Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wsteczny bieg Wisły

Treść

Zapaść Wisły Kraków trwa. Podopieczni Roberta Maaskanta, po odpadnięciu z Ligi Mistrzów, w fatalnym stylu przegrali na własnym stadionie z Lechią Gdańsk w meczu 5. kolejki ekstraklasy. Jedynym, który przekonuje, że "Biała Gwiazda" wciąż posiada jakość, pozostał holenderski trener.
O tej jakości długo mówił przed spotkaniem z gdańszczanami, twierdząc, że jego piłkarze na krajowym podwórku wreszcie zaprezentują pełnię swych możliwości. Jeśli potyczka z Lechią miała być egzaminem, to został on oblany na całej linii. Wisła zagrała bowiem fatalnie, chaotycznie i bez pomysłu. Zawiodły jej gwiazdy, apatyczne i bez formy. Gdańszczanie zaprezentowali się jako zespół bardziej zgrany, lepiej się rozumiejący i wiedzący, po co wyszedł na boisko. W 54. minucie jedynego gola zdobył Piotr Wiśniewski, ale tych bramek mogło być więcej. Gospodarzy ratował Sergei Pareiko. - Wciąż mamy jakość, wiemy o tym. Jestem pewien, że moi zawodnicy się podniosą - powiedział Maaskant, ale jeszcze kilka podobnych spotkań, a pożegna się z posadą. Dzisiejszej Wiśle brakuje bowiem tego, o czym na okrągło opowiada - jakości.
Trzy punkty do swego konta dopisała Polonia Warszawa. Tym razem "Czarne Koszule" pokonały Bełchatów, choć po kwadransie przegrywały. Bramkę dla gości zdobył Dawid Nowak, a więc niedoszły gwiazdor drużyny z Konwiktorskiej. Miejscowi odpowiedzieli jednak błyskawicznie, a po raz kolejny w sezonie przypomniał o sobie Brazylijczyk Bruno. Tym razem pięknie wykorzystał sytuację sam na sam. Mecz, tuż po przerwie, rozstrzygnął Łukasz Teodorczyk. - Mam mieszane odczucia odnośnie do naszej gry, jestem niezadowolony z końcówki, niepotrzebnie nerwowej (od 84. min goście grali w 10 po czerwonej kartce dla Zlatko Tanevskiego). Gdybyśmy nie wygrali, to nie wiem, co działoby się w szatni - przyznał trener polonistów Jacek Zieliński.
Na pierwsze, historyczne, zwycięstwo w ekstraklasie czeka beniaminek z Bielska-Białej. Podbeskidzie atakowało, grało z wielkim sercem, stwarzało sobie sytuacje, ale zapominało o obronie. To się zemściło, punkty pojechały do Kielc. - Boli mnie to, że sami przyczyniliśmy się do straty wszystkich bramek - żalił się trener Robert Kasperczyk.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2011-08-29

Autor: jc