Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zasiedzenie o 10 lat krócej

Treść

Grupa parlamentarzystów przygotowuje zmiany w prawie, które skrócą termin zasiedzenia w złej wierze z 30 do 20 lat. Ich zdaniem, obecni właściciele nieruchomości na Ziemiach Odzyskanych byliby w większym stopniu zabezpieczeni przed roszczeniami wysuwanymi przez byłych niemieckich właścicieli.
Działania podjęte przez posłów to efekt październikowego orzeczenia Sądu Najwyższego, który stwierdził, że obywatel Niemiec Heinrich Lukaschewski nie utracił własności nieruchomości w Kanigowie w woj. warmińsko-mazurskim, którą zamieszkują obecnie państwo Smolińscy. Przejęli oni gospodarstwo w 1983 r. po tym, jak ich niemieccy właściciele zrzekli się obywatelstwa polskiego i wyjechali do Niemiec. Po ponad 20 latach Lukaschewski rozpoczął jednak starania o odzyskanie nieruchomości. Orzeczenie Sądu Najwyższego z 7 października przyznało mu rację. Zgodnie z nim przejęcie gospodarstwa przez państwa Smolińskich miałoby odbyć się w złej wierze, co oznacza, że termin jego zasiedzenia, a co za tym idzie - stwierdzenie własności, upłynąłby dopiero po 30 latach od zamieszkania. Prawnicy reprezentujący państwa Smolińskich wciąż czekają na uzasadnienie orzeczenia SN. - W orzecznictwie Sądu Najwyższego niestety uznano, że osoby zagospodarowujące nieruchomości pozostawione przez przesiedleńców, obejmując je, działali w złej wierze i muszą legitymować się 30-letnim okresem samoistnego posiadania. W tej sytuacji skuteczną tamę wobec roszczeń późnych przesiedleńców stworzyłaby zmiana, skrócenie terminów zasiedzenia - twierdzi mecenas Lech Obara, pełnomocnik Smolińskich. Jego zdaniem, należałoby powrócić do terminów obowiązujących sprzed 1 października 1990 r., "tj. 10 lat nieprzerwalnego posiadania nieruchomości w dobrej wierze i 20 lat - w złej wierze". - Dwadzieścia lat istnienia wolnej Polski to wystarczający okres do skutecznego zgłaszania pretensji do pozostawionych nieruchomości - ocenia prawnik. Jak ustalił "Nasz Dziennik", grupa posłów już przygotowuje propozycje zmian w kodeksie cywilnym. Lidia Staroń (PO) zaznacza, że Komisja Kodyfikacyjna Prawa Cywilnego przy ministrze sprawiedliwości prowadzi prace w tym kierunku, ale na ich wejście w życie zgodnie z procedurami trzeba by było poczekać kilka lat. - Natomiast gdyby zmiany miały formę projektu poselskiego, jego procedowanie byłoby znacznie krótsze. Z grupą ekspertów, prawników wysokiej klasy, pracujemy więc nad takimi przepisami, żeby rozwiązały one wszystkie problemy - ocenia Staroń. Dodaje, iż obecnie opracowywane są przepisy przejściowe, żeby przyszłym zmianom w prawie nikt nie zarzucił niekonstytucyjności. Z rezerwą do tych działań podchodzi opozycja. - Jako klub PiS już mamy przygotowany projekt dotyczący wspomnianych zmian. Natomiast wstrzymujemy się z dalszymi pracami i wniesieniem go do laski marszałkowskiej z prostej przyczyny. Owszem, moglibyśmy załatwić sprawę roszczeń niemieckich, gdybyśmy skrócili terminy zasiedzenia, ale z drugiej strony należy pamiętać, iż zmiany w kodeksie cywilnym dotyczą całej Polski i rodziłyby niebezpieczeństwa w innych sytuacjach własnościowych, na przykład rodzinnych - podkreśla poseł Iwona Arent (PiS). Przekonuje, że posłowie PiS czekają jeszcze "na ekspertyzy fachowców, specjalistów, na temat szkód, jakie mogłyby wystąpić w związku z tym projektem". Dopiero po ekspertyzach prawników posłowie rozważą wszystkie argumenty za i przeciw.
Jacek Dytkowski
Nasz Dziennik 2010-12-28

Autor: jc