Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zemsta za "Katyń"?

Treść

Niech to będzie powiedziane od razu i jednoznacznie: w ciągu ostatnich dwudziestu lat na ekranach polskich kin nie było dotąd filmu o tak antypolskim charakterze jak rosyjska superprodukcja "Rok 1612". Film zionie wprost nienawiścią do Polski i Polaków, zarazem jest fałszerstwem historycznym, opisującym zupełnie kłamliwie wydarzenia z początku XVII wieku w Rosji. Szczególnie ohydne w filmie jest opluwanie - w przenośni i dosłownie - wiary katolickiej. "Rok 1612" w swej treści i formie nawiązuje do najgorszych wzorów sowieckiej kinematografii, do indoktrynacji i propagandy komunistycznej. Mimo to od jutra wchodzi na ekrany kin w Polsce. Wydaje się, znając właśnie sowieckie tradycje, że nie jest dziełem przypadku, iż film trafia do polskich kin właśnie teraz, na kilka dni przed 17 września - straszną dla Polaków rocznicą agresji Rosji sowieckiej na Polskę w 1939 roku. Nie jest przypadkiem, że zbiega się to z wizytą ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa w Warszawie. Dokładnie rok temu odbyła się w Polsce premiera długo oczekiwanego przez Polaków filmu "Katyń", która stała się wydarzeniem narodowym. I to też nie przypadek, że właśnie teraz "Rok 1612" pojawia się w polskich kinach! Czyżby miała to być forma zemsty za "Katyń"? Rosja - Polska - Europa Jest rok 1612. Na bezbronną, spokojną Rosję wyrusza armia najemników z całej Europy. Główną rolę odgrywają Polacy, a polska ciężka jazda - husaria z białymi skrzydłami przy zbrojach i z biało-czerwonymi proporczykami - dominuje w większości scen batalistycznych. Poza polskimi najemnikami są jeszcze żołnierze z innych krajów Europy, w tym Hiszpanie, Niemcy, Włosi. Poznajemy ich po mundurach oraz uzbrojeniu, a przede wszystkim po tym, jak plugawie przeklinają w swoich językach. Ciekawe, że sami Rosjanie nie używają w filmie żadnych ordynarnych słów, chociaż są z tego powszechnie znani. Polacy i pozostali europejscy najemnicy (tak są konsekwentnie nazywani przez cały film) piją z upodobaniem alkohol. Zadziwiające, że Rosjanie nie piją wcale! Przynajmniej na filmie tego nie widać. Akcja "Roku 1612" zaczyna się w Rzymie. Widzimy Bazylikę św. Piotra, Watykan i wpływowego kardynała, a może nawet papieża (ubrany jest w strój papieski). To on jest inspiratorem wyprawy na Moskwę, to tutaj rodzi się plan zebrania najemników katolickich z całej Europy i najazdu na ziemie rosyjskie, aby Rosjan nawrócić na katolicyzm. Papież, czy kardynał, wzywa fanatycznego księdza, który zamiast nawracać ogniem i mieczem Indian w Ameryce, ma zostać duchownym opiekunem wyprawy. Ten ksiądz, o skrzywionej od fanatyzmu brzydkiej fizjonomii, to oczywiście Polak. Pełni on funkcję jakby komisarza politycznego europejskiej wyprawy na Wschód, przynajmniej tak jego postać ukazuje film. Język polski językiem żmii Polakiem jest też oczywiście wódz naczelny wyprawy na Rosję. Film nie wymienia jego nazwiska. Ten czarny charakter, zbrodniarz i zbir występuje jako "pan hetman". Niestety, dał się do tej roli namówić Michał Żebrowski. Udział wybitnego aktora Polaka miał w zamyśle reżysera uwiarygodnić tę rolę. Bo gdyby tego okrutnego Polaka miał zagrać aktor rosyjski, to nie byłby aż tak politycznie i artystycznie sugestywny. A "pan hetman" jest okrutnikiem niezwykłym, mordercą bezbronnych Rosjan, podpalaczem spokojnych rosyjskich wsi, a nawet zabójcą własnego dziecka (!) - córeczki Julii. Ale najgorsze, że siłą zmusił do współżycia bez ślubu piękną carównę Ksenię. Dzięki temu zamierza zostać carem Rosji. Ten diaboliczny plan Polaka nie udaje się dzięki męstwu i przebiegłości prostego rosyjskiego chłopa Andriuszki. "Pan hetman", mimo że znakomity wódz, przegrywa bitwę z armią rosyjską, a następnie pojedynek Boży z Andriuszką. Rosjanin zadaje Polakowi tzw. pocałunek śmierci, czyli wbija szpadę między zęby, a następnie w mózg, tak aby czaszka została przebita na wylot. Cała ta scena jest pokazana w filmie z okrucieństwem szczegółów. Tysiące Rosjan - świadków pojedynku "pana hetmana" z Andriuszką - wyje z radości nad trupem polskiego wodza. Scena pokazywana jest dwukrotnie, w zwolnionym tempie. Nie ulega wątpliwości, że pierwowzorem postaci "pana