Zgodził się na karę, teraz apeluje
Treść
Nauczyciel z Myślenic dobrowolnie poddał się karze, przyznając się do przyjmowania łapówek od uczniów. Sąd wymierzył mu karę 2 lat więzienia w zawieszeniu na 5 lat oraz pięcioletni zakaz wykonywania zawodu. Teraz jednak nauczyciel wniósł apelację; nie zgadza się z wyrokiem, który sam dla siebie zaproponował.
Według prokuratury, 9 uczniów pracowało w gospodarstwie 54-letniego nauczyciela w zamian za wystawianie im pozytywnych ocen. Wykonywali prace porządkowe i remontowe, m.in. malowali płot i układali kostkę brukową. Prokuratura zarzuciła też Janowi S., że nakłaniał czterech uczniów do wycofania obciążających go zeznań. W zamian miał obiecywać sfinansowanie wycieczki lub pomoc w przygotowaniu pracy dyplomowej.
Oskarżony przyznał się do winy i dobrowolnie poddał się karze. Skorzystał z procedury, która daje podsądnemu możliwość negocjowania z prokuratorem wysokości i rodzaju kary. Godząc się na takie rozwiązanie, sąd i prokuratura oczekiwały zachowania zasady, że umów należy dotrzymywać. Co prawda kodeks postępowania karnego nie zabrania składania apelacji od wyroków, które zostały wydane w takim postępowaniu, ale z reguły oskarżeni pozostają przy tym, co "utargowali". Jan S. złożył jednak apelację do sądu wyższej instancji.
Artykuł 434 kodeksu postępowania karnego stwierdza, że sędziowie mogą orzekać surowsze kary wobec osób, które kwestionują uzgodniony wcześniej wymiar kary nawet wtedy, gdy prokuratura nie odwołała się od wyroku.
Pojawiły się propozycje, by ograniczyć zaskarżalność wyroków wydanych po negocjacjach, ale na takie rozwiązanie nie pozwala konstytucja. Oskarżeni mają więc prawo wnosić apelacje, ale powinni wiedzieć, że mogą na tym stracić.
(STRZ), "Dziennik Polski" 2007-05-25
Autor: ea