Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Z raportu zrobiła się notatka

Treść

Julia Pitera, sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, pełnomocnik ds. opracowania programu zapobiegania nieprawidłowościom w instytucjach publicznych, nie potrafiła wyjaśnić okoliczności powstania jej raportu dotyczącego pracy Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Stwierdziła m.in., że nie jest to żaden dokument urzędowy, "bo tworzyła go w domu na własnym komputerze". Grupa posłów PiS zasiadających w sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych złożyła wniosek o zwołanie posiedzenia komisji, aby wyjaśnić kilka istotnych zagadnień dotyczących tego, o czym ostatnio było głośno nie tylko w mediach, ale także w debatach politycznych. Chodziło mianowicie o okoliczności powstania raportu, który przygotowała minister Julia Pitera na temat funkcjonowania CBA. Sprawa jest o tyle ważna, iż na podstawie tego dokumentu premier Donald Tusk negatywnie ocenił pracę tych służb oraz ich szefa - Mariusza Kamińskiego. Kwestia powstania wspomnianego dokumentu miała zostać wyjaśniona na wczorajszym posiedzeniu sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych. Jednak posłowie nie uzyskali od Pitery satysfakcjonujących odpowiedzi. Na początku posiedzenia przewodniczący komisji Marek Biernacki (PO) wyraził swoje wątpliwości, czy posłowie powinni zajmować się sprawami służb CBA i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. W odpowiedzi Jarosław Zieliński, wiceprzewodniczący komisji, przytoczył ustawodawstwo, z którego wynika m.in., że komisja sejmowa jest także organem kontrolnym Sejmu i do niej należy również kontrola służb specjalnych. Posłowie, zwłaszcza PiS, wysunęli wiele pytań do wiceminister Pitery. Chcieli się m.in. dowiedzieć, jaki charakter ma stworzony przez nią dokument, kto się pod nim podpisał, jaką ma klauzulę oraz dlaczego nie został ujawniony. - Na prośbę premiera podjęłam pracę nad tym materiałem. Jest to wersja robocza. Nie ma on tytułu, na początku wymienione są przepisy art. 7, których nie można łamać. Nie jest to dokument, bo taki status pisma reguluje konkretna ustawa. Jeśli chodzi o jego rangę - jest to notatka służbowa - tłumaczyła się Pitera. Lakoniczne odpowiedzi wzbudziły zdziwienie nie tylko wśród posłów opozycji. - Pani twierdzi, że ten dokument nie ma podpisu. Czy ma pani zatem świadomość, że tego dokumentu tak naprawdę nie ma, że nie ma tego raportu, że nie mógł on posłużyć premierowi do żadnej decyzji, a w żadnym razie nie mógł służyć do oceny pracy CBA? - pytał poseł Artur Górski (PiS). Zawiedziona wypowiedziami Pitery była również Małgorzata Sadurska (PiS). - Jestem lekko zażenowana odpowiedziami. Sama pani kreowała się na autora raportu. Czy to normalne, że tworzy się notatki służbowe, a w mediach przedstawia się je jako "raport Julii Pitery". Więc proszę nas nie zbywać, że była to nic nie warta notatka - indagowała Sadurska. Posłowie PiS: Jarosław Zieliński oraz Zbigniew Ziobro, uznali sprawę za w dalszym ciągu niewyjaśnioną i zaapelowali do premiera Donalda Tuska o ujawnienie materiałów wiceminister. - Żadnego stopnia poufności ten dokument nie posiada, ma formę elektroniczną i został przekazany panu premierowi. Te odpowiedzi, zresztą nacechowane daleko posuniętą arogancją wobec zapytań poselskich, wskazują na prawdziwy mechanizm funkcjonowania rządu pana premiera Donalda Tuska w tym szczególnie wrażliwym obszarze działania państwa, jak służby specjalne - zauważył Zieliński. Zdaniem Ziobry, nie może być tak, aby w poważnym państwie przez wiele tygodni najpoważniejsi urzędnicy państwa mówili o rzekomym dokumencie, którego, jak się okazuje, w ogóle nie ma. - Panie premierze, tę sprawę trzeba wyjaśnić, w przeciwnym razie wstyd nam będzie za pana - skonstatował poseł. Jacek Dytkowski "Nasz Dziennik" 2008-02-06

Autor: wa