hetmana" jest Stanisław Żółkiewski - hetman wielki koronny i kanclerz Rzeczypospolitej, dziadek króla Jana III Sobieskiego. Żółkiewski - wielki statysta, wizjoner polityczny i bohater bitwy pod Cecorą z Turkami, został w rosyjskim filmie ukazany jak najgorzej, bo tak miała być przedstawiona Polska i Polacy. W tym kontekście charakterystyczny jest również pewien epizod: kiedy wojsko najemników europejskich oblega jedno z miast rosyjskich, hasłem i odzewem najemników są słowa "Warszawa - Częstochowa". Inny charakterystyczny epizod to nazywanie języka polskiego pełnym jadu językiem żmii. Dosłownie - właśnie to słyszymy z ekranu! Pada wtedy zarzut, że piękna carewna Ksenia nauczyła się języka polskiego, a to przecież język żmii, ponieważ Polacy używają żmijowatego syku "sz, dż, cz...". Oczywiście na ekranie ukazuje się natychmiast pełzająca czarna żmija, sycząca między stopami poczciwych Rosjan. Rosyjski pop ma w tym momencie w ręku księgę prawosławną, a po niej chodzi śliczna biedronka. Ten kicz - żmija jest polska, a biedronka rosyjska - to najgorszy antypolski stereotyp "Roku 1612". Aby ten epizod był jeszcze mocniejszy, twórcy filmu wiążą go z przejściem carewny Kseni na katolicyzm. W filmie nie brakuje scen drastycznych. Obcięte głowy i ręce Polaków oraz ich zakrwawione trupy wprost wypełniają ekran. Zabitych Rosjan w scenach batalistycznych brak. Rosyjski nacjonalizm Porównanie Polaków do żmii to ewidentnie nacjonalistyczny, wielkorosyjski szowinizm, który zawsze widział w Polakach wroga. Ten obraz Polaków ma się utrwalić w oczach milionów Rosjan w XXI wieku. Polak to wróg, morderca, gwałciciel rosyjskich kobiet, podpalacz, najeźdźca i - co najgorsze ze wszystkiego - katolik. "Rok 1612" został zrealizowany kosztem ogromnych nakładów finansowych - około dwudziestu milionów dolarów - za sumę zawrotną w Rosji. Adresowany został, jako epopeja filmowa, do wielomilionowej widowni nie tylko w samej Rosji, ale też na Białorusi, Ukrainie oraz w innych byłych republikach sowieckich. Co gorsza, jest adresowany też jako superprodukcja do widzów w krajach Unii Europejskiej. Twórcą filmu jest osławiony szowinista rosyjski i wróg Zachodu reżyser Nikita Michałkow, niestety wybitny artysta. Film zrealizowało w całości państwo - Federacja Rosyjska. W jakim celu - nietrudno się domyślić. Widzowie, którzy nie znają historii, uznają "Rok 1612" za prawdziwy, niemal za dokument historyczny. A wiadomo, że ignorancja historyczna na temat Rosji jest w krajach zachodniej Europy powszechna. Polacy są ukazani w filmie, i tak mają być właśnie odbierani, jako zbrodniarze, fanatyczni katolicy ogarnięci rusofobią. Od wieków, a także obecnie chcą wciągnąć Europę w wojnę z Rosją. Oczywiście Rosja i tak zawsze zwycięży, bo nie tylko jest potężna, ale również uczciwa, w przeciwieństwie do Zachodu, którego symbolem jest Rzym. Ostatnie sceny "Roku 1612" rozgrywają się ponownie w Watykanie, gdzie zrezygnowany papież nawet nie chce wysłuchać relacji polskiego księdza o klęsce wyprawy na Moskwę. Nie mam pojęcia, czy ten potworny antypolski film wprowadziła na ekrany polskich kin agentura rosyjska w Polsce. Ta agentura niewątpliwie jest i działa. Wiem natomiast, że z faktu upowszechnienia "Roku 1612" w Polsce muszą być bardzo zadowoleni w wielu nieprzychylnych nam instytucjach w Moskwie, np. na Kremlu albo na Łubiance. Film niewątpliwie pójdzie w świat, ale dlaczego musi być wyświetlany w Polsce? Kto odpowiada za to, że plugawy antypolski kicz rosyjski będzie ogłupiał i indoktrynował samych Polaków? Czy odpowiada za to w jakimś pośrednim stopniu minister kultury i dziedzictwa narodowego? Nie potrafię znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Wiadomo jedynie, że prawo do rozpowszechniania filmu w Polsce posiada firma ITI Cinema należąca do imperium Walterów - holdingu medialno-rozrywkowego Grupa ITI, właściciela m.in. telewizji TVN. Nie mam wątpliwości, że rosyjska superprodukcja filmowa "Rok 1612" jest czymś więcej niż filmem złym i skandalicznym. Godzi on wprost w polską rację stanu, tym bardziej że na premierze filmu w Moskwie entuzjastycznie wypowiadał się o nim prezydent i generał KGB Władimir Putin. Dr Józef Szaniawski "Nasz Dziennik" 2008-09-11

Autor: wa