Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zbliżenie pod bronią

Treść

Czy rosyjscy funkcjonariusze Federalnej Służby Ochrony, biorący udział w zabezpieczeniu wizyty Dmitrija Miedwiediewa, byli wyposażeni w broń z ostrą amunicją? A w czasie lądowania na wieży kontroli lotów na wojskowym Okęciu obecny był przedstawiciel rosyjskich służb? Doświadczenia z takich wizyt pokazują, że tak. Przedsięwzięte w Warszawie środki trudno nawet zestawić z tymi, z jakimi 10 kwietnia w Smoleńsku przyjmowano Lecha Kaczyńskiego, prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej.
Rosjanie zadbali o najdrobniejsze szczegóły wizyty Dmitrija Miedwiediewa w Polsce, począwszy od zabezpieczenia lądowania samolotu, przez bezpieczne środki lokomocji po ulicach Warszawy, po uzbrojenie swoich specsłużb w broń z ostrą amunicją. Oficjalnie służby odpowiedzialne za bezpieczny przebieg wizyty milczą na temat szczegółów ochrony. Ale przedsięwzięte środki widać było gołym okiem. Dmitrij Miedwiediew do Warszawy przyleciał samolotem rosyjskich VIP-ów Ił-96-300PU, naszpikowanym nowoczesnymi technologiami. Na Okęciu prezydenta Federacji Rosyjskiej chroniły zarówno polskie służby, jak i uzbrojona Federalna Służba Ochrony. Zaangażowano ok. 2 tys. osób. Na Okęciu prezydent FR przesiadł się do specjalnie sprowadzonej pancernej limuzyny, która przez ulice stolicy przemieszczała się w kolumnie zabezpieczanej zarówno przez służby polskie, jak i rosyjskie. Trasy przejazdów były wcześniej zabezpieczone i sprawdzone, a w newralgicznych punktach czuwali funkcjonariusze specsłużb. Wizyta Miedwiediewa po kwietniowej katastrofie Tu-154M z pewnością budziła emocje - dowodem tego były chociażby uliczne demonstracje osób domagających się prawdy o Smoleńsku. Było to dodatkowe wyzwanie dla służb, które musiały być gotowe na ewentualne próby ataku czy zakłócenia przebiegu wizyty. Do ochrony zaangażowane zostały nie tylko służby, na których spoczywa obowiązek ochrony VIP-ów (Biuro Ochrony Rządu), ale także służby wywiadu oraz policja i straż miejska. O szczegóły zabezpieczeń i podjętych środków ostrożności zapytaliśmy w BOR. Usłyszeliśmy jednak, że te kwestie objęte są tajemnicą i Biuro nie może o nich informować. Wylewna nie była także Małgorzata Woźniak, rzecznik prasowy ministra spraw wewnętrznych i administracji. Jak zaznaczyła, wszelkie kwestie dotyczące zabezpieczenia wizyt takich jak prezydenta Miedwiediewa, w tym szczegółówdziałań poszczególnych służb czy też ustaleń organizacyjnych, są informacjami poufnymi, objętymi tajemnicąi ich ujawnianie stanowiłoby złamanie prawa. Jak oceniła, z tego względu żadna z instytucji uczestniczących w organizacji czy zabezpieczaniu wizyty nie wypowie się na ten temat. Pytany wcześniej o tę kwestię minister Radosław Sikorski zapewniał jedynie, że wizyta została dopięta na ostatni guzik. Czy rosyjscy funkcjonariusze biorący udział w zabezpieczeniu wizyty Miedwiediewa byli wyposażeni w broń z ostrą amunicją, a w czasie lądowania na wieży kontroli lotów na wojskowym Okęciu obecny był przedstawiciel rosyjskich służb? Doświadczenia z takich wizyt pokazują, że są to rutynowe działania.
Jak zaznacza Bogdan Święczkowski, były szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, strona polska nigdy nie czyniła przeszkód, by służby obcego państwa ochraniające swego przedstawiciela były uzbrojone. - Na terytorium RP normą jest, że funkcjonariusze obcych służb specjalnych zabezpieczających ochronę swoim przedstawicielom zawsze posiadają przy sobie broń palną, oczywiście za zgodą strony polskiej. Nie wyobrażam sobie sytuacji, by takiej zgody nie udzielono - powiedział. Czy w czasie poniedziałkowego lądowania samolotu Miedwiediewa na Okęciu na wieży kontroli lotów obecny był funkcjonariusz służb rosyjskich? Jak przyznaje Święczkowski, w przypadku korzystania z wojskowych obiektów zwykle taka osoba jest na wieży lub w pobliżu, by w razie potrzeby służyć pomocą. - Wszystko zależy od planu ochrony, który został przyjęty przez obie strony. Tam bardzo szczegółowo wskazywane są te kwestie - dodał.
Jedno jest pewne - miejsca, w których pojawiał się Miedwiediew, były pilnie strzeżone. Pozostaje tu tylko pytanie: dlaczego ochrona wizyty Lecha Kaczyńskiego w Katyniu nie była zabezpieczana na podobnie wysokim poziomie i czy sugerowany "prywatny" charakter tragicznego wyjazdu polskiej delegacji może to tłumaczyć?
