Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wszystko, co mają

Treść

Mieszkańcy Ochmanowa od lat nie mogą się doczekać usunięcia szkód powodziowych

Początek lipca 1997 roku był dla mieszkańców Ochmanowa w gminie Niepołomice dramatyczny. Niepozorny na co dzień potok Bogusława w ciągu godziny przeistoczył się w groźną rzekę. Rwący, wzbierający niemal z minuty na minutę nurt wyrywał kilkudziesięcioletnie drzewa, podmywał stojące wzdłuż brzegów domy, uszkodził most. Skutki powodzi są odczuwane do dziś.

Ewa Jaśkiewicz-Bialik, emerytka ze starego portfela, repatriantka z Żołkwi, wychowywała się w domu dziecka. Zanim trafiła do Ochmanowa, nigdy nie miała nic własnego. Gdy w czasach PRL-u udało się jej zdobyć małe spółdzielcze mieszkanie w Krakowie, czuła się jakby weszła w posiadanie wielkiego majątku. Nie przypuszczała, że nowa Polska będzie o wiele mniej przyjazna dla takich jak ona. To, że przez lata była solidną pracownicą wielu krakowskich instytucji nie miało żadnego znaczenia, gdy przyszło jej tłumaczyć się przed władzami spółdzielni z zaległego czynszu. Było jej wstyd, bo nigdy wcześniej nie miała długów. 500-złotowa emerytura starczała raptem na jedzenie dla niej i syna, prąd, rzeczy niezbędne do życia.

Na początku 1997 r., przyparta do muru, postanowiła sprzedać zadłużone w spółdzielni mieszkanie, a za otrzymane pieniądze (kilkadziesiąt tysięcy złotych) kupić mały domek w Ochmanowie, gdzie jeździła wcześniej do znajomych. Budynek był co prawda stary (z początku ubiegłego wieku), ale wtedy miała trochę więcej sił. Nie przypuszczała, że szczęście trwać będzie zaledwie kilka miesięcy.

Gdy kupowała domek, cieszyło ją, że będzie mieszkać w malowniczym otoczeniu, na wysokiej skarpie nad potokiem.

Nie brała pod uwagę, że strumień o wdzięcznej nazwie Bogusława może gwałtownie przybrać, zalewając stojące na skarpie domy. Tak się stało w lipcu 1997 r. Żywioł podmył nie tylko jej dom. Zniszczył również inne gospodarstwa, pobliską drogę i most. Protokół sporządzony przez likwidatorów szkód popowodziowych zawiera wiele punktów, których realizację obiecano mieszkańcom Ochmanowa w najbliższym czasie. Do dzisiaj, a więc w ciągu prawie 9 lat, niewiele z tych ustaleń wykonano. Zrobiono jedynie umocnienie małego kawałka skarpy nad potokiem Bogusława. Umocnienie kończy się na zakręcie rzeczki, co sprawia, że każdy większy deszcz potęguje przybór wody, która z dużą siłą uderza o to umocnienie.

W domu Ewy Jaśkiewicz-Bialik pogłębiły się rysy i pęknięcia, a powstające nowe szczeliny dowodzą, że ściany wciąż osiadają. Jednego z pomieszczeń w ogóle nie używa, bo boi się o swoje życie. Zawilgocenia, spowodowane kolejnymi podtopieniami, spowodowały, że tynk się sypie, a podłoga "chodzi".

Ewa Jaśkiewicz-Bialik, opierając się na ustaleniach, poczynionych w 1997 i 1999 roku, kiedy to

obiecano mieszkańcom

Ochmanowa inwestycje zabezpieczające potok Bogusława przed wylewaniem, kieruje pismo za pismem do wszystkich możliwych urzędów i instytucji. Jej starania popierają mieszkańcy osiedla Zarzecze, którzy nie mogą się doprosić naprawy mostu i zniszczonej drogi.

