Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wojna z pornografią

Treść

Stowarzyszenie Twoja Sprawa apeluje o wysyłanie protestów do HDS Polska, właściciela salonów prasowych Inmedio, by usunął z widocznych miejsc pisma pornograficzne. Prezes spółki Andrzej Kacperski nie ma sobie nic do zarzucenia.

HDS Polska jest częścią francuskiej Grupy Lagardřre Services, zajmuje się dystrybucją i sprzedażą prasy pod markami Relay i Inmedio. Można tam nabyć wiele tytułów, także niestety wydawnictw pornograficznych. Z zażenowaniem wskazują na to osoby, które miały okazję skorzystać z salonów prasowych francuskiej spółki. Wysyłają w związku z tym e-maile z protestami do Andrzeja Kacperskiego, prezesa HDS Polska, w ramach akcji zainicjowanej przez Stowarzyszenie Twoja Sprawa (STS).
- Oczekuję tego, że prezes spełni postulat zawarty w moim liście. Mianowicie, że reklamy pornografii z użyciem kobiet, a nawet młodych dziewcząt, nie będą w tak nachalny sposób reklamowane - oznajmia Agnieszka Bogucka, prezes warszawskiego oddziału stowarzyszenia. Według niej, jeżeli firma otrzyma kilka tysięcy e-maili z protestami, akcja będzie skuteczna, ponieważ pod jej wpływem materiały pornograficzne znikną z wystaw sklepowych. - Oni mają prawo je sprzedawać, ale nie mogą tego robić w sposób podkreślający ich obecność. Dlatego że do kiosków chodzą dzieci, młodzież - zwraca uwagę Bogucka. "Salony prasowe sieci Inmedio są miejscami, w których natarczywie promuje się ostrą pornografię. Widoczne dla konsumentów, w tym dzieci, okładki pism i filmów pornograficznych zawierają bardzo wulgarne seksistowskie treści uprzedmiotawiające kobiety. Co więcej, pisma i filmy te są dodatkowo reklamowane jaskrawymi szyldami pełniącymi rolę ekspozytorów" - napisała prezes Bogucka w liście do Kacperskiego. Jednocześnie kieruje do niego prośbę o niezwłoczną osobistą interwencję, w wyniku której okładki pism i filmów pornograficznych nie będą widoczne dla osób, które sobie tego nie życzą, oraz znikną z salonów prasowych Inmedio szyldy reklamujące wydawnictwa pornograficzne.
Jak zaznacza Rafał Porzeziński, rzecznik STS, każdy może włączyć się w tę akcję, wysyłając e-mailem protest znajdujący się na stronach internetowych organizacji. - Jesteśmy zdziwieni, że firma, która w intensywny sposób weszła do branży sprzedaży czasopism w Polsce, tak słabo dba o swoich klientów. Dlatego że metoda ekspozycji prasy o treściach pornograficznych w tej sieci jest zatrważająca i cofa nas o parę ładnych lat w stosunku do tego, co już udało się na polskim rynku osiągnąć - ocenia Porzeziński. Podkreśla, że eksponowanie wulgarnych napisów jest ścigane z kodeksu wykroczeń. - Ale można się też zastanawiać, czy nie jest tu łamany kodeks karny art. 202, mówiący o tym, że kto naraża nieletnich na styczność z tego typu treściami, podlega karze nawet łącznie z sankcją pozbawienia wolności - zauważa rzecznik. Stowarzyszenie powołuje się także na art. 141 kodeksu wykroczeń, zgodnie z którym, kto w miejscu publicznym umieszcza nieprzyzwoite ogłoszenie, napis lub rysunek albo używa słów nieprzyzwoitych, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych albo karze nagany.
- Najpierw należy wyjść z definicji pornografii, czyli trzeba by zakwalifikować te materiały jako pornograficzne - twierdzi mecenas Piotr Kwiecień. Według niego, w naszej polskiej rzeczywistości jest to jednak bardzo trudne. - Ponieważ spora część m.in. przedstawicieli świata nauki uważa, że takie materiały mają charakter co najwyżej erotyczny. I tak to się eufemistycznie nazywa, traktując jako coś innego niż sui generis pornografia - mówi mecenas. Dodaje, że inicjatywa wysyłania apeli do firmy jest bardzo dobra. Prezes Kacperski w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" jest natomiast zdziwiony protestami. Zapewnia, że firma od dawna prowadzi politykę, by okładki pism określanych jako pornograficzne i szyldy je reklamujące nie były widoczne dla osób, które sobie tego nie życzą. Przyznaje jednocześnie, że zapoznał się z protestami STS. - Mamy 700 sklepów, z tego 500 sprzedających prasę, i nie powiem, co jest w każdym z nich. Od wielu lat sprzedajemy pisma, o których pan mówi. Nie chcę się tutaj wdawać w dyskusję, co jest pornografią, ponieważ nie jestem w tych sprawach ekspertem, ale staramy się je zawsze umieszczać na górnej półce. Od dłuższego czasu stosujemy przesłonę - oświadcza Kacperski. W jego opinii, "jeśli coś się prześliźnie", to jest to nieodpowiedzialność agentów firmy albo zła klasyfikacja tytułów. - A klasyfikujemy je przecież bez oglądania. Nie wyobraża sobie pan chyba, że ktoś przegląda tysiąc tytułów, które przychodzą co miesiąc, żeby odpowiednio instruować, gdzie mają być ułożone - twierdzi prezes.


Nasz Dziennik Środa, 30 maja 2012, Nr 125 (4360)

Autor: au