Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Z wiarą w awans

Treść

Choć faworytami będą rywale, piłkarze Wisły Kraków i Legii Warszawa nie stoją na straconej pozycji przed rewanżami z, odpowiednio, Standardem Liege i Sportingiem Lizbona w 1/16 finału Ligi Europejskiej. Co więcej, i mistrzowie, i zdobywcy Pucharu Polski są pełni wiary w sukces, opartej na postawie w zeszłotygodniowych meczach i... kłopotach przeciwników.

Wisła na własnym boisku zremisowała z Belgami 1:1. - Nie był to może wynik marzenie, ale na podstawie tego, co pokazaliśmy, możemy być optymistami. Graliśmy przez ponad godzinę w osłabieniu, a jednak potrafiliśmy zdominować rywali - powiedział Kazimierz Moskal. Trener "Białej Gwiazdy" spodziewa się, że gracze Standardu od początku zaatakują, chcąc jak najszybciej zdobyć bramkę. - Ale też nie wierzę, że gospodarze zagrają tak perfekcyjnie w obronie, abyśmy my nie stworzyli sobie żadnej sytuacji. Sztuka polegać będzie zatem na tym, by którąś z nich wykorzystać - dodał. W Liege zwykle panuje bardzo gorąca atmosfera na trybunach, która bywa dodatkowym atutem Standardu. - Wiemy, czego się spodziewać, coś podobnego przeżyliśmy na Cyprze, gdy walczyliśmy z Apoelem o awans do Ligi Mistrzów. Jesteśmy bogatsi o doświadczenie, a poza tym w takich warunkach też trzeba umieć grać - zaznaczył Moskal. Wisła wyjdzie na boisko bez Michała Czekaja, ukaranego przed tygodniem czerwoną kartką, oraz bez zawieszonego za odmowę treningów i gry Patryka Małeckiego. Młodego defensora trener najprawdopodobniej zastąpi Kewem Jaliensem, a znalezienie kogoś na miejsce Małeckiego nie będzie problemem, bo niesforny pomocnik znajdował się w katastrofalnej formie. Szanse krakowian? Pół na pół, no, może 51:49 na korzyść przeciwników. Standard ma w zanadrzu korzystniejszy wynik z pierwszego meczu, atut własnego boiska, ale ma też problemy. Z powodu kartek i kontuzji wystąpi osłabiony brakiem Kanu, Williama Vainqueura i być może Sinana Bolata. - Jeśli zagramy tak dobrze jak w Krakowie, to awansujemy. Rywal jest w zasięgu i tylko od nas zależy, czy to wykorzystamy - nie ma wątpliwości kapitan mistrzów Polski Cezary Wilk.
Optymistami są również legioniści. Mogli mieć zresztą sporo żalu do siebie, że tydzień temu nie wykorzystali wielkiej szansy na pokonanie Sportingu i zdobycie solidnej zaliczki przed rewanżem. Dwa błędy w obronie drogo ich kosztowały, a wynik 2:2 powinien premiować rywali. Powinien, a czy tak jest w rzeczywistości? Niekoniecznie. - Musimy wygrać, by awansować. To szalenie trudne, ale nie niewykonalne. Wierzę, że pokażemy prawdziwą wartość - powiedział Maciej Skorża. Trener wielokrotnie wracał do wcześniejszej rywalizacji ze Spartakiem Moskwa, w której jego podopieczni wpierw zremisowali 2:2 u siebie, by potem wygrać w stolicy Rosji 3:2. Liczy też na sportową złość piłkarzy. - Byli i wciąż są podrażnieni po ligowej porażce w Zabrzu. Ale pamiętam, jak przed rewanżem w Moskwie też przegraliśmy ze Śląskiem Wrocław, a kilka dni później świętowaliśmy awans. Może zatem historia się powtórzy - dodał. Dziś w Lizbonie po raz ostatni w barwach Legii zagrają Maciej Rybus i Marcin Komorowski. Obaj zostali sprzedani do Tereka Grozny, ale odejdą po pojedynku z Portugalczykami. Nie wystąpi za to Miroslav Radovic, wciąż odczuwający skutki złamania żeber. Problemy ma też jednak i trener Sportingu. Urazy wyeliminowały bowiem z gry Oguchi Onyewu i Fito Rinaudo, a to znaczne osłabienie. - Na pewno damy z siebie wszystko od pierwszej do ostatniej minuty - zapowiedział trener Ricardo Sa Pinto. Szanse? Podobne jak w przypadku Wisły. Sporting będzie faworytem, ale Legia nie jest bez szans.

Piotr Skrobisz

Nasz Dziennik Czwartek, 23 lutego 2012, Nr 45 (4280)

Autor: au