Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wnioski o ekshumację rozważane

Treść

Z mecenasem Rafałem Rogalskim, pełnomocnikiem rodzin Lecha i Marii Kaczyńskich, Aleksandry Natalli-Świat, Przemysława Gosiewskiego i Janiny Fetlińskiej, ofiar katastrofy smoleńskiej, rozmawia Marcin Austyn
Widział Pan protokoły medyczne z sekcji zwłok ofiar katastrofy?
- Wciąż na nie czekamy. Nie widziałem ich, ponieważ nie są jeszcze przetłumaczone.
Dlaczego przekazanie tej dokumentacji trwa tak długo?
- Z prawnego punktu widzenia jest to sytuacja niezrozumiała. Technicznie polega to na wykonaniu ksero akt sprawy, ich uwierzytelnieniu i przekazaniu. Nie widzę jakichkolwiek przeszkód w tym, aby skierowane przez stronę polską wnioski o udzielenie pomocy prawnej były realizowane bez zbędnej zwłoki. Tak się jednak nie dzieje.
Wśród rodzin, które Pan reprezentuje, pojawiały się głosy o wystąpienie z wnioskiem o ekshumację i sekcję zwłok. Ile rodzin rozważa złożenie takiego wniosku?
- To jest materia wyjątkowo delikatna. Wymagany jest w tej kwestii duży spokój. Są pewne teoretyczne rozważania, ale na jakiekolwiek konstruktywne wnioski w tym przedmiocie jest za wcześnie. Jak wspomniałem, oczekujemy na dokumentację medyczną sporządzoną przez Rosjan. Mogę potwierdzić, że są rodziny, które poważnie rozważają taki wniosek, natomiast ta decyzja musi być jeszcze przemyślana i podparta analizą dokumentacji medycznej. Dopiero wtedy nastąpią rozstrzygnięcia.
Minęły dwa miesiące od wypadku samolotu prezydenckiego. Jak ocenia Pan dotychczasowe wyniki prac polskich prokuratorów?
- Śledztwo prowadzone przez wojskową prokuraturę okręgową jest dynamiczne, wykonywanych jest wiele czynności procesowych ukierunkowanych na sprawdzanie wielu wersji i dokumentowanie tych dowodów, które są konieczne w ramach prowadzonego śledztwa. Zostały zgromadzone już ponad 23 tomy akt sprawy.
Jaka jest wartość tych materiałów?
- Z pewnością konieczne jest pozyskanie całości materiału dowodowego, który dotąd zgromadziła prokuratura rosyjska. Bez tych materiałów polscy śledczy sobie nie poradzą. Na razie polscy prokuratorzy oczekują na te materiały.
Na podstawie lektury akt można potwierdzić lub wykluczyć niektóre stawiane w śledztwie hipotezy?
- Na kategoryczne potwierdzenie jakiejkolwiek hipotezy jest zdecydowanie za wcześnie. Śledztwo ma charakter rozwojowy, stąd też na jakiekolwiek kategoryczne wypowiedzi na temat wersji zdarzeń trzeba poczekać. Pamiętajmy, że wciąż zbierany jest materiał dowodowy, który musi zostać zweryfikowany. Oczywiście mamy już pewną wiedzę na temat okoliczności tej tragedii. Potrzebna jest rozwaga, a ferowanie w tym momencie wyroków należy uznać za niewłaściwe.
Możemy wykluczyć choćby niektóre przyczyny katastrofy?
- Absolutnie nie. I dotyczy to zarówno przyczyn katastrofy, jak i podmiotu odpowiedzialnego.
Jak Pan ocenia współpracę z rosyjskimi śledczymi?
- Jeżeli za podstawę oceny weźmiemy dotychczas przekazany materiał dowodowy, to współpracę z rosyjskimi śledczymi należy ocenić bardzo negatywnie. Minęły ponad 2 miesiące, a poza deklaracjami o przekazywaniu akt w tej jakże zasadniczej materii nic się nie zmieniło. Bez materiałów rosyjskich polskie śledztwo nie będzie się rozwijać. Właściwie to pewne wątki w ogóle nie będą mogły być zbadane.
Minister Jerzy Miller pytany o przyczyny wypadku Tu-154M mówił o odpowiedzialności obu stron. Jak mamy to rozumieć? Źle zorganizowano lot, zawiniła załoga czy też smoleńska kontrola lotu?
