Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ziobro przerywa milczenie

Treść

Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, zaprzecza, jakoby kiedykolwiek naciskał na prokuratorów prowadzących śledztwo w sprawie śmierci jego ojca. Dementuje również rewelacje mediów, że w tej sprawie prokuratura - na jego polecenie - zamawiała aż pięć kosztownych ekspertyz biegłych. Wczorajsza konferencja prasowa Zbigniewa Ziobry była pierwszą od wielu tygodni. Jak przyznał, zorganizował ją tylko dlatego, że politycy PO zdecydowali się wykorzystać jego osobistą tragedię, śmierć bliskiej osoby, do politycznych rozgrywek związanych z wnioskiem o powołanie kolejnej komisji śledczej. - Donald Tusk mówił kiedyś: "Nie po słowach, a po czynach nas poznacie". Myślę, że te czyny mówią bardzo wiele o tych, którzy z jednej strony zapewniają o swojej miłości, z drugiej wykorzystują ludzką tragedię i cierpienie do politycznych harców - tak były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro skomentował zachowanie polityków Platformy Obywatelskiej, którzy domagają się powołania kolejnej komisji śledczej. Tym razem w sprawie rzekomych nacisków na prokuratorów prowadzących śledztwo w sprawie śmierci ojca Ziobry. Kilkakrotnie na łamach głównie "Gazety Wyborczej" w okresie rządów PiS pojawiały się informacje, jakoby minister sprawiedliwości naciskał na prokuratorów, by ci nie umarzali postępowania, ręcznie sterował śledztwem czy też o rzekomych pięciu kosztownych ekspertyzach, jakie miały być zamówione przy okazji tego śledztwa. Jak tłumaczył Ziobro, nie dementował wcześniej tych informacji, ponieważ sprawa śmierci ojca była bolesna dla niego i jego bliskich, zdecydował się na konferencję prasową dopiero w momencie, gdy sprawa zaczęła być wykorzystywana przez PO do rozgrywek politycznych. - Platforma ma przecież nadzór nad prokuraturą. Dlaczego minister Ćwiąkalski nie sprawdził tych informacji? Nigdy nie wywierałem żadnych nacisków na prowadzących śledztwo w tej sprawie, byłem przeciwny wszczęciu takiego postępowania - mówił Ziobro na krótkiej konferencji prasowej. Były minister sprawiedliwości przeprosił dziennikarzy, że porusza taki temat w okresie przedświątecznym, ale zaznaczył też, że "trzeba wyciągnąć wnioski z tego, co się dzieje". - Z jednej strony mamy słowotok o miłości, obejmującej również serca polityków, z drugiej agresję, na którą nie można nie odpowiedzieć - mówił Ziobro. Tłumaczył, że jedynym wnioskiem, jaki złożył w związku z tym śledztwem, była prośba o to, by było ono prowadzone nie przez prokuraturę okręgową, ale rejonową, a więc na najniższym szczeblu prokuratorskim. Powiedział również, że sam fakt zlecenia przeprowadzenia ekspertyzy przez biegłego w tej sprawie świadczy o tym, że śledztwo nie było przez niego kontrolowane, bo taka ekspertyza na wstępnym etapie śledztwa byłaby błędem, a on sam nigdy w takiej sytuacji by się na nią nie zgodził. - Prace komisji śledczej wykażą, że nie wywierałem żadnych nacisków, że śledztwo nie było przeze mnie kontrolowane. Dziwię się natomiast, że Platforma nie umieściła we wniosku dotyczącym powołania komisji również kontroli śledztwa prokuratorskiego w sprawie finansów Platformy Obywatelskiej. Przecież zdaniem mediów - to postępowanie rzekomo również miało mieć charakter polityczny i być wynikiem nacisków. Dlaczego więc Platforma nie chce zbadać sprawy, w której pojawia się pani Sawicka, pan Drzewiecki? Czego boi się Donald Tusk? - pytał Ziobro. WW "Nasz Dziennik" 2007-12-22

Autor: wa