Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Za "polski obóz koncentracyjny" przed polski sąd

Treść

Jest już pisemne postanowienie Sądu Apelacyjnego w Warszawie w sprawie Zbigniew Osewski vs Axel Springer Aktiengesellschaft. Poszło o użycie określenia "polski obóz koncentracyjny" na łamach niemieckiej "Die Welt", gazety należącej do tego koncernu medialnego. Zdaniem prawników, orzeczenie ma przełomowe znaczenie dla tego typu spraw. Umożliwia ściganie autorów obraźliwej dla Polaków frazy na gruncie prawa krajowego. Osewski, którego dziadek był więziony w niemieckim obozie koncentracyjnym, nie wyklucza, że w swoim pozwie uwzględni również niemiecką telewizję ZDF, która użyła podobnego, krzywdzącego Polskę, określenia.
Sąd Apelacyjny w Warszawie wydał postanowienie w związku z zażaleniem złożonym na postanowienie Sądu Okręgowego w Warszawie, który odrzucił pozew Zbigniewa Osewskiego. Sprawa dotyczyła artykułu zamieszczonego w "Die Welt" z listopada 2008 r., w którym użyto określenia "polski obóz koncentracyjny". Osewski poczuł się tym osobiście dotknięty, ponieważ jeden z jego dziadków pięć lat spędził w niemieckim obozie w Essen, a drugi zmarł w więzieniu w Sztumie. Domaga się od wydawcy pisma Axel Springer z siedzibą w Berlinie oficjalnych przeprosin oraz przekazania pół miliona złotych na wskazany przez niego cel społeczny. - Postanowienie sądu otwiera ścieżkę do dochodzenia przeprosin dla nas wszystkich, których rodziny stały się ofiarą niemieckich obozów koncentracyjnych, i być może skierowania jako zadośćuczynienia pewnej sumy pieniędzy na dom dziecka. Do tej pory strona niemiecka praktycznie czuła się bezkarna i lekceważyła Polaków - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Zbigniew Osewski. Przypomina, że na przełomie 2009 i 2010 r. domagał się również przeprosin od niemieckiej telewizji ZDF za sformułowanie "polski obóz zgłady Sobibór". - Otrzymałem pismo z tej państwowej niemieckiej stacji telewizyjnej, w którym utrzymuje się, że nic takiego ważnego się nie stało, a zapłata kwoty na dom dziecka niczego nie zmieni - informuje Osewski. Dodaje, że wstrzymywał się z pozwem przeciwko ZDF do czasu ogłoszenia postanowienia sądu apelacyjnego. - Myślę, że teraz obie sprawy - Axel Springer oraz ZDF - obejmę jednym pozwem. Ponieważ dotyczą one tych samych podstaw prawnych, a i ze strony ekonomii procesowej jest to lepsze wyjście. Takie mam plany - zapowiada Osewski.
Zdaniem mecenasa Lecha Obary, pełnomocnika Osewskiego, którego Kancelaria Radców Prawnych "Lech Obara i Współpracownicy" zajmuje się sprawą pro publico bono, postanowienie sądu apelacyjnego ma duże znaczenie, ponieważ umożliwia dochodzenie przed polskimi sądami sprawiedliwości za użycie m.in. przez środki społecznego przekazu z krajów członkowskich Unii Europejskiej sformułowań takich jak "polski obóz koncentracyjny". - Problem polegał na tym, czy tego typu sprawy rozpatrywać w miejscu ukazania się publikacji, a więc w Niemczech, gdzie mieści się redakcja pisma, czy też tam, gdzie jest ona rozpowszechniana i gdzie poszkodowany powziął o niej wiadomość. A on zapoznał się z nią właśnie w swoim miejscu zamieszkania w Polsce, gdzie "Die Welt" jest sprzedawany - mówi Obara. Zaznacza jednak, iż nie każdy Polak będzie mógł wytaczać proces, ale tylko ten, którego łączy ze sprawą szczególna więź emocjonalna. - W przypadku pana Osewskiego chodziło o fakt, że jego dziadek był więźniem niemieckiego obozu - konkluduje mecenas.
Prawnicy zwracają uwagę, że postanowienie sądu opiera się na prawodawstwie unijnym, któremu podlegają Niemcy jako kraj członkowski. - Znaczenie tego postanowienia polega na tym, że Sąd Apelacyjny w Warszawie potwierdził stanowisko, iż sądownictwu polskiemu przysługuje jurysdykcja w tej sprawie. Oznacza to, że sąd polski jest właściwy do jej merytorycznego rozpoznania. Rozstrzygnięcie w tej sprawie oparte jest na podstawie przepisu unijnego rozporządzenia nr 44/2001. Normuje ono właśnie m.in. jurysdykcję sądów państw członkowskich UE - ocenia prof. Aurelia Nowicka, prawnik z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Zbigniew Osewski jest wnukiem dwóch więźniów niemieckich obozów zagłady. Dziadek ze strony matki, Aleksander Sankowski, został zamordowany w obozie w Sztumie na Pomorzu w 1943 roku. Natomiast dziadek ze strony ojca, Zygmunt Osewski, uniknął śmierci, bo w 1944 r. uciekł z obozu w Essen.
Jacek Dytkowski
Nasz Dziennik 2010-12-22

Autor: jc