Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zdobyć zaliczkę przed rewanżami

Treść

Legia i Śląsk rozpoczną dziś walkę o awans do fazy grupowej Ligi Europejskiej, równoznaczny z pozostaniem w pucharowej rywalizacji co najmniej do grudnia. W czwartej, decydującej rundzie kwalifikacji warszawiacy zmierzą się ze Spartakiem Moskwa, a wrocławianie z Rapidem Bukareszt. Obu naszych przedstawicieli czekają trudne zadania, ale wykonalne.
Legia miała już okazję walczyć ze Spartakiem na międzynarodowej arenie, i to w Lidze Mistrzów. W sezonie 1996/1997 poniosła z Rosjanami dwie porażki, 1:2 i 0:1, ale i tak zdołała przejść do kolejnej rundy tych rozgrywek. Jedyną bramkę zdobył wówczas Marek Jóźwiak. Obecny dyrektor ds. rozwoju sportowego stołecznego klubu doskonale pamięta tamte spotkania, podobnie jak Andriej Tichonow. 40-letni grający asystent trenera Spartaka wystąpił w obu pojedynkach, a dziś będzie miał szansę zmierzyć się z Legią po raz kolejny. W ubiegłym tygodniu został bowiem włączony do kadry zespołu. Nie on jednak będzie stanowić największe zagrożenie dla zdobywców Pucharu Polski. W składzie moskwian znajduje się bowiem kilku naprawdę klasowych graczy, sprowadzanych za grube miliony euro, a największą gwiazdą jest brazylijski napastnik Welliton. Rosjanie będą faworytami, ale Legia zamierza skutecznie pomieszać im szyki. Na Łazienkowskiej daje się odczuć rangę dwumeczu, uważanego już za najważniejszy w całym sezonie. Tak dla drużyny, jak i Macieja Skorży. Sukces wzmocniłby pozycję trenera, niepowodzenie może ją znacznie osłabić. Niestety, Skorża nie miał komfortu pracy w przygotowaniach. Musiał bowiem szukać następcy dla pauzującego za żółte kartki Ivicy Vrdoljaka, którego brak będzie ogromnym osłabieniem. To lider i serce drużyny. Nie zagra również kontuzjowany Michal Hubnik, a niepewny jest udział Danijela Ljuboi. Serb jednak aż pali się do gry, podobnie jak Michał Kucharczyk, który zapomniał już o zdrowotnych perypetiach. Niezależnie od wszystkiego Legia chce wygrać i na własnym boisku zdobyć solidną zaliczkę przed rewanżem. To trudne zadanie, ale z gatunku możliwych do zrealizowania.
Podobnie wygląda sytuacja Śląska. Wrocławianie w poprzednich rundach kwalifikacji okazywali się lepsi od czwartych drużyn lig szkockiej (Dundee United) i bułgarskiej (Lokomotiw Sofia), teraz zmierzą się z czwartą ekipą Rumunii, czyli Rapidem. - Nie mamy za dobrych wspomnień z konfrontacji z tamtejszymi zespołami. Liga rumuńska poziomem jest zbliżona do bułgarskiej, może nawet nieco ją przewyższa. Szkoda, że po raz kolejny pierwszy mecz musimy zagrać na własnym boisku. Jako trener wolałbym mieć wreszcie sytuację odwrotną. Przecież losy awansu rozstrzygają się zwykle w rewanżach - powiedział Orest Lenczyk, prowadzący wicemistrzów Polski. Na razie jego podopieczni z wszystkich konfrontacji wychodzili zwycięsko, teraz też może być podobnie. Rapid to jednak niewygodny rywal, solidny, o czym przed sezonem przekonała się choćby Wisła. Krakowianie przegrali z Rumunami 0:2 w towarzyskim spotkaniu, z którego można było wyciągnąć sporo wniosków. Wrocławianie, marząc o awansie, powinni się postarać uzyskać u siebie jak najbardziej korzystny wynik. Do tej pory w pucharach prezentowali się więcej niż solidnie, mieli jednak problemy ze zdobywaniem bramek, mimo mnóstwa ku temu okazji. Dziś będą musieli być skuteczniejsi.
Liga Europejska, choć uznawana za ubogą krewną Champions League, też pozwala wzbogacić klubową kasę o sumy nie do pogardzenia. Lech Poznań w zeszłym sezonie zarobił w niej prawie 3 mln euro, no ale dotarł do 1/16 finału.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2011-08-18

Autor: jc