Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Współczesna pieta

Treść

Emil Piotr Barchański, obok Grzegorza Przemyka, z którym się przyjaźnił (o czym niedawno wspominała na niniejszych łamach Ligia Grabowska-Urniaż w rozmowie z Piotrem Czartoryskim-Szilerem), był jedną z najmłodszych ofiar stanu wojennego. I podobnie jak w sprawie Przemyka, tak i tu sprawa śmierci chłopca dotąd nie została wyjaśniona. Dziwnie tajemnicze okoliczności, niepozwalające dotąd na radykalne rozwiązanie tej tajemnicy, budzą najrozmaitsze domysły. Być może osoby odpowiedzialne za tę niewinną śmierć w dalszym ciągu piastują ważne stanowiska polityczne, decyzyjne, lub też "zza węgła" wpływają na życie polityczne w Polsce. Niewykluczone również, iż są powiązani rodzinnie, partyjnie czy też biznesowo z osobami będącymi dziś na tzw. podium "autorytetu". Ujawnienie ich, tak jak w przypadku powiązań mafijnych z politykami, mogłoby zadziałać na zasadzie domina, w którym gdy ruszysz jeden klocek, zawali się cała konstrukcja. Oczywiście, nie mam konkretnych dowodów na stawianie takiej tezy, jednakże rozmaite okoliczności, jak na przykład ciągłe umarzanie śledztwa w tej sprawie, czy informacje, iż akta dotyczące sprawy Barchańskiego zaginęły lub zostały zniszczone na początku lat dziewięćdziesiątych - są wielce wymowne. W najbliższy poniedziałek Teatr Telewizji w ramach Sceny Faktu wyemituje spektakl "Sprawa Emila B." poświęcony właśnie śmierci Barchańskiego. Można powiedzieć, iż w pewnym sensie spektakl ten przyczynia się do wypełniania "białych plam" naszej najnowszej historii. Reżyserka przedstawienia, Małgorzata Imielska napisała sztukę w oparciu o dokumenty znajdujące się w Instytucie Pamięci Narodowej. Jak sama wyznała na łamach prasy, wiele miesięcy zbierała materiały i niemal jak detektyw prowadziła śledztwo. Stąd - jak zapewnia - tekst jej sztuki oparty jest wyłącznie na faktach, które może udowodnić. Spektakl opowiada o kilku ostatnich miesiącach z życia Emila, od marca, kiedy został aresztowany pod zarzutem podpalenia pomnika Dzierżyńskiego w Warszawie, do czerwca 1982 roku, gdy jego ciało zostało znalezione 500 m od Wisły. Ale rzeczywisty czas akcji przedstawienia to jesień 2007 roku, kiedy to prokurator IPN (dobra, wyważona rola Piotra Grabowskiego), pragnąc wyjaśnić sprawę śmierci chłopca, przesłuchuje jego matkę, Krystynę Barchańską. Wizerunek Emila i jego życie poznajemy głównie poprzez jej narrację. Pokazane na początku spektaklu wnętrze mieszkania Barchańskich z zawieszonym na ścianie obrazem Matki Bożej ma swoją kontynuację w opowieści matki o synu: "Dla Emila wszystko się zaczęło po sierpniu '80. Wcześniej nie. Ale kiedy widział tych strajkujących, jak się modlili, ich Mszę... Wtedy zaczął chodzić do kościoła. Wówczas ani mój mąż, ani ja tego nie robiliśmy. A Emil chodził. Sam". Gdy w proteście przeciw politycznym represjom założył organizację "Konfederacja Młodzieży Polskiej Piłsudczycy", wszyscy, którzy do niej wstępowali, składali przysięgę. "Przysięgali wobec Boga" - mówi matka. Wzorowali się na Armii Krajowej i tzw. piątkowym systemie organizacyjnym dla bezpieczeństwa. Roznosili