Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wyjątki od kary

Treść

Zdjęcie: Mateusz Marek/ Nasz Dziennik

Z dr. Markiem Dobrowolskim, konstytucjonalistą z KUL, rozmawia Marcin Austyn

Coraz częściej słyszymy o „prawie do aborcji”. Można w taki sposób postrzegać obowiązujące przepisy?

– Polski system prawa, począwszy od Konstytucji, poprzez ustawę o Rzeczniku Praw Dziecka, regulacje kodeksu cywilnego, kodeksu karnego, a skończywszy na ustawie potocznie zwanej antyaborcyjną, pozwala twierdzić, że polega on na ochronie życia od poczęcia. Funkcjonują jedynie wyjątki od karania za dokonanie aborcji w ściśle określonych przypadkach. Zatem mówienie tu o jakimś „prawie do aborcji” jest nieuprawnione.

Szczególnie że owo nieistniejące prawo zestawia się z prawem do życia.

– Warto cofnąć się do dyskusji dotyczącej ochrony życia, jaka przetoczyła się w latach 90., kiedy decydowano o kształcie ustawy o planowaniu rodziny. Obrońcy życia i zdeklarowani zwolennicy aborcji stanowili wówczas dwie dość wąskie grupy społeczne. Debata prowadzona wokół uchwalenia tej ustawy to zmieniła i znacząca część społeczeństwa dała się przekonać, że życie zaczyna się od poczęcia. I właściwie do tzw. sprawy Agaty ta kwestia nie wzbudzała większych kontrowersji. Zaistnienie potocznego przekonania, że życie ludzkie zaczyna się od poczęcia, było wynikiem nie tylko zmian prawa, ale także poruszającej szeroką widownię debaty publicznej.

W efekcie aborcja zaczęła być pokazywana w negatywnym świetle, nawet w kulturze masowej, w filmach fabularnych, przedstawieniach teatralnych, słuchowiskach radiowych itp. Dopiero to pokazuje, jaką drogę przeszliśmy. Mówię o tym, gdyż wydaje się, że środowiska proaborcyjne doskonale zdają sobie sprawę, w jakiej znalazły się sytuacji. A takie inicjatywy jak choćby obywatelski projekt dotyczący zakazu aborcji eugenicznej tylko potwierdzały ten stan. Pojawiały się jednak też pewne zdarzenia zmieniające ten niekorzystny dla środowisk proaborcyjnych trend.

To wspomniana sprawa Agaty spowodowała, że rozszerzono rozumienie wyjątku dla przeprowadzenia aborcji, jakim była ciąża będąca wynikiem naruszenia prawa, wówczas rozumianego jako gwałt, na osoby nieletnie. Widać zatem, że nie tylko przepisy są tu istotne, ale też ich interpretacja. Stąd też przypadek prof. Bogdana Chazana odczytuję jako kolejną próbę odwrócenia tej korzystnej dla obrońców życia tendencji. Próbuje się pokazać, że sprawa aborcji wcale nie jest tak oczywista, jak nam się wydawało, i że w wielu przypadkach należy sięgać po to rozwiązanie.

Ochrona życia od poczęcia do naturalnej śmierci zyskałaby mocną sankcję, gdyby w Konstytucji znalazł się zapis zawierający takie rozwiązanie prawne.

– Były takie próby i gdyby się powiodły, stanowiłyby znaczne wzmocnienie procesu, o którym wspomniałem. Jak wiemy, stało się jednak inaczej. To nie zmienia faktu, że system prawny powinien stać na gruncie ochrony życia. Jednak w tym momencie bardziej aktualnym problemem niż zmiana prawa jest przeciwstawienie się na płaszczyźnie mentalnej, kulturowej zjawiskom proaborcyjnym. Takie ruchy są widoczne, ale są niewystarczające.

