Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Załamanie w onkologii dziecięcej

Treść

Sytuacja jest bardzo poważna. Polska Unia Onkologii szykuje debatę publiczną o niedostatkach polskiej onkologii. Ma ona zostać przeprowadzona pod egidą sejmowej i senackiej Komisji Zdrowia. A jeszcze w trakcie kampanii wyborczej słyszeliśmy z ust premiera i ówczesnej minister Ewy Kopacz, że pieniędzy na leczenie dzieci z chorobą nowotworową nie zabraknie. Miał to być priorytet w polityce resortu. Jednak minister Bartosz Arłukowicz nie jest już tego taki pewien. Przedstawiciele podległego mu NFZ mówią, że nie ma na to pieniędzy. Brakuje kilkudziesięciu milionów złotych na sfinansowanie nadwykonań za ubiegły rok.
Za niskie nakłady i limitowanie procedur z zakresu onkologii i hematologii dziecięcej - to zasadnicze problemy, z jakimi muszą się borykać specjalistyczne kliniki dziecięce. Onkolodzy apelują: Świadczenia w onkologii i hematologii dziecięcej nie mogą być limitowane.
Rocznie w naszym kraju zapada na choroby nowotworowe około 1,2 tys. dzieci. Po urazach i zatruciach jest to druga przyczyna śmierci najmłodszych Polaków. Liczba ta rośnie - przed kilku laty notowano rocznie 500 nowych zachorowań. - Brakuje pieniędzy na onkologię i hematologię dziecięcą, mimo że ustawa o świadczeniach zdrowotnych nakazuje finansować wszelkie procedury ratujące życie i zdrowie - mówią lekarze. Problem z niedoszacowaniem tych procedur leży w niewłaściwych przepisach. Obowiązujące obecnie rozporządzenie prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia z 30 lipca 2009 roku wymienia tzw. świadczenia nielimitowane, wśród których znalazły się m.in. transplantacje rogówki, przeszczep trzustki, nerki czy poród prawidłowy, poród mnogi i patologia ciąży. Zabrakło w nim natomiast świadczeń z dziedziny onkologii i hematologii dziecięcej - wymieniono jedynie procedury dotyczące przeszczepiania tzw. autologicznych i allogenicznych komórek krwiotwórczych. - To za wąski zakres - oceniają specjaliści.
Problemu z finansowaniem leczenia nowotworów zarówno u dzieci, jak i u dorosłych miało nie być. Była minister zdrowia, a obecnie marszałek Sejmu Ewa Kopacz deklarowała, że NFZ będzie płacił także za nadwykonania onkologiczne. - Takie deklaracje są martwe - zauważa prof. dr hab. Alicja Chybicka, senator PO, przewodnicząca Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego, dyrektor wrocławskiej Kliniki Transplantacji Szpiku, Hematologii i Onkologii Dziecięcej, której zadłużenie z racji tzw. nadwykonań w onkologii i hematologii dziecięcej wyniosło w roku ubiegłym 4 mln złotych. Bo NFZ szpitalom za nadwykonania nie płaci, a przecież muszą one pokrywać rachunki za leczenie wszystkich dzieci. To powoduje oczywiście narastanie ich długów.
Jak zapewniał na wczorajszym posiedzeniu senackiej Komisji Zdrowia Maciej Dworski, wiceprezes Narodowego Funduszu Zdrowia, NFZ "w miarę możliwości" jeszcze w tym roku zapłaci za wszystkie nadwykonania. A jest to łącznie kwota powyżej 40 mln złotych. - Trudno jest zapewnić wszystkie potrzeby ze względu na ograniczone środki. Mamy jednak nadzieję, że jest to sprawa przejściowa - przekonywał Dworski. Z kolei obecny na posiedzeniu wiceminister zdrowia Aleksander Sopliński zapewniał, że resort przygotowuje program wczesnej diagnostyki chorób nowotworowych u dzieci. I że ma na to przygotowane środki. Nie skonkretyzował natomiast, o jaką kwotę chodzi.
