Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Woda odkrywa rozmiar strat

Treść

Fala kulminacyjna na Wiśle spływa do Bałtyku, również Odra staje się mniej groźna. Wydaje się, że najgorsze minęło. Jednak tam, gdzie przeszły wezbrane fale obu rzek, pozostały dotkliwe zniszczenia. Wody pozostawiły po sobie tysiące podtopionych bądź zalanych domów, gospodarstw, dróg, hektary pól uprawnych, z których plony są już nie do odratowania. Straty będą ogromne. Ludzie, którzy wracają do swych zniszczonych domostw, proszą o pomoc.
Podkarpackie i Świętokrzyskie liczą straty. Tylko w Tarnobrzegu szacunkowa wartość szkód wywołanych przez powódź w infrastrukturze i majątku gminy to ok. 40 mln złotych. - Uszkodzone są m.in. dwie szkoły, dwa kościoły i klasztor Sióstr Dominikanek, ponadto uszkodzeniu uległy drogi. Oczyszczalnię ścieków trzeba będzie doprowadzić do funkcjonowania, naprawy wymaga też sieć kanalizacyjna - mówi prezydent Tarnobrzega Jan Dziubiński.
Do tego dochodzą straty poszczególnych mieszkańców. Prezydent powołał wolontariat powodziowy, który koordynuje prace i pomaga mieszkańcom zalanych osiedli w usuwaniu skutków kataklizmu. To dopiero początek akcji sprzątania wyłaniających się z wody zabudowań w osiedlach Sielec i Wielowieś. Do akcji obok miejscowej ludności przyłączają się także osoby spoza Podkarpacia. Wczoraj pierwsza grupa wolontariuszy zajmowała się porządkowaniem obiektów publicznych w Wielowsi. W kolejnych dniach będą pomagać zwłaszcza starszym mieszkańcom Tarnobrzega w sprzątaniu ich domów. W pracach przy usuwaniu skutków powodzi biorą też udział bezrobotni.
W Jaśle szkody wyrządzone przez żywioł w infrastrukturze komunalnej i gospodarstwach prywatnych oszacowano na blisko 4,5 mln zł, a wstępne szkody w infrastrukturze drogowej na terenie powiatu to ok. 15 mln złotych. Wczoraj na Podkarpaciu jedynie Wisła przekraczała stan alarmowy, ale woda systematycznie opada. Alarmy powodziowe obowiązywały natomiast w trzech gminach powiatu tarnobrzeskiego i w samym Tarnobrzegu. Z danych Podkarpackiego Urzędu Wojewódzkiego w Rzeszowie wynika, że w regionie podczas powodzi ucierpiało ponad 15 tys. gospodarstw. Zalanych jest ok. 62 tys. ha, a podtopionych około 10 tysięcy. Dzisiaj samorządy mają podać pierwsze szacunki strat. Określą też, jak długo potrwa proces ich liczenia. Na obszary, które nawiedziła powódź, trafiają m.in. artykuły spożywcze z unijnego programu pomocy żywnościowej. Jak podkreśla Mariusz Kawa, dyrektor Terenowego Oddziału Agencji Rynku Rolnego w Rzeszowie, w tym roku wartość tej pomocy wyniesie 97 mln euro. - Tylko w maju na Podkarpaciu zostało dostarczone ponad 560 ton żywności, z czego ponad 100 ton bezpośrednio na obszary, gdzie wystąpiła powódź - podkreśla Kawa.
Gdzie i kiedy do szkoły?
Przekazywaniem pomocy dla powodzian zajmują się: Caritas, Polski Czerwony Krzyż, a także Federacja Polskich Banków Żywności i Polski Komitet Pomocy Społecznej.
Na Podkarpaciu jest 115 szkół, które zostały uszkodzone w wyniku powodzi. Najwięcej ucierpiały szkoły w powiecie tarnobrzeskim. Wszystkie obiekty wymagają remontu. - W związku z powodzią na Podkarpaciu nie zostanie skrócony rok szkolny - informuje podkarpacki kurator oświaty Jacek Wojtas. Zdecydowano się na naukę na dwie zmiany po to, aby dzieci z zalanych szkół mogły uczęszczać do innych placówek. - Dla dzieci z terenów powodziowych są organizowane bezpłatne kolonie i obozy. Z kolei ok. 450 uczniów wyjedzie na tzw. zielone szkoły - zapowiada podkarpacki kurator oświaty. Dzieci z zalanych terenów zostały też otoczone opieką psychologów i pedagogów.
Wciąż tragiczna sytuacja jest w Sandomierzu. Jak mówi "Naszemu Dziennikowi" burmistrz Jerzy Borowski, zalanych jest 11 km kw powierzchni, 800 budynków znalazło się pod wodą. Bez dachu nad głową pozostaje 2,4 tys. osób. - Woda opada, ale bardzo powoli. To sprawia, że nie możemy wkroczyć na tereny zalane. Sytuacja jest patowa, bo ani nie mogą kursować łodzie motorowe, ani nie mogą tam wjechać samochody. Potrzeba nam wsparcia, a także słońca, by wszystko wyschło i aby można było odbudować zniszczenia i możliwie szybko powrócić do domów - podkreśla burmistrz Borowski. Ewakuowani mają zapewniony dach nad głową oraz wyżywienie. Zaczynają funkcjonować szkoły, które nie zostały zalane. Władze Sandomierza zwróciły się do MEN o skrócenie roku szkolnego.
Woda opada
