Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zawieszenie i śledztwo

Treść

Krakowska prokuratura wszczęła wczoraj śledztwo w sprawie szefów Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu - poinformowała rzeczniczka krakowskiej prokuratury Bogusława Marcinkowska. - Śledztwo dotyczy prowadzenia samochodu w stanie nietrzeźwości przez zastępcę prokuratora okręgowego w Nowym Sączu i przekroczenia uprawnień przez prokuratora okręgowego w Nowym Sączu - powiedziała prokurator Marcinkowska. Natomiast rzecznik prokuratury apelacyjnej Jerzy Balicki poinformował, że wnioski o odwołanie prokuratora okręgowego w Nowym Sączu Zdzisława Bocheńskiego i jego zastępcy Józefa Poręby są już gotowe. - Trafią do ministra sprawiedliwości, który podejmie decyzję w sprawie odwołania obu prokuratorów z pełnionych funkcji - powiedział Balicki. Dodał, że wszczęto również postępowanie przeddyscyplinarne, czyli wyjaśniające. Jego wynik zadecyduje o tym, czy skierowany zostanie wniosek do Sądu Dyscyplinarnego przy prokuratorze generalnym o ukaranie prokuratorów karami dyscyplinarnymi. Wcześniej Józef Poręba został zawieszony w czynnościach służbowych. W sobotę w Ptaszkowej wiceszef nowosądeckiej prokuratury okręgowej Józef Poręba wpadł swoim oplem do przydrożnego rowu. Odmówił poddania się badaniu na zawartość alkoholu i przewiezienia go do szpitala. Z informacji, które w środę podało Radio RMF, wynikało, że Józef Poręba powołał się na immunitet prokuratorski i zażądał wezwania swojego przełożonego Zdzisława Bocheńskiego. - Czuję się skrzywdzony, bowiem w mediach jestem przedstawiany jako ten, który pojechał na interwencję. Tymczasem o zdarzeniu poinformowali mnie telefonicznie komendant miejski policji w Nowym Sączu i oficer dyżurny - powiedział "Dziennikowi Polskiemu" prokurator Zdzisław Bocheński. - To chyba logiczne, że jeśli otrzymuję informację, że mój zastępca wjechał samochodem do rowu, to jadę na miejsce. Zobowiązuje mnie do tego fakt, że jestem jego przełożonym. Na miejscu byłem po upływie ponad godziny po zdarzeniu. Nie było już tam pogotowia ani straży pożarnej, tylko policja i prokurator Poręba, który siedział w radiowozie. Podszedłem do policjantów, przywitałem się, zapytałem, co się stało. Poleciłem funkcjonariuszom sporządzić notatkę i szkic zdarzenia, a następnie przesłać mi materiały do prokuratury. Zamieniłem kilka słów z moim zastępcą. Odniosłem wrażenie, że był lekko oszołomiony. Domyśliłem się, że mogło to mieć związek z wybuchem poduszek powietrznych, które podczas zdarzenia otworzyły się w jego samochodzie. Nie wyczułem od niego zapachu alkoholu. Nie mogę odpowiadać za czynności, jakie były przeprowadzane, kiedy mnie nie było na miejscu. Nie wiem, dlaczego mój zastępca nie poddał się badaniu na trzeźwość - dodał prokurator. Prokurator Zdzisław Bocheński powiedział nam wczoraj, że rano był w pracy, ale potem poszedł do lekarza, gdyż poczuł się źle. Nie chciał jednak brać zwolnienia lekarskiego. (MIGA, PAP) "Dziennik Polski" 2007-09-21

Autor: wa