Zdaniem Święczkowskiego, stopień zabezpieczenia wizyty prezydenta wprost zależy od stopnia zagrożenia, a normą jest, że w przypadku wizyt głów państw będących mocarstwami lub aspirujących do takiej roli stosuje się wysokie stopnie zabezpieczeń, by uniemożliwić jakąkolwiek próbę ataku. - Jeżeli informacje wskazywały na wysoki stopień zagrożenia bezpieczeństwa prezydenta Miedwiediewa w Polsce, to podjęte musiałyby być takie działania służb ochrony, aby to bezpieczeństwo było zapewnione w optymalnym stopniu. O tym decydowały służby zarówno polskie, jak i rosyjskie, które określały stopień zagrożenia oraz siły i środki, które muszą być przeznaczone do zapewnienia bezpieczeństwa - podkreślił. Podobne procedury powinny też działać w drugą stronę. Jednak w ocenie Święczkowskiego, wizyta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu zaplanowana na 10 kwietnia, patrząc na nią przez pryzmat ogólnie dostępnych informacji, nie była zabezpieczona w stopniu wystarczającym - przynajmniej w zakresie przekazania w dużej części ochrony stronie rosyjskiej. - Nie posiadam wiedzy procesowej, która pozwoliłaby ten stopień zabezpieczeń precyzyjnie określić. Z tego co wiemy z mediów, to stopień zagrożenia bezpieczeństwa prezydenta RP był co najmniej średni lub wysoki, a zatem musiały być użyte znacznie większe środki, by jego bezpieczeństwo zostało zapewnione w sposób wystarczający - podkreślił.
W ocenie dr. Artura Górskiego, posła PiS, członka sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych, stan bezpieczeństwa głowy państwa świadczy o tym, jak dane państwo dba o swojego prezydenta i jak chce podkreślić swoje znaczenie na arenie międzynarodowej. - W przypadku wizyty prezydenta Federacji Rosyjskiej dzień wcześniej do Polski przyleciał prokurator generalny FR, by osobiście sprawdzić jej zabezpieczenie. Jestem przekonany, że gdyby tego typu procedury bezpieczeństwa zostały wprowadzone i zrealizowane w przypadku kwietniowego wyjazdu prezydenta RP do Katynia, to ryzyko katastrofy byłoby znacznie mniejsze - ocenił poseł. Jego zdaniem, rozmach, z jakim zadbano w Polsce o bezpieczeństwo Dmitrija Miedwiediewa, tylko potwierdza przypuszczenia, że w kwestiach zabezpieczenia i przygotowania wizyty prezydenta RP w Rosji rząd polski nie dochował odpowiedniej staranności. Uchybień nie można tłumaczyć prywatnym charakterem wizyty. - Każda wizyta głowy państwa, niezależnie od tego, jaki ona ma charakter, zawsze jest wizytą państwową, gdyż prezydent nie przestaje być prezydentem nawet w czasie prywatnych wizyt czy urlopu. Oznacza to, że rząd polski, nie dbając należycie o bezpieczeństwo wizyty prezydenta RP w Rosji, dopuścił do sytuacji, w której wizyta ta miała znacznie niższą rangę, a przez to i prestiż, niż na to zasługuje każda głowa państwa, ale chyba właśnie o to rządowi chodziło - dodał. W ocenie posła Górskiego, wizyta Miedwiediewa w Polsce pokazała, że Rosjanie bardzo dbają zarówno o bezpieczeństwo, jak i prestiż swojego prezydenta. - Gdyby taka sytuacja jak w Smoleńsku miała miejsce na terenie Polski w stosunku do premiera czy prezydenta FR, to w Rosji poleciałyby głowy i odpowiedzialni za zaniedbania bardzo szybko nie tylko straciliby stanowiska, ale trafiliby do więzienia. Tymczasem w Polsce ta odpowiedzialność jest rozmywana i rząd nie chce wziąć odpowiedzialności politycznej za tę katastrofę, co świadczy o jego tchórzostwie - skwitował Górski.
Sposób, w jaki powinny być zabezpieczane zagraniczne wizyty prezydenta RP oraz wizyty głów innych państw w Polsce, nie budzi żadnych wątpliwości posła Antoniego Macierewicza (PiS), b. szefa MSWiA, przewodniczącego parlamentarnego zespołu ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej. - Te sprawy nie są dla zespołu żadnym zaskoczeniem, a nasza wiedza na ten temat jest pełna i kompleksowa - zaznaczył. Jak dodał, to, że BOR oraz minister Jerzy Miller, który to Biuro nadzoruje, zaakceptował sytuację, w której strona rosyjska otwarcie mówi, iż nie będzie zajmowała się bezpieczeństwem i obsługą wizyty prezydenta RP, a tylko zabezpieczy spotkanie premierów Donalda Tuska i Władimira Putina (wynikało to ze słów Siergieja Nieczajewa, dyrektora departamentu europejskiego MSZ Rosji, relacjonowanych przez ambasadora Jerzego Bahra), jest zaniedbaniem obowiązków, które może rodzić nie tylko odpowiedzialność polityczną, ale i karną. - Szef BOR przyjął też do wiadomości, że polscy funkcjonariusze nie zbadali lotniska, jak również, że nie będą przy przyjmowaniu samolotu z prezydentem RP na pokładzie - dodał. Jak zauważył poseł Macierewicz, wszystkie inne głowy państwa są strzeżone przez własnych uzbrojonych funkcjonariuszy i to oni decydują o kształcie i przebiegu wizyty - także z punktu widzenia bezpieczeństwa: rozpoznają wcześniej wszystkie miejsca, gdzie głowa państwa będzie, kierują działaniami służb państwa przyjmującego oraz formułują szczegółowo swoje warunki z zakresu bezpieczeństwa.
Marcin Austyn
Nasz Dziennik 2010-12-09

Autor: jc