Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zainfekowani kryzysem

Treść

Złotówka spadała wczoraj na łeb, na szyję. Narodowy Bank Polski obniżył kurs naszej waluty z 3,59 we wtorek do 3,71 za euro i z 2,7 do 2,88 za dolara. Na rynku za euro płacono nawet 3,8 złotego. Prezes NBP Sławomir Skrzypek pospieszył z zapewnieniem, że perturbacje na rynku walutowym "nie mają oparcia w czynnikach fundamentalnych", zaś spadek kursu złotówki spowodowany jest umocnieniem dolara. Skąd nagle tak drastyczny spadek kursu złotówki? Przyczyną presji na naszą walutę jest gigantyczne zadłużenie państwa, przedsiębiorstw oraz osób prywatnych, które znacznie przekracza 50 proc. PKB. Instytucje publiczne zadłużały się m.in. poprzez prywatyzowanie gospodarki na rzecz kapitału zagranicznego, politykę proimportową, która kreowała corocznie wielomiliardowy deficyt w handlu zagranicznym, niezliczone emisje obligacji w obcych walutach. Nasze przedsiębiorstwa i osoby prywatne, zniechęcone wysoką stopą procentową krajowych kredytów, zaciągały zobowiązania w euro i frankach szwajcarskich. Obsługa tego zadłużenia była możliwa, dopóki do Polski napływał kapitał zagraniczny, a banki zachodnie bez trudu przyznawały kredyty walutowe na zaciągnięte długi. Wszystko zmieniło się w chwili, gdy Amerykę, a potem Europę Zachodnią, ogarnął kryzys finansowy. Mówiąc w uproszczeniu - zagraniczne źródło finansowania wyschło. Tymczasem zadłużenie trzeba spłacać, a tu nie ma z czego, bo brakuje walut, a zagraniczne instytucje nie tylko nie chcą udzielać dalszych kredytów, lecz na dodatek wycofują dotychczasowe inwestycje z naszego kraju (spadki na warszawskiej giełdzie czy też lokata ING Banku Śląskiego w holenderskiej spółce-matce w wysokości 7,2 miliarda złotych). Ministerstwo Finansów po raz pierwszy od lat zrezygnowało z zagranicznej emisji obligacji, być może dlatego, że wcześniejsza próba sprzedaży bonów skarbowych spaliła na panewce. Polska nie pozyskuje także waluty poprzez swoją gospodarkę - nasz deficyt w handlu zagranicznym sięga 18 mld euro. Presja na złotego - Niezależnie od deklaracji o wstąpieniu do strefy euro, która zachęca do spekulacji walutowych wzmacniających złotówkę, nacisk na złotego będzie tak silny, że złotówka będzie ulegała osłabieniu - to fragment wywiadu, jakiego udzielił nam pod koniec września dr Cezary Mech. Nasz rozmówca ostrzegł, że może wystąpić ze strony zagranicznych inwestorów presja na bank centralny, aby interweniował na rynku walutowym w celu wzmocnienia złotówki, ponieważ wycofując się z naszego rynku przy silniejszym kursie naszej waluty, uzyskują oni większy wolumen euro. W tym kontekście spadek złotego w zestawieniu z informacjami o transferowaniu kapitału za granicę przez instytucje finansowe ogranicza nasze straty. Zachodzi jednak pytanie - co robi Komisja Nadzoru Finansowego? Skoro wyprowadzenie przez ING za granicę 7,2 mld zł depozytów w formie lokaty (z obejściem prawa bankowego) dla KNF nie jest transferem, to co nim jest? Wspomniany transfer miał miejsce w czerwcu. A co się działo w zagranicznych bankach w Polsce potem, zwłaszcza we wrześniu, gdy światowy system zaczął przewracać się jak domino? W chwili obecnej jedynym ratunkiem dla Polski jest natychmiastowe zablokowanie przepływów przez KNF i wszczęcie postępowań w przypadku podejrzanych transakcji z przeszłości. Otoczenie Polski kordonem sanitarnym nie udało się z powodu bierności KNF, dlatego zostaliśmy zainfekowani kryzysem. Nie zużywać rezerw Wątpliwa wydaje się również podjęta przez NBP akcja pomocy bankom w utrzymaniu płynności na rynku międzybankowym, która przenosi ryzyko transakcyjne z banków komercyjnych, głównie zagranicznych, na bank centralny, i grozi znacznym uszczupleniem rezerw, które będą potrzebne do spłacania zadłużenia państwa. W obecnej chwili wrzucanie jakichkolwiek publicznych pieniędzy - czy to NBP, czy budżetowych - w zainfekowany kryzysem z Zachodu system bankowy go nie uleczy. Lepiej bezwzględnie przejmować padające zagraniczne instytucje finansowe i przekazywać ich udziały wraz z rynkiem polskim podmiotom. Nie można wykluczyć, że dramatyczny spadek kursu złotego jest dodatkowo pogłębiany przez działania spekulacyjne. Z pewnością osłabieniem polskiej waluty są zainteresowane firmy chcące wykupić np. naszą energetykę, której prywatyzację zapowiada rząd Donalda Tuska. Warto więc, aby dla uspokojenia rynku rząd ogłosił publicznie, że żadnych prywatyzacji, a zwłaszcza w sektorze energetycznym, nie będzie. Ewentualna interwencja walutowa NBP w celu podtrzymania wartości złotówki nie powinna wchodzić w grę, ponieważ nasili spekulację i grozi wyzbyciem się rezerw walutowych. Cała para w realną gospodarkę Katowicka Specjalna Strefa Ekonomiczna zgłosiła spadek inwestycji. Police, KGHM Polska Miedź popadły w kłopoty. Swoje inwestycje wycofuje Opel. Analitycy zapowiadają kłopoty deweloperów. Słowem, nadciąga kryzys, a z nim - brak inwestycji, zastój gospodarczy, zaległości z wypłatą wynagrodzeń i bezrobocie. Co można zrobić? Oprócz wspomnianego wzmocnienia nadzoru KNF powinniśmy zaniechać dofinansowywania zagranicznych banków w Polsce przez NBP, a dokapitalizować polskie instytucje finansowe. Ściągać bezwzględnie fundusze z Unii Europejskiej co do euro i przeznaczać je na wielkie projekty - zwłaszcza autostrady. Ogłosić rezygnację z wielkich prywatyzacji - zamiast sprzedaży energetyki stworzyć polski koncern i budować nowe elektrownie. Przekonać inwestorów, że w Polsce opłaca się produkować (co wymaga odwrócenia dotychczasowej polityki zaciągania kredytów walutowych m.in. poprzez obniżenie stóp procentowych). Jeśli rząd tego nie zrobi - dotychczasowi przyjaciele-przedsiębiorcy wywiozą premiera Tuska na taczkach. I nie pomoże mu nawet, jeśli przywiezie trochę dolarów z Chin. Małgorzata Goss "Nasz Dziennik" 2008-10-24

Autor: wa