Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Z biurokracją walka o pieniądze

Treść

Przedsiębiorcy czekający na środki z funduszy unijnych, o które wystąpili, przeżywają gehennę. W skrajnych przypadkach oczekiwanie na refinansowanie wydatków ze środków unijnych trwa nawet ponad rok - zwracali uwagę posłowie. Według Ministerstwa Finansów, resort nie ma sobie nic do zarzucenia, a winny takiego stanu rzeczy jest cały mechanizm refundacji środków i sami beneficjenci środków, którzy składają błędnie wypełnione wnioski o pieniądze z unijnych funduszy. Sejm wysłuchał wczoraj informacji rządu w sprawie "zbyt długiego trwania polskiej procedury refinansowania wydatków ze środków pochodzących z Unii Europejskiej". Pytanie o to, czy rząd robi coś, aby ten proces skrócić, zadali swojej ekipie rządzącej posłowie Polskiego Stronnictwa Ludowego. - Refundacja ze środków Unii Europejskiej w Niemczech, Francji czy w innych krajach Europy Zachodniej trwa przeciętnie 30 dni. W Polsce natomiast, w skrajnych przypadkach nawet rok. Prowadzone są różne wyjaśnienia, kontrole, co doprowadza beneficjentów do rozpaczy - argumentował poseł PSL Leszek Deptuła. W rezultacie nasi przedsiębiorcy, czekając na refundację wydatków na inwestycje z unijnych funduszy, tracą pieniądze, zwłaszcza że mamy do czynienia ze sporym wzrostem cen materiałów budowlanych. Ministerstwo Finansów, jak się okazuje, nic albo niewiele może poradzić na ewentualne skrócenie okresu oczekiwania przez przedsiębiorców na pieniądze. - Ministerstwo ma tylko jedną z funkcji do wypełnienia w całym procesie. Na czas oczekiwania na środki wpływa cały system, który został przygotowany. W zależności od programu jest mniej lub więcej instytucji, które weryfikują złożone wnioski - poinformował wiceminister finansów Jacek Dominik. Jak wyjaśniał, najkrócej trwa pozyskiwanie środków z programów społecznych, a bardziej skomplikowane jest pozyskanie funduszy w dziedzinie rolnictwa i rybołówstwa. Dominik poinformował, że rola ministerstwa sprowadza się przede wszystkim do pozyskania środków, o które występują beneficjenci z Komisji Europejskiej. Jak zaznaczył, jego resort ma 12 dni na weryfikację złożonego wniosku i z tego się wywiązuje. Aby usprawnić przekazywanie pieniędzy, resort utworzył w budżecie coś na kształt funduszu. Jeśli wnioski o środki nie budzą wątpliwości, są one od razu przekazywane beneficjentowi. A dopiero później fundusz uzupełniany jest o pieniądze przekazane przez Komisję Europejską. - Sam sposób występowania Ministerstwa Finansów do Komisji Europejskiej o refundację jest regulowany przez prawo wspólnotowe. Komisja ma dwa miesiące na przekazanie środków, ale stara się ten czas przyspieszyć. Średni okres to pięć tygodni - dodał Dominik. Zdaniem wiceministra, schody zaczynają się na etapie weryfikacji wniosków o fundusze unijne przez instytucje zarządzające. A to głównie ze względu na błędy we wnioskach, za co odpowiadają sami wnioskodawcy. Jak jednak uważa poseł PSL Franciszek Stefaniuk, formularze do wypełnienia są na tyle skomplikowane, że gdyby posadzić przy nich tych ekspertów, którzy je wymyślili, to oni sami mieliby trudności z ich prawidłowym wypełnieniem. Jak zwrócił uwagę, dochodzi też do sytuacji, że instytucje wyspecjalizowane w doradzaniu, jak wypełniać wnioski o pieniądze z funduszy unijnych, popełniają błędy, co rodzi poważne konsekwencje dla przedsiębiorców i samorządów starających się o pieniądze. Inaczej niż Ministerstwo Finansów na sprawę patrzy była minister rozwoju regionalnego, posłanka PiS Grażyna Gęsicka. - To wszystko są nasze przepisy, a nie unijne. Należałoby zmienić logikę podejścia do beneficjentów - stwierdziła Gęsicka. Jej zdaniem, w sytuacji, gdy mamy do wydania znaczną pulę środków, aby przyspieszyć proces rozdziału funduszy, można od razu wypłacić je wnioskodawcom, a nie czekać na sprawdzenie, czy w złożonym przez nich wniosku "są postawione wszystkie kropki i przecinki". Istnieją bowiem, jak zaznaczyła, instrumenty, które pozwoliłyby na odzyskanie nienależnie wypłaconych pieniędzy. Według Dominika, taki sposób podejścia do rozdziału funduszy jest zbyt ryzykowny. Artur Kowalski "Nasz Dziennik" 2008-06-13

Autor: wa