Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Za rok kolejny pobór?

Treść

Jeszcze latem premier Donald Tusk obiecywał młodym ludziom - grudniowy pobór do wojska będzie ostatnim. Wtórował mu szef MON Bogdan Klich, który zapowiadał tworzenie zawodowej i - co ważniejsze - profesjonalnej armii. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że obietnice premiera i jego ministra pozostaną pustymi słowami. Do dziś do Sejmu nie wpłynęły projekty ustaw, noweli i aktów prawnych, które regulowałyby zasady uzawodowienia i profesjonalizacji polskiej armii. Marazm w pracach nad niezbędnymi aktami legislacyjnymi nie dziwi. W takiej sytuacji obowiązkowa służba wojskowa zakończy się dopiero w 2010 roku. Z drugiej strony, to dla Donalda Tuska bardzo korzystna data - przypada bowiem na okres wyborów prezydenckich. Premier Donald Tusk zapowiadał, minister Bogdan Klich, szef MON. obiecywał, a przygotowania do przyszłorocznego poboru do wojska - którego, gdyby wierzyć zapewnieniom szefa rządu, miało już nie być - idą pełną parą. We wszystkich województwach trwa, kosztująca kilkaset tysięcy złotych, rejestracja przedpoborowych. Do stawienia się przed komisją rejestracyjną, jak np. w Szczecinie, wzywa się ludzi, którzy nie ukończyli osiemnastego roku życia. Za rok zostaną wezwani przed Wojskową Komisję Uzupełnień - już w charakterze poborowych. - Wiem, co obiecał premier Donald Tusk, ale fakty są jednoznaczne. Poza jednym projektem ustawy rząd nie skierował do tej pory do Sejmu żadnych projektów ustaw, nad którymi moglibyśmy pracować, a które prowadziłyby do pełnej profesjonalizacji armii - mówi poseł Aleksander Szczygło (PiS), wiceprzewodniczący Komisji Obrony Narodowej, wcześniej szef MON. Jak wskazuje - przy takim marazmie ze strony ustawodawcy o całkowitym zakończeniu przymusowego poboru do wojska będzie można mówić dopiero w 2010 roku. A brak - mimo deklaracji premiera - projektów rządowych ustaw i nowelizacji obowiązujących ustaw nie jest przypadkowy, ale wpisuje się w plany kampanii wyborczej. - Tuż przed wyborami prezydenckimi pan Donald Tusk powie młodym "koniec z poborem" - zaznacza poseł Szczygło, który wskazuje na nadmierny wręcz pobór prowadzony w tym roku. Jak wszystko wskazuje, również w przyszłym roku - mimo obietnic premiera Tuska - nie obejdzie się bez przymusowego poboru do wojska. Do magistratów w terenie nie dotarły żadne rządowe rozporządzenia, które wskazywałyby na przyjęcie w najbliższym czasie zmian w ustawie o powszechnym obowiązku obrony Rzeczypospolitej. Dlatego też urzędnicy skrupulatnie przygotowują się do przyszłorocznego poboru i prowadzą rejestrację przedpoborowych. - Obawiam się, że jeśli chodzi o obietnicę zniesienia poboru do wojska w przyszłym roku, to pan premier nie dotrzyma słowa - uważa poseł Adam Abramowicz (PiS), członek sejmowej komisji nadzwyczajnej "Przyjazne państwo" zajmującej się ograniczaniem biurokracji. - Gdyby politycy Platformy Obywatelskiej zamierzali dotrzymać słowa i przyjąć ustawę znoszącą przyszłoroczny przymusowy pobór do wojska, to tegoroczna rejestracja przedpoborowych, a więc osób, które dopiero w przyszłym roku byłyby wzywane na "stawkę", odrywanie tych młodych ludzi od nauki byłoby bez sensu - dodaje parlamentarzysta. A jednak jesienna rejestracja młodych ludzi, którzy w przyszłym roku staną się poborowymi, trwa. W wezwaniach wysyłanych do niepełnoletnich jeszcze dzisiaj osób grozi się konsekwencjami prawnymi za niestawienie się do rejestracji: grzywną lub ograniczeniem wolności. Urzędnicy spisują dane, które są im doskonale znane z zasobów Urzędów Stanu Cywilnego lub Biur Ewidencji Ludności. Po rejestracji przedpoborowych zostaną przekazane Wojskowym Komendom Uzupełnień, a te za rok