ulotki, nielegalną prasę, aż wreszcie podpalili pomnik Dzierżyńskiego i nie wszystkim udało się uciec. Kolega Emila, Marek, zbity, spałowany trafił do aresztu, wytoczono mu proces. Emila zgarnięto przy innej okazji. Zarzut: podpalenie pomnika. W areszcie podczas przesłuchań nakłaniany, zastraszany, bity obciążył zeznaniami niewinnego kolegę, Sokołowicza. Ale podczas rozprawy sądowej odwołał swoje zeznania, mówiąc, że wszystko, co powiedział w śledztwie, było wymuszone biciem. Na pytanie sędziny: "Kto świadka bił?", odparł: "Ci, co biją, nie przedstawiają się, ale ci, którzy przesłuchiwali, muszą wiedzieć, kto bił". I może by żył, gdyby na kolejne pytanie sędziny: "Czy świadek rozpoznałby tych, którzy go bili?", nie odpowiedział: "Tak. W każdej chwili". Niedługo potem już nie żył. W zapiskach, które matka znalazła jakiś czas temu, opisywał, jak wyglądały przesłuchania w śledztwie: "Boję się, że gdybym zaczął wyliczać, jak mnie bili lub co wobec mnie zastosowano, to by w to nie uwierzono. Bo ja sam bym w to nie uwierzył". Kiedy go aresztowano, do 17 lat brakowało mu kilku miesięcy. Potem, w sądzie, podczas rozprawy, zapytany o wiek, odparł, że za miesiąc będzie miał 17 lat. Ale nie dożył swoich urodzin. W jego siedemnaste urodziny matka musiała identyfikować zwłoki syna. Nie dopuszczono, by w następnej rozprawie wskazał palcem tych, którzy go katowali podczas śledztwa, wymuszając nieprawdziwe zeznania. Znamiennie brzmią pod koniec spektaklu słowa pracownika pionu śledczego w IPN (w tej roli Maciej Kozłowski), że ten, który przesłuchiwał Emila, został wydalony z milicji w 1983 roku i obecnie pod Warszawą prowadzi szkolenia dla młodzieży z zasad bezpieczeństwa. Drugi jeszcze do niedawna był ważną postacią w policji. Trzeci, który mógłby być bardzo ważnym świadkiem, bo ostatni widział żywego Emila, niejaki Hubert jest nieznany, jego nazwisko nie figuruje nigdzie. Niewykluczone, że był agentem. I ważna konkluzja, że na razie nie można do tych osób dotrzeć. Może przy okazji jakiegoś innego śledztwa coś się znajdzie. W roli Emila występuje Krzysztof Piątkowski. Aktor łączy w niej chłopięcość postaci z odwagą dojrzałego mężczyzny. Ale najważniejszą aktorsko postacią, na której spoczywa narracja całego spektaklu, jest matka, Krystyna Barchańska. Matka Marii Ciunelis jest niczym matka bolejąca nad śmiercią swego jedynego syna, którego nie zdołała uchronić od tragedii, a potem doprowadzić do jej wyjaśnienia. Maria Ciunelis gra nadzwyczaj wyraziście, przejmujący smutek na jej twarzy odzwierciedla stan jej duszy, ciągle pozostającej w żałobie po ukochanym dziecku. To przejmująca rola, aktorka gra głównie twarzą, jej ból widzimy też w ułożeniu rąk, w nieświadomym przesuwaniu jakichś drobiazgów na biurku. Przeżywanie śmierci syna odbywa się w jej sercu nieustannie. Dobra, wyrazista i przekonywająca rola, choć chwilami wydaje mi się poprowadzona za bardzo naturalistycznymi środkami. Temida Stankiewicz-Podhorecka "Sprawa Emila B.", scen. i reż. Małgorzata Imielska, kost. Ewa Krauze, zdj. Paweł Flis, Teatr Telewizji - Scena Faktu, emisja 25 lutego 2008 roku. "Nasz Dziennik" 2008-02-23

Autor: wa