- Nie wiem, co konkretnie pan minister miał na myśli. Najprawdopodobniej wyraził pogląd, że w oparciu o zgromadzone informacje o katastrofie należy rozważać odpowiedzialność różnych podmiotów, zarówno więc strony polskiej, jak i rosyjskiej. Ma to z pewnością związek z treścią ujawnionych stenogramów z kokpitu tupolewa. To może być dobry znak, że najprawdopodobniej odchodzi się od jednokierunkowego patrzenia na przyczyny katastrofy, to jest wyłącznej winy pilotów, na rzecz przeanalizowania w sposób wszechstronny i obiektywny materiału dowodowego.
Stenogramy wyraźnie pokazują, że kontrolerzy działali nieprecyzyjnie. Wiemy także, że na wieży znajdowały się trzy osoby. Jaka była ich rola?
- Na kategoryczne oceny musimy jeszcze poczekać. Konieczne jest kompleksowe zestawienie najważniejszych dowodów, jakimi będą chociażby parametry lotu, komendy wydawane przez wieżę kontrolną i wiedza o aparaturze, którą kontrolerzy dysponowali, wszelkie rozmowy z kokpitu tupolewa, a także ustalenia co do jego stanu technicznego. Wstępnie wydaje się, że w krytycznym momencie lotu podawane przez wieżę parametry ("na ścieżce zejścia") były nieprecyzyjne, a komendy ("horyzont", "na drugi krąg") padały zbyt późno. Zastanawiające jest też zachowanie samych pilotów, gdyż ma się wrażenie, że nie zdawali sobie sprawy, w jak tragicznym położeniu się znajdują. Ze względu na tajemnicę i dobro śledztwa nie mogę rozszerzyć informacji podawanych dotychczas przez media co do roli osób znajdujących się w wieży lotów. Ten wątek jest wnikliwie badany.
Są wątpliwości co do "stanu zdrowia" smoleńskiej obsługi lotów. Skąd one wynikają?
- Stan zdrowia zarówno pilotów, jak i obsługi naziemnej podlega standardowej weryfikacji w związku z katastrofami lotniczymi. Żywię nadzieję, że polska prokuratura będzie w stanie zweryfikować te okoliczności, choć może to się okazać trudne albo nawet niemożliwe. W tej mierze dla właściwych ustaleń decydująca będzie dokumentacja lub jej brak, którą posiada strona rosyjska. Konieczne jest więc jej przekazanie.
Prokuratorzy badają stan przygotowania wizyty prezydenta w Katyniu?
- Tak, jest to weryfikowane, tak jak wiele innych wątków śledztwa.
Wiceszef MSZ Jacek Najder poinformował, że podróże premiera Donalda Tuska 7 kwietnia i prezydenta Lecha Kaczyńskiego 10 kwietnia do Katynia pod względem bezpieczeństwa były tak samo zabezpieczane. Są zastrzeżenia co do jakości tych przygotowań?
- Ze względu na tajemnicę i dobro śledztwa w tej chwili nie mogę udzielić odpowiedzi na to pytanie.
Wracając do stenogramów... nie potwierdzają one sugestii komentatorów o naciskach prezydenta na załogę. Lektura akt pozwala na ferowanie takich oskarżeń - dość często padających pod adresem Lecha Kaczyńskiego?
- Nie jest mi znany jakikolwiek materiał świadczący o jakichkolwiek naciskach prezydenta Lecha Kaczyńskiego na załogę tupolewa, choć wiem, że w niektórych mediach takie teorie formułowane są już praktycznie od dnia katastrofy. Tego typu sugestie uważam za niewłaściwe, bezpodstawne i świadczące o złej woli tych, którzy je formułują. Opierać się należy wyłącznie na faktach, a te, które znam, nie potwierdzają, że prezydent Lech Kaczyński wywierał presję na kogokolwiek z członków załogi.
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik 2010-06-14

Autor: jc