zorganizują "pobór", którego - gdyby wierzyć deklaracji premiera Tuska - miało już nie być. Pytanie o profesjonalizację armii i rezygnację z przyszłorocznego poboru wywołuje konsternację w samej Platformie Obywatelskiej. Posłowie, tłumacząc się nieznajomością stosownych projektów ustaw i rozporządzeń, unikają rozmowy. I nic dziwnego - nie mogą ich znać. Rządowych projektów ustaw i rozporządzeń w tej materii po prostu jeszcze nie ma. "Premierowskiej obietnicy" próbuje bronić poseł Grzegorz Dolniak, wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej. - To, że ktoś jest rejestrowany, wcale nie oznacza, że będzie podlegał obowiązkowi poboru. Myślę, że w celach rejestracyjnych, celach statystycznych, w celach dysponowania danymi na temat potencjalnej rezerwy - w takiej rejestracji nie ma nic zdrożnego - tłumaczy Dolniak, członek sejmowej Komisji Obrony Narodowej. - Tłumaczenie tego koniecznością posiadania danych na "wypadek wojny" jest nonsensowne. Przecież mamy mieć armię zawodową. Najwyraźniej zamierza się jednak przeprowadzić pobór do wojska - zastanawia się radny Michał Grześ z Rady Miasta Poznania. Wciąż obowiązuje "stara" ustawa... Urzędnicy wzywają do rejestracji przedpoborowych, ponieważ - mimo sierpniowej zapowiedzi Tuska i Klicha - nie otrzymali żadnych nowych wytycznych. W Szczecinie, rządzonym przez związanego z Platformą Obywatelską Piotra Krzystka, do rejestracji przedpoborowych pilnie wzywa się osoby, które pełnoletność osiągną dopiero po terminie rejestracji. Gdyby rząd przygotował, a Sejm przyjął ustawy wprowadzające profesjonalizację polskiej armii, ich dzisiejsza rejestracja byłaby marnotrawieniem publicznych pieniędzy. Ale nowych ustaw nie ma. - Wzywamy na podstawie przepisów, czyli zarządzenia prezesa Rady Ministrów, że do rejestracji wzywamy tych, którzy w danym roku kończą osiemnasty rok życia, czyli cały 90. rocznik. Powtórzę, to do rejestracji, natomiast po ukończeniu osiemnastego roku życia, w 19. dopiero wzywa się do poboru - tłumaczy Henryk Małecki, główny specjalista Wydziału Zarządzania Kryzysowego i Ochrony Ludności Urzędu Miasta Szczecina. Jak Tusk obiecuje, to... obiecuje Choć szef rządu Donald Tusk już w sierpniu, podczas wizyty w Krakowie, zapewniał, że tegoroczny pobór do wojska był ostatnim w historii, a od 2010 roku w polskich koszarach stacjonować będą jedynie żołnierze armii zawodowej, do chwili obecnej Sejm nie przyjął nowelizacji do ustawy o powszechnym obowiązku obrony Rzeczypospolitej Polskiej. I nie jest wykluczone, że ustawy, wbrew zapewnieniom zarówno Tuska, jak i ministra Bogdana Klicha, szybko nie przyjmie. Wiele wątpliwości członków sejmowej Komisji Obrony Narodowej budzą proponowane, na razie deklaratywnie, zmiany: zmniejszenie liczebności polskiej armii do 120 tys. żołnierzy czy podwyższenie progu wiekowego dla żołnierzy służby nadterminowej. - Te plany, które ogłaszał rząd, moim zdaniem mogą być ze szkodą dla bezpieczeństwa Polski. Nie wiemy, czy zmiany, które zostaną zaproponowane w ustawie, nie odbiją się negatywnie na kwestii obronności i bezpieczeństwa naszego kraju - mówi poseł Jan Ołdakowski (PiS), członek Komisji Obrony Narodowej Ale to nie jedyne wątpliwości. Jak mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" były szef MON Aleksander Szczygło - zakończyć pobór do wojska premier może teoretycznie jednym rozporządzeniem. Tym samym polska armia stanie się zawodową - jednak wcale nie oznacza to, że profesjonalną. Dlatego też wcześniej potrzebne jest przyjęcie innych aktów prawnych regulujących wszystkie czynniki działania profesjonalnego, zawodowego wojska. A tych - jak przyznają parlamentarzyści- wciąż w Sejmie nie ma. Wojciech Wybranowski "Nasz Dziennik" 2008-09-19

Autor: wa