Szczególnie że w tę dyskusję włączają się politycy. Przypomnę, że to Ewa Kopacz, marszałek Sejmu, broniąc decyzji Hanny Gronkiewicz-Waltz w sprawie prof. Chazana, uznała, że nie można się zbawiać kosztem pacjentów. Tego rodzaju sytuacje nie tylko rodzą zamieszanie wśród wiernych, ale są też wejściem osób pełniących wysokie stanowiska państwowe w kompetencje Kościoła.

Moim zdaniem, urząd nauczycielski Kościoła powinien tu stanowczo zareagować. Przecież wobec osób będących w Kościele, a tak jest postrzegana pani prezydent Warszawy, istnieje cały szereg środków – od ewangelicznego napomnienia, aż po rozwiązania znane z Kodeksu prawa kanonicznego.

Najważniejszym problemem jest zatem nie zmiana, ale interpretacja prawa?

– Odpowiednia zmiana prawa jest konieczna, pamiętajmy jednak, że nawet dobry system prawny wymaga wykładni i podlega interpretacji. Zatem ten kontekst kulturowy ma tu znaczenie. Ponadto perspektywa zmiany prawa to długa i trudna droga. Palącym problemem jest zdecydowane i jednoznaczne występowanie ludzi Kościoła, a także tzw. ludzi dobrej woli w obronie życia, co dziś przekłada się na obronę prof. Chazana. Tu chodzi o całe środowisko medyczne, a w szerszym ujęciu o to, jakie przekonanie będzie dominowało w społeczeństwie. Środowiska proaborcyjne mocno działają, by odwrócić obecną tendencję, bo dominującym poglądem wciąż jest obrona życia.

To może warto – możliwie szybko – zmienić choćby przepisy dotyczące klauzuli sumienia?

– Z pewnością obowiązek wskazania przez lekarza odmawiającego wykonania aborcji ze względu na sumienie miejsca, w którym zostanie przeprowadzona, jest wielce wątpliwy zarówno pod względem prawnym, jak i moralnym. Pozostaje on też w sprzeczności z samą ideą klauzuli sumienia. Bo jeżeli w sumieniu lekarza nie mieści się dokonanie aborcji, to dlaczego miałoby mieścić się wskazanie placówki, która tego dokona?

Sądzę, że obecny stan prawny w tym obszarze należy uporządkować. Znów jednak wracamy do problemu kontekstu kulturowego, bo do tej pory nikt nie kwestionował klauzuli sumienia i nie stawiano na ostrzu noża tego, czy lekarze mają wskazywać „zastępcę” czy też nie. Oczywiście są możliwości, aby precyzyjniej ująć w ramy prawa stanowionego klauzulę sumienia, i trzeba do tego dążyć, ale to też wszystkiego nie załatwi. Bo tu chodzi o złamanie sumień lekarzy. Znów pojawia się kontekst kulturowy: jak ta klauzula będzie rozumiana, czy organy państwa będą mogły wyciągać konsekwencje prawne, służbowe wobec osób powołujących się na klauzulę. To wszystko można uregulować prawnie, ale powtarzam – istotą będzie praktyka stosowania tejże klauzuli.

Oceną artykułu o klauzuli sumienia zajmie się Trybunał Konstytucyjny. Trzeba takiego rozstrzygnięcia, by zmienić wątpliwe zapisy?

– Warto podejmować takie kroki. Środki prawne, które mogą doprowadzić do sprecyzowania klauzuli sumienia, tak by była ona zadowalająca dla lekarzy, którzy chcą do niej się odwoływać, są potrzebne. Jednak spór toczy się na wielu płaszczyznach, stąd też potrzeba działań wielowymiarowych. Bo jeżeli nie zajmiemy stanowiska w dyskusji, to sprawy oczywiście jakoś się ułożą, ale zapewne nie po naszej myśli. Sądzę jednak, że obrońcy życia mają dostatecznie dużo atutów, by wygrać ten spór. Wystarczy je tylko uruchomić i działać konsekwentnie.

Dziękuję za rozmowę.

Marcin Austyn
Nasz Dziennik, 4 sierpnia 2014

Autor: mj