, ale też zgodnie z wolą nieteoretycznych władców Polski. Swoją wolę wyrazili oni też w dwóch werdyktach „niezależnego” Europejskiego Trybunału Praw Człowieka: w sprawie Tysiąc v. Poland i R.R. v. Poland. Nałożono na Polskę obowiązek uszczelnienia procedur zmuszania lekarzy do współuczestniczenia w aborcji.

Najwcześniejsze zainteresowania Rady Europy szerokim dostępem do zabijania dzieci datuję na 1975 rok, kiedy to wydano rezolucję „dotyczącą legalizacji odnośnie do płodności i planowania rodziny”, obligującą państwa członkowskie do zagwarantowania obywatelom prawa do „kontroli liczebności swojej rodziny”. Ten dokument pojawił się zatem rok po arcyważnej konferencji ONZ w Bukareszcie. W imieniu całego zachodniego świata przemawiał tu John David Rockefeller III, „zachęcając” kraje Trzeciego Świata i tzw. demokracji ludowej do ograniczania liczby urodzeń, bo wtedy dopiero będzie im dobrze. Plan ten jednak został stanowczo odrzucony, dlatego też po zakończeniu tej konferencji Rada Bezpieczeństwa USA przygotowała tajny raport Kissingera, w którym obliguje się władze do wzmożenia wysiłków na polu światowej „kontroli urodzeń”. Ale sposobami skutecznymi i niedemaskującymi zainteresowane podmioty, jak to stało się w Bukareszcie. Około roku 1974 wprowadzono na Zachodzie większość ustaw aborcyjnych.

Czy może zatem teoretyczny rząd w Polsce sprzeciwić się tym światowym naciskom czcicieli Baala, uciekinierów z Kanaanu? Może, zawsze bowiem jesteśmy wolni jako ludzie. Ale nie zawsze chcemy z tej wolności skorzystać, jak to widzimy na przykładzie wyrzucenia z pracy profesora Chazana, nie tylko dlatego, że tak każą, ale dlatego, że tego chce prezydent Warszawy.

Marek Czachorowski
Nasz Dziennik, 15 lipca 2014

Autor: mj