Problemem w leczeniu dzieci chorych na nowotwory jest też to, że brakuje lekarzy onkologów i hematologów, chociaż jak zauważa w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" dr n. med. Janusz Meder, prezes Polskiej Unii Onkologii, sytuacja w tej kwestii od kilku lat się poprawia, bo prowadzone są intensywne szkolenia. Faktem jest jednak, że w niektórych województwach w ogóle nie funkcjonują żadne oddziały onkologii dziecięcej. Tak jest m.in. na Podkarpaciu. Stowarzyszenie Rodziców Dzieci z Chorobą Nowotworową "Iskierka Nadziei" w Rzeszowie wielokrotnie apelowało o utworzenie takiego oddziału do kolejnych ministrów zdrowia oraz do władz samorządowych. - Otrzymywaliśmy zapewnienia, że nie ma lekarza onkologa na terenie Podkarpacia. Jest dwóch lekarzy, którzy robią dopiero specjalizację w tej dziedzinie. Dopiero gdy te specjalizacje zrobią, jest szansa, by taki oddział powstał - tłumaczy Wiesław Orzech, prezes stowarzyszenia.
W Polsce intensywnej chemioterapii każdego roku poddanych zostaje około 2-2,2 tys. dzieci, a dalszych około 6 tys. wymaga monitorowania po zakończonym leczeniu. Obecnie w całym kraju jest 11 referencyjnych ośrodków regionalnych onkologii i hematologii dziecięcej z 19 klinikami i oddziałami. Jak podkreśla prezes Janusz Meder, nowotwory u dzieci to na szczęście tylko 1 proc. wszystkich nowotworów. Wyleczenia sięgają 80 procent. Jak zauważa, problem onkologii dziecięcej to egzemplifikacja niedofinansowania całego systemu służby zdrowia. - Obecne nakłady, a już na pewno na onkologię, są za niskie w stosunku do potrzeb. Procent PKB na ochronę zdrowia nie daje możliwości dostępu do wszystkiego, co nowoczesne na świecie. By tak było, potrzeba między 10 a 12 proc. PKB. Mam poczucie, że w tym systemie, który NFZ wdraża w życie, pacjent - czy duży, czy mały - jest traktowany przedmiotowo. Że cyferki i słupki zatraciły u kogoś poczucie odpowiedzialności za zdrowie społeczeństwa - dodaje.
Leczenie dzieci chorych onkologicznie jest specyficzne - zespół leczący to nie tylko lekarze pediatrzy, specjaliści onkolodzy, hematolodzy dziecięcy, ale również odpowiednio wyszkolone pielęgniarki, psycholodzy, pedagodzy, pracownicy socjalni i pracownicy terapii zajęciowej. Koszty leczenia poszczególnych chorób nowotworowych u dzieci są bardzo zróżnicowane i zależą od rodzaju nowotworu, jego złośliwości oraz stopnia zaawansowania. Mogą się wahać w granicach od 50 tys. zł do 300 tys. zł, a nawet więcej. Polska Unia Onkologii przygotowuje debatę publiczną o sytuacji w polskiej onkologii. Miałaby się ona odbyć we współpracy z sejmową i senacką Komisją Zdrowia.
Zdaniem posła PiS Bolesława Piechy, szefa sejmowej Komisji Zdrowia, rząd powinien wyznaczyć wyraźne priorytety w polityce zdrowotnej. Priorytetowo powinny być traktowane wszystkie procedury ratujące życie pacjentów, a więc także procedury z dziedziny onkologii dziecięcej. - Mamy przecież w Konstytucji zapis, że dzieci powinny mieć większy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej niż przeciętny obywatel. Trzeba realizować te priorytety, a nie działać chaotycznie i zapowiadać krainę ogólnej szczęśliwości - komentuje przewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia.

Nasz Dziennik Środa, 14 marca 2012, Nr 62 (4297)

Autor: au