- Strach jechać przez ten most, bo grozi zawaleniem. Chyba musi dojść do nieszczęścia, żeby ktoś sobie o nas przypomniał - wzdycha Anna Pieprzyca, jedna z sąsiadek Ewy Jaśkiewicz-Bialik. Współczuje właścicielce uszkodzonego przez powódź domku. - Ona nie ma zdrowia, a mieszkając w tych warunkach, może się nabawić wielu innych chorób. Nawet nie chcę myśleć, co by się stało, gdyby jeszcze raz powtórzyła się straszna powódź z 1997 roku. Jej dom by tego nie wytrzymał - ocenia.

Podczas ulewnych deszczy Ewa Jaśkiewicz-Bialik nie śpi ani godziny. Czuwać praktycznie przez całą dobę muszą także jej sąsiedzi z naprzeciwka. Młode małżeństwo Salawów niedawno przeprowadziło się do Ochmanowa z kilkumiesięcznym dzieckiem. Byli w podobnej sytuacji jak sąsiadka. Właściciel kamienicy w Krakowie, gdzie mieszkali, tak wywindował czynsz, że nie byli w stanie go płacić. Domek w Ochmanowie znaleźli w ciągu jednego niedzielnego popołudnia. Zapłacili 85 tys. zł i cieszyli się do pierwszych ulew. Od tego czasu zawsze pod ręką mają bagaż, aby w razie niebezpieczeństwa uciec od groźnego żywiołu. To jednak ostateczne wyjście. Z rzeczy materialnych mają przecież tylko ten dom.

Ewa Jaśkiewicz-Bialik chwali sąsiadów. Mówi, że w Ochmanowie mieszkają życzliwi ludzie, którzy wspierają ją w trudnych chwilach. Suchej nitki nie zostawia natomiast na sołtysie, który w jej opinii nie robi nic, aby zabezpieczono skarpę Bogusławy i naprawiono most.

Sołtys Adam Suma odpiera zarzuty. Ale nie ma zbyt wielu argumentów. Według niego, domek pani Ewy sypie się, bo jest stary; umocnienie skarpy niewiele tu pomoże. Tymczasem właścicielka ma opinie specjalistów, z których wynika, że uszkodzenia powstały nie w związku z metryką domu, ale na skutek systematycznych podtopień.

Ewa Jaśkiewicz-Bialik przyznaje, że z Urzędu Gminy otrzymuje doraźną pomoc. Burmistrz Niepołomic Stanisław Kracik osobiście spowodował, że dostała trochę materiałów na ratowanie domu. Burmistrz interweniuje również co jakiś czas w zarządzie melioracji w sprawie umocnienia skarpy nad Bogusławą. Niestety, bezskutecznie.

Dlaczego interwencje mieszkańców Ochmanowa i burmistrza Niepołomic nie przynoszą rezultatów? Andrzej Nąckiewicz z Małopolskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Krakowie odpowiada krótko:

"z powodu braku pieniędzy".

- Pieniędzy jest tak mało, że działamy jak straż pożarna, reagując wyłącznie w sytuacji zagrożenia życia - wyjaśnia. Problemy mieszkańców Ochmanowa są mu bardzo dobrze znane, ale "nie ma widoków, aby w najbliższym czasie można było je rozwiązać".

A co będzie, gdy znów, jak w 1997 roku, przyjdzie wielka woda? - To strasznie zabrzmi, ale powiem, że życzyłbym sobie tego, bo w dramatycznych sytuacjach pieniądze jakoś się znajdują - mówi Andrzej Nąckiewicz.

Z informacji podanej niedawno do publicznej wiadomości przez Zbigniewa Kota, dyrektora Małopolskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych, wynika, że po ostatnich powodziach (lata 1997-2005) w województwie usunięto tylko około połowy powstałych szkód. Jest raczej mała szansa na załatwienie wszystkich zobowiązań. Z roku na rok Małopolska dostaje na to mniej pieniędzy.

GRAŻYNA STARZAK

"Dziennik Polski" 2006-05-12

Autor: ab