Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Za dyrektorów odwołanych przez telefon chcą odwołać Farfała

Treść

Pełniący obowiązki prezes TVP Piotr Farfał (LPR) przedstawił Radzie Nadzorczej ekspertyzę prawną, z której wynika, że nie musi odpowiadać na pytania członków Rady. Zobowiązany jest tylko do odpowiedzi na pytania przegłosowane większością głosów. To główny powód, dla którego Janina Goss, Krzysztof Czabański i Bogusław Szwedo (rekomendowani do Rady przez PiS) złożą dziś wniosek o odwołanie Farfała. - To jest jakaś aberracja, próba ograniczenia funkcji kontrolnych Rady. To wóz postawiony przed koniem, musimy na to zareagować - mówi członek RN, Krzysztof Czabański, odwołany prezes Polskiego Radia.

Członkowie Rady Nadzorczej wywodzący się z PiS zarzucają Farfałowi, oprócz przedstawienia owej ekspertyzy prawnej, która zdejmuje z niego obowiązek udzielania odpowiedzi na poszczególne pytania członków Rady, także podejmowanie szkodliwych dla spółki decyzji kadrowych. Pozostała część Rady - ludzie związani z LPR i Samoobroną - zapowiadają, że przy takim obrocie sprawy podejmą próbę odwołania zawieszonych od 19 grudnia 2008 r. członków zarządu - prezesa Andrzeja Urbańskiego i wiceprezesów Sławomira Siwka i Marcina Bochenka. Jednak tak jak trzech członków PiS nie ma szans na doprowadzenie do odwołania Farfała (większość głosów w Radzie to sześć), tak samo LPR i Samoobrona nie zdołają odwołać zawieszonych prezesów - brakuje im jednego głosu.
Jak zapowiada Czabański, razem z Janiną Goss i Bogusławem Szwedą złożą także wniosek o odwołanie przewodniczącego Rady Nadzorczej, Łukasza Moczydłowskiego oraz jego zastępcy Ireneusza Fryszkowskiego. Chodzi m.in. o to, że według trzech członków Rady, prowadzą obrady w sposób uniemożliwiający uzyskanie informacji o spółce i zablokowali możliwość rozmowy podczas posiedzenia Rady z odwołanymi dyrektorami ośrodków regionalnych (decyzje o rozmowie cofnięto w ostatniej chwili podczas posiedzenia, mimo że dyrektorzy byli obecni na sali). - To są sprawy zbyt ważne, żeby nie rozmawiać z odwołanymi dyrektorami, zwłaszcza że - jak wynika z rozmów, które ja z nimi prowadziłem - po pierwsze, zostali odwołani masowo i bez żadnego merytorycznego powodu, na dodatek nikt im nie przedstawił żadnych zarzutów czy uchybień. Po drugie, te odwołania wyglądały tak, że dostawali pismo odwołujące faksem lub telefonicznie - to skandal - podkreśla Czabański. Ponadto władze TVP miały nie zadbać o podstawowe zachowanie procedur przy obsadzaniu stanowisk. Nie odbyło się przekazanie ośrodków ludziom, którzy teraz nimi kierują - a to rodzi niebezpieczeństwo, że może dojść do dużych strat w majątku spółki, bo nie wiadomo, kto właściwie za co odpowiada i od kiedy. Rada Nadzorcza powinna była się tym zainteresować, bo działa na rzecz spółki. - Jak to nie wiadomo, kto za co odpowiada i od kiedy? Dyrektorowie są odwołani, a ich następcy pełnią obowiązki dyrektorów od dnia powołania - tłumaczy nam przewodniczący Rady Nadzorczej TVP Łukasz Moczydłowski. - To, że powinienem zostać odwołany, to jest opinia pana Czabańskiego. Te zarzuty są śmieszne. Powody odwołań dyrektorów zostały przedstawione na posiedzeniu Rady i przegłosowane. Był wniosek formalny, żeby nie przesłuchiwać odwołanych dyrektorów, uzyskał on większość. Poza tym te trzy osoby nawet nie brały udziału w głosowaniu, bo opuściły salę, więc nic dziwnego, że nie znają powodów odwołań. Jakby te osoby były na całym posiedzeniu Rady, to wszystko by wiedziały - broni się Moczydłowski.
Nowy zarząd TVP wymienił dotychczas 13 z 16 dyrektorów regionalnych oddziałów TVP. Stanowiska stracili szefowie oddziałów w Warszawie, Krakowie, Katowicach, Rzeszowie, Wrocławiu, Kielcach, Gorzowie Wlkp., Bydgoszczy, Poznaniu, Gdańsku, Białymstoku, Lublinie i trzy dni temu - w Olsztynie.
Izabela Borańska
"Nasz Dziennik" 2009-02-26

Autor: wa