Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Z Bakero, bez Stilicia?

Treść

Trener José Bakero ma zostać, odejdzie za to Semir Stilić i kilku innych zawodników. Spektakularnych transferów nic nie zapowiada, choć być może jakąś "perełkę" uda się wyłowić. Tak, najprawdopodobniej, wyglądać będzie najbliższa przyszłość poznańskiego Lecha, największego przegranego zakończonego w niedzielę sezonu piłkarskiej ekstraklasy.
Lech zajął w nim piąte miejsce, tracąc trzy punkty do czwartej Jagiellonii Białystok. Gdyby ją wyprzedził, zagrałby w kwalifikacjach Ligi Europejskiej, bo trzecia Legia Warszawa zdobyła Puchar Polski i na tej podstawie zapewniła sobie występy w pucharach. W finale pokonała "Kolejorza". Poznaniacy w niewielkim tylko stopniu przypominali zespół, który w poprzednich rozgrywkach sięgnął po tytuł. Wtedy w 30 kolejkach uzbierali 65 punktów, odnieśli 19 zwycięstw, przegrali tylko trzykrotnie. Zdobyli 51 bramek, z czego 18 sam Robert Lewandowski, król strzelców. Teraz zgromadzili o 20 (!) punktów mniej, wygrali 13 spotkań i ponieśli aż 11 porażek. Zdobyli 37 goli. Tyle liczby, które mówią wiele, ale nie wszystko. Przed rokiem na grę lechitów patrzyło się z przyjemnością, sposób, w jaki pokonywali rywali, imponował. Dziś mieli ogromne problemy z narzucaniem swoich warunków, zadowalali się skromnym prowadzeniem i często nie utrzymywali go do końca. Przegrali wiele spotkań z rywalami o dużo niższym potencjale, umiejętnościach, nie wspominając już o budżecie. A co ciekawe, ich skład zmienił się w niewielkim stopniu. Odszedł Lewandowski, zastąpił go Artjoms Rudnevs. Reprezentant Polski był co prawda absolutnie kluczowym zawodnikiem, lecz i Łotyszowi nie sposób odmówić umiejętności. Zimą klub zmienił Sławomir Peszko, lecz do Poznania wrócił Rafał Murawski. Inni architekci sukcesu, czyli Semir Stilić, Siergiej Kriwiec czy Manuel Arboleda, pozostali w zespole. Czemu zatem Lech wypadł tak słabo, czemu potrafił zachwycić w Lidze Europejskiej, odprawić z niczym Manchester City i Juventus Turyn, a w kraju nie radził sobie z Bełchatowem, Zagłębiem Lubin czy Cracovią? Trudne pytanie, nie ma na nie prostej odpowiedzi. Może piłkarze mieli kłopoty z koncentracją na boiskach w Bytomiu albo Chorzowie, poczuwszy smak wielkiej piłki w Manchesterze i Turynie? Może trenerzy (Jacek Zieliński i José Bakero) nie trafili z przygotowaniami, może podejmowali zadziwiające decyzje dotyczące rotacji w składzie, których zawodnicy do końca nie rozumieli? Może popsuła się atmosfera? Może zabójcza okazała się krótka ławka rezerwowych, nieudane transfery (Artur Wichniarek, JoĎl Tshibamba, Vojo Ubiparip)? Może. Faktem jest, że Lech nie tylko nie obronił tytułu, ale i nie zajął miejsca gwarantującego występy w europejskich pucharach. A to dla niego klęska pod względem sportowym, finansowym i wizerunkowym. Działacze już zapowiedzieli, że pociągnie to za sobą konsekwencje. Wprowadzony zostanie wariant oszczędnościowy, spektakularnych wzmocnień nie będzie, choć nie dojdzie również do wyprzedaży. Zielone światło na transfer ma tylko Semir Stilić. Bośniak nie ukrywa, że chce zmienić klimat, a że ma kontrakt do czerwca 2012 roku, poznaniacy mają ostatnią szansę zarobienia na nim konkretnych pieniędzy. Nie odejdzie za to Rudnevs, tak przynajmniej deklarują władze klubu. Nawet jeśli spłynie doń oferta na pięć milionów euro. Kilku zawodnikom kończą się za to umowy (w tym gronie są m.in. Bartosz Bosacki, Tomasz Bandrowski i Krzysztof Kotorowski) i można się spodziewać, że nie zostaną one przedłużone. Lech nie ma jednak zamiaru osłabić się na tyle, by w nowym sezonie nie powalczyć na nowo o najwyższe cele. Następcą Stilicia ma być Aleksander Tonew, uważany za jeden z największych talentów w bułgarskim futbolu. W kręgu zainteresowań poznaniaków jest Tomasz Kupisz, zdolny skrzydłowy Jagiellonii. "Kolejorz" musi mieć w składzie gwiazdy także po to, by zapełnić stadion. Wpływy ze sprzedaży biletów i karnetów zajmują bardzo ważne miejsce w budżecie.
Ligowa klęska kosztowała już posadę dyrektora sportowego klubu Marka Pogorzelczyka oraz kierownika drużyny Łukasza Mowlika. Co ciekawe, wbrew przypuszczeniom, kolejną szansę dostanie Bakero. Hiszpan, nielubiany przez kibiców, cieszy się poparciem właściciela klubu i nie jest uważany za głównego winowajcę ostatnich niepowodzeń.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2011-06-02

Autor: jc