Poziom Wisły obniża się także w Małopolsce. - Poziom wody w Krakowie Bielanach jest już poniżej stanu ostrzegawczego. Alarm przeciwpowodziowy obowiązuje w pięciu gminach, a pogotowie przeciwpowodziowe w Krakowie, 3 powiatach i 16 gminach - informuje Joanna Sieradzka, rzecznik wojewody małopolskiego. Przy wypompowywaniu wody z zalanych budynków oraz rozlewisk, a także przy porządkowaniu i osuszaniu uszkodzonych budynków zaangażowanych było wczoraj około tysiąca strażaków PSP i OHP. Strażacy zabezpieczają również budynki uszkodzone w wyniku osunięć ziemi, naprawiają wały przeciwpowodziowe, udrażniają rowy melioracyjne i przepusty.
Będą mniejsze zbiory
Woda opadła, odsłaniając rozmiar tragedii, po której ciężko będzie się otrząsnąć. Według wstępnych szacunków, w Polsce podtopionych jest ponad 400 tys. ha pól i 50 tys. gospodarstw. Straty tylko w rolnictwie będą liczone w milionach złotych. Zgodnie z zapowiedzią ministra rolnictwa, zapomoga dla gospodarstw do 5 ha to 2 tys. zł, dla gospodarstw powyżej 5 ha - 4 tys. złotych. Deszczowy maj i powódź sprawiły, że może zdrożeć żywność, a szczególnie warzywa i owoce. Na pewno będą mniejsze zbiory zbóż, będzie też mniej owoców z zalanych sadów, zwłaszcza w okolicach Sandomierza, który uchodzi za zagłębie owocowe. Na zalanych bądź podtopionych przez deszcz polach gnije rzepak. Tam, gdzie przeszła fala powodziowa, nie ma nawet mowy o żniwach. Nie ma też czym nakarmić zwierząt gospodarskich, które udało się uratować przed żywiołem, bo pasza uległa zatopieniu. Zgodnie z zapowiedzią ministra rolnictwa Marka Sawickiego przewidziana jest pomoc dla rolników, którzy otrzymają na pasze 200 tys. ton jęczmienia i 20 tys. ton mleka w proszku. Mogą też liczyć na rozłożenie na raty składek, umorzenie zaległości lub okresowe zwolnienie z opłaty składki na KRUS. Jak podkreśla Marek Ordyczyński, dyrektor podkarpackiego oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, rolnicy nie stracą dopłat bezpośrednich nawet w przypadku, kiedy nie zbiorą plonów, ale pod warunkiem, że zgłoszą fakt wystąpienia klęski w odpowiednim czasie do ARiMR. Takie powiadomienie powinno nastąpić w terminie 10 dni od daty ustania klęski. Rolnicy mogą również liczyć na kredyty klęskowe na preferencyjnych warunkach. Oprocentowanie takiego kredytu wyniesie 2 proc. w skali roku. Szacowanie szkód dopiero się rozpoczyna.
Kilkadziesiąt tysięcy interwencji
Codziennie w walce z powodzią bierze udział ponad 15 tys. strażaków. Ich działania polegają głównie na podwyższaniu i umacnianiu wałów przeciwpowodziowych, a także pomocy w trakcie ewakuacji ludności i mienia z zagrożonych obszarów. Jak informuje Krajowe Centrum Koordynacji Ratownictwa i Ochrony Ludności, podczas tegorocznej powodzi strażacy interweniowali już przeszło 37 tys. razy, przeprowadzili też ponad 24 tys. ewakuacji. Wraz z opadaniem stanu wód rola strażaków się jednak nie kończy. Są pierwszymi, którzy pojawiają się na wałach, i ostatnimi, którzy odchodzą po wypompowaniu wody z zalanych obszarów. W zależności od potrzeb strażacy będą pracować jeszcze co najmniej przez kilka tygodni.
W Polsce obok naszych strażaków w walce z powodzią bierze udział 16 grup ratowniczych z siedmiu krajów UE oraz z Ukrainy. Ponad 240 ratowników pracuje głównie w województwach południowych, gdzie powódź dała się najbardziej we znaki, ale także na Mazowszu w rejonie Świniar. Zagraniczne grupy strażaków są wyposażone w pompy o wysokiej wydajności, które odprowadzają wodę z terenów zalewowych. Strażacy ostrzegają, by na tych obszarach ostrożnie obchodzić się z ogniem. Jak podkreśla Marcin Betleja, rzecznik podkarpackich strażaków, szczególną ostrożność należy zachować tam, gdzie z powodu braku prądu używamy otwartego ognia, świeczek czy lamp. - Należy zachować szczególną ostrożność. To paradoks, ale w zalanym i otoczonym wodą domu pożar jest bardzo groźny i jest go znacznie trudniej ugasić niż w terenie, do którego bez problemu można dojechać samochodami gaśniczymi. Dlatego bardzo prosimy o ostrożność - apeluje Marcin Betleja.
W związku z licznymi pożarami budynków gospodarczych, które występują na terenach popowodziowych, strażacy apelują, aby mieszkańcy zwracali uwagę także na stodoły, które były zalane, i wysuszali je. W wyniku procesów gnilnych zachodzących w zamoczonym sianie może wystąpić samozapłon. W razie pożaru należy dzwonić pod nr: 998 lub 112. Na terenach zalewowych wiele tysięcy gospodarstw pozostaje bez prądu czy gazu. Tak jest m.in. na Podkarpaciu, gdzie około dwóch tysięcy odbiorców nie ma prądu. Niektóre gospodarstwa mogą być pozbawione energii nawet przez kilka tygodni. Około tysiąca odbiorców wciąż nie ma gazu.
Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik 2010-05-28

Autor: jc