Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wojna na recepty

Treść

Minister Bartosz Arłukowicz zachowuje się jak gangster - twierdzą lekarze rozsierdzeni brakiem rewizji stanowiska resortu w sprawie kar za źle wystawione recepty. I zapowiadają własne wzory druków.
Ministerstwo Zdrowia będzie musiało się zmierzyć z nową falą protestów. Jeżeli w najbliższych miesiącach z przepisów prawa nie znikną zapisy dotyczące kar za nieprawidłowe wypisywanie recept, to od lipca lekarze wprowadzą nowe, własne wzory druków - dowiedział się "Nasz Dziennik". Porozumienie Organizacji Lekarskich zdecydowało, że do 26 kwietnia lekarze i świadczeniodawcy usług zdrowotnych złożą w NFZ wnioski o zmianę warunków umów o świadczenia zdrowotne, tak by nie zawierały one kar za źle wypisane recepty.
Nowe wzory recept mają uwzględniać nowe realia prawne. Pacjent sam, na własną odpowiedzialność, ma określać i potwierdzać fakt ubezpieczenia oraz posiadania tzw. dodatkowych uprawnień, np. kombatanckich czy przysługujących honorowym krwiodawcom. - Zamiast leczyć, stajemy się pośrednikami pomiędzy pacjentami a NFZ. To nie nasza rola. Nie ma żadnego powodu, dla którego mielibyśmy to dalej tolerować - uzasadnia konieczność wprowadzenia nowego wzoru recept Zdzisław Szramik, wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" uznał system kar i sposób ich nakładania przez NFZ za nieuprawniony.
Głuchy na propozycje lekarzy pozostaje resort zdrowia. Lekarze wzywają ministra Bartosza Arłukowicza, by zamiast manipulować opinią publiczną, zabrał się do pracy i rozpoczął merytoryczne rozmowy z przedstawicielami środowiska w sprawie przepisów dotyczących wypisywania recept na leki refundowane. Niestety, bez żadnego odzewu. - Było tylko jedno spotkanie, 4 stycznia, po gorącym okresie tzw. akcji pieczątkowej, o którym można właściwie zapomnieć. Było też drugie, zwołane pod wpływem nacisków 21 lutego, gdzie zamiast ministra Arłukowicza pojawił się wiceminister Cezary Rzemek, który nie był merytorycznie przygotowany do dyskusji o szczegółach zmian w projekcie rozporządzenia w sprawie recept, mimo iż Naczelna Rada Lekarska przekazała wcześniej na piśmie swoje uwagi do tego projektu. Umówiliśmy się, że będziemy razem z resortem współtworzyć przepisy, tymczasem postawiono nas przed faktem dokonanym. Po prostu mieliśmy zaopiniować gotowy już produkt. Taka dyskusja to dyktat i nie ma żadnego sensu - podkreśla Maciej Hamankiewicz, prezes NRL.
Z prośbą o interwencję lekarze zwrócili się do prezydenta Bronisława Komorowskiego. - Ten rząd, ten resort zdrowia tak naprawdę nie mają żadnego pomysłu, żeby coś zmienić na lepsze, a do tego nie słuchają rad. Tym ludziom nie chodzi o porozumienie, które wypracowuje się poprzez dyskusję, ale o dyktat i podporządkowanie sobie zarówno lekarzy, jak i pacjentów - mówi Szramik. Działania resortu zdrowia ocenia jednoznacznie. - Nie mogę zaaprobować tego, że minister rządu wybranego w wolnych wyborach zachowuje się jak gangster. To jest niedopuszczalne. Mam jednak wrażenie, że dzieje się to za przyzwoleniem czynników politycznych wyżej sytuowanych niż resort zdrowia - dodaje.
Lekarze stoją na stanowisku, że rozporządzenie w sprawie recept nie uwzględniło większości postulatów środowiska. Czują się oszukani przez resort zdrowia i znów mówią o proteście. Uznają za wątpliwe, aby z tak postępującym rządem udało się dojść do porozumienia bez protestu, tym bardziej że przedstawicielom rządu daleko też do dżentelmeńskiej postawy. - Całe moje doświadczenie życiowe uczy, że czego nie udało się załatwić w trakcie dyskusji, można załatwić siłą i presją. Sądzę, że i tym razem sytuacja do tego dojrzała, żeby zrobić ogólnopolski protest. Ministerstwo Zdrowia jest oporne na nasze argumenty - podkreśla Zdzisław Szramik. Wprawdzie resort zdrowia wykreśli z ustawy refundacyjnej kontrowersyjny zapis art. 48 o karaniu lekarzy za błędne wypisywanie recept, ale przesunięto go do ustawy o zawodzie lekarza. Chodzi o obowiązek weryfikacji uprawnień oraz obowiązek weryfikacji leku, jeżeli posiada on więcej niż jeden stopień refundacji. - Nie będziemy śledczymi, którzy zgodnie z życzeniem Ministerstwa Zdrowia i NFZ mają weryfikować uprawnienia pacjentów do świadczeń medycznych - zapowiada Szramik. Lekarze podkreślają, że sprzeciwiając się biurokratyzacji, bronią też interesów chorych, których coraz częściej nie stać na zakup lekarstw. Chodzi np. o leki skuteczne w leczeniu innych schorzeń niż te, które zostały określone w dokumentach rejestracyjnych dopuszczających preparaty do obrotu. W tego typu przypadkach pacjent musi zapłacić za lek sto procent sumy. Takie postawienie sprawy powoduje, że wiele osób nie wykupuje leków w ogóle, bo po prostu ich na to nie stać. Z ustawy refundacyjnej oraz jej nowelizacji są niezadowoleni nie tylko lekarze, ale także pacjenci, którzy w rękach urzędników czują się mięsem armatnim.
To, co bulwersuje pacjentów, jest także nie do zaaprobowania dla lekarzy. - Według resortu zdrowia i NFZ, fakt znajomości przez lekarza swojej profesji, a więc diagnozowania i leczenia chorych, jest niewystarczający. Lekarz musi jeszcze znać zarówno treść rozporządzeń, jak i załączników, co nie ma nic wspólnego z leczeniem i powinno być w gestii urzędników NFZ, a nie lekarzy - tłumaczy Jacek Krajewski, przewodniczący Porozumienia Zielonogórskiego. Lekarze nie mają wątpliwości, że wystosowanie do 26 kwietnia wniosków o zmianę warunków umów na świadczenia zdrowotne i usunięcie z nich zapisu o karach za nieprawidłowo wypisane recepty zmusi prezesa NFZ do odpowiedzi z uzasadnieniem w ciągu 30 dni. Medycy, którzy nie kryją niechęci wobec działań szefa NFZ, są ciekawi jego argumentacji. Zdaniem lekarzy, którzy zasięgnęli opinii konstytucjonalistów, trudno uzasadniać coś, co z założenia jest niekonstytucyjne. Liczą, że sprawa ta wywoła reperkusje i zmusi rząd do rewizji stanowiska.
Nowelizacja ustawy refundacyjnej, która weszła w życie 1 stycznia br., wprowadzając kary dla lekarzy i farmaceutów, wywołała sprzeciw tych środowisk. W efekcie pieczątkowego protestu lekarzy, którzy na receptach nie określali stopnia refundacji leku, oddając to w ręce NFZ, najbardziej ucierpieli pacjenci. Nowelizacja ustawy refundacyjnej podpisana przez prezydenta, która 9 lutego weszła w życie, tylko w części spełnia postulaty lekarzy i farmaceutów.
Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik Poniedziałek, 19 marca 2012, Nr 66 (4301)

Autor: jc