Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wyjść poza ramy politycznej poprawności

Treść

W całej starej Europie pojawiła się olbrzymia liczba ludzi wierzących i praktykujących, szczególnie z Polski, którzy swoim przywiązaniem do wiary i Kościoła zmuszają miejscowych do ponownego przemyślenia własnego stosunku do Boga

Z prof. dr. hab. Piotrem Małoszewskim, kawalerem Orderu św. Sylwestra Papieża, wiceprzewodniczącym Chrześcijańskiego Centrum Krzewienia Kultury, Tradycji i Języka Polskiego w Niemczech, rozmawia Waldemar Maszewski

Co stało się z niemieckimi partiami, mającymi w swojej nazwie wpisane "chrześcijaństwo"? Mówię oczywiście o CDU i CSU, które nie zawsze odważnie potrafią bronić systemu wartości wypływającego z wiary.
- Moim zdaniem, w obecnych part
iach politycznych brakuje ludzi z charyzmą i charakterem, przywódców, którzy by pociągnęli za sobą innych własnym życiem i postawą. Dzisiejsze partie i ich liderzy myślą i planują tylko w kategoriach wygrania następnych wyborów. Po ogłoszeniu ich wyników zaczyna się natychmiast następna czteroletnia kampania wyborcza. W tej walce o elektorat decydującą rolę odgrywają media, więc politycy starają się, jak mogą, by stworzyć w nich jak najlepszy swój wizerunek. To w konsekwencji prowadzi do tego, że wolą nie narażać się poruszaniem kwestii, które wychodzą poza ramy poprawności politycznej narzuconej przez media. W tym momencie ugrupowania zapominają o tym, że w nazwach swoich partii mają wpisane "chrześcijaństwo".

Czy grozi nam, że w przyszłości politycy w całej Europie będą ukrywać swoją wiarę, kierując się wyborczym pragmatyzmem?
- Głośna i aktywna mniejszość zawsze wygra, jeśli milcząca większość pozostanie cicha i bierna. Demokracja i wolność, szczególnie wolność religijna, nie są podarkami historii danymi na wieczność. Każdego systemu wartości trzeba więc umieć i chcieć bronić. Jeśli dzisiejsi chrześcijanie nie będą walczyć o zachowanie swojego systemu wartości, jeśli nie zrozumieją, że ich obowiązkiem jest walczyć o prawo do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, o rodzinę, o wychowanie dzieci i o prawo do własnego przeżywania wiary, to może dojść do tego, że będą bali się przyznać przed otoczeniem, że są chrześcijanami. Na razie w Europie nie żyjemy jeszcze w takich czasach, ale nie wolno nam zapominać, iż w dzisiejszym świecie są kraje, gdzie za wiarę chrześcijańską oddaje się życie.

Czy uprawnione jest powiedzenie, że społeczeństwo niemieckie staje się ateistyczne?
- Patrząc przez pryzmat środków masowego przekazu, które są wręcz antychrześcijańskie, można odnieść wrażenie, że grozi nam sekularyzacja życia i całkowite odejście od Boga. Z pewnością tak się też dzieje, ale nie wydaje mi się, iż należy już dzisiaj malować całkowicie czarny obraz. W dalszym ciągu jedna trzecia niemieckiego społeczeństwa przyznaje się, że jest wyznania rzymskokatolickiego, płaci podatek kościelny, a około 14 proc. uczęszcza regularnie na niedzielne Msze Święte (tj. około 3,5 miliona wiernych). Kolejna jedna trzecia obywateli przyznaje się do Kościoła ewangelickiego. Tylko około jedna czwarta społeczeństwa uważa się za ateistów. Natomiast patrząc w przyszłość, niewątpliwie dużym zagrożeniem dla Kościoła katolickiego w Niemczech jest brak powołań kapłańskich. Na ok. 26 milionów wiernych jest tylko niecałe 10 tys. aktywnych kapłanów, w tym 10 procent to obcokrajowcy. Obserwujemy coraz powszechniejsze oddawanie katechezy w ręce świeckich, którzy często sprowadzają ją do religioznawstwa, małą liczbę dzieci i młodzieży w kościołach oraz zanik sakramentu pokuty.

Czy możemy stwierdzić, że mimo tych wszystkich negatywnych tendencji tempo występowania wiernych z Kościoła uległo zahamowaniu?
- Tak, równocześnie w całej starej Europie pojawiła się olbrzymia liczba ludzi wierzących i praktykujących, szczególnie z Polski, którzy swoim przywiązaniem do wiary i Kościoła zmuszają miejscowych do ponownego przemyślenia własnego stosunku do Pana Boga. Chrześcijanin nie może więc tracić nadziei, ale musi też pamiętać i przypominać innym, że za odejście od Pana Boga i Jego Przykazań płaci się później bardzo wysoką cenę.

Czy nie jest tak, że wśród milionów niemieckich chrześcijan, w tym katolików, zabrakło w ostatnich latach tych, którzy zawalczyliby o swoją wiarę?
- Nie zgadzam się, że brakuje katolików walczących o swoją wiarę. W Niemczech jest niewątpliwie wielu biskupów, którzy nie boją się twardo bronić wartości chrześcijańskich. Wystarczy też popatrzeć, jak wielu ludzi świeckich angażuje się w Niemczech w działalność społeczną w Kościele. Po przyjeździe Ojca Świętego Benedykta XVI setki tysięcy tych może zepchniętych do katakumb katolików wyszło jednak na ulice Bawarii. Nie tylko z ciekawości, ale również z potrzeby serca, by pozdrowić i zobaczyć choć raz w życiu Namiestnika Chrystusowego na ziemi. Katolicy nie walczą jednak zbrojnie, nie organizują ulicznych demonstracji, nie "hałasują", więc ich cichy głos nie przebija się przez media. W środkach masowego przekazu dominują głośne mniejszości, które starają się narzucić w dyktatorski sposób tzw. poprawność polityczną. To powoduje, że wielu ze strachu daje się niestety zmusić do milczenia.

Dziękuję bardzo za rozmowę.





Profesor dr hab. Piotr Małoszewski, Polak mieszkający w Monachium, jest współzałożycielem i wiceprzewodniczącym Chrześcijańskiego Centrum Krzewienia Kultury, Tradycji i Języka Polskiego w Niemczech, którego głównym celem jest wychowanie młodego pokolenia w duchu i w zgodzie z nauką Kościoła rzymskokatolickiego. Centrum zrzesza katolicką Polonię działającą społecznie we wszystkich polskich ośrodkach duszpasterskich na terenie Niemiec. Ojciec Święty Benedykt XVI przyznał prof. dr. hab. Piotrowi Małoszewskiemu Kawalerski Order św. Sylwestra Papieża, który został mu wręczony osobiście przez ks. kard. Fridricha Wettera z diecezji Freising Monachium. Order jest przyznawany świeckim za ich wyjątkowe zasługi dla Kościoła katolickiego.
Nasz Dziennik - Nr 110 (2823)

Autor: bj

Tagi: polityczna poprawność chrześcijaństwo