Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wisła oszczędza siły

Treść

Piłkarze Wisły Kraków myślą, przynajmniej na razie, wyłącznie o Lidze Mistrzów, na krajowym podwórku oszczędzając siły. Trener Robert Maaskant z umiarkowanym zadowoleniem przyjął bezbramkowym remis w Kielcach, tyle że z drugiej strony jego podopieczni tracą już cztery punkty do rozpędzonego Lecha Poznań, który w imponującym stylu rozbił kolejnego przeciwnika. Pierwszą w sezonie porażkę zanotowała stołeczna Polonia, ale w formie z soboty nie mogła liczyć na jakąkolwiek zdobycz.
Sergei Pareiko i Junior Diaz - to jedyni (!) gracze Wisły, którzy zagrali przez 90 minut w meczu z Apoelem Nikozja i wyszli na boisko w podstawowym składzie w Kielcach. Maaskant poza tym posłał do boju zmienników, oszczędzając siły swych największych gwiazd. Szansę w ten sposób otrzymali m.in. kompletni nowicjusze: Michał Czekaj i Daniel Brud, i spisali się całkiem nieźle. Holender jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego przyznawał, że zadowoli go nawet remis, i faktycznie - Wisła wróciła do domu z jednym punktem. Do przerwy stroną przeważającą byli gospodarze, na drodze stawał im Pareiko. W drugiej połowie role się odwróciły, świetnych okazji nie wykorzystał Dudu Biton, lecz w końcówce ponownie bliższa celu była Korona - strzał Tomasza Lisowskiego trafił jednak w poprzeczkę. Kilkadziesiąt sekund później zawodnik ten ujrzał czerwoną kartkę. - Można było z Wisłą wygrać - żałował trener kielczan Lech Ojrzyński.
W Łodzi kompletnie rozczarowała Polonia. Faworyzowana, dała sobie narzucić warunki gry Widzewa, a przy tym poczynała sobie z zadziwiającą apatią. Nic dziwnego, że to gospodarze stworzyli sobie więcej sytuacji i jedną z nich wykorzystali. Na początku drugiej połowy wprowadzony do gry po przerwie Princewill Okachi trafił do bramki, zapewniając swojej drużynie zasłużone trzy punkty. Widzew powinien zresztą wygrać wyżej, ale w 12. minucie Łukasz Broź nie wykorzystał rzutu karnego. Polonia najbliżej szczęścia była w ostatnich sekundach meczu, lecz Daniel Sikorski spudłował z bardzo dogodnej sytuacji. - Wiedzieliśmy, że na Widzewie gra się ciężko i nie można pozwolić rywalowi się rozpędzić. Postąpiliśmy jednak inaczej i jestem z tego powodu wściekły i na siebie, i na chłopaków - przyznał trener pokonanych Jacek Zieliński.
W trzeciej minucie doliczonego czasu gry rozstrzygnął się pojedynek Górnika z Bełchatowem. Zabrzanie wcześniej atakowali, byli stroną dominującą, ale nie potrafili przełożyć tego na bramkę. I gdy wydawało się, że padnie wynik 0:0, po rzucie rożnym w polu karnym najlepiej odnalazł się Adam Marciniak i zdobył gola na wagę zwycięstwa. Zasłużonego. - Wierzyłem do końca, że nam się uda. To obowiązek trenera, a szczęście w piłce też jest niezbędne - powiedział prowadzący zabrzan Adam Nawałka.
Liderem tabeli pozostał Lech, który w imponującym stylu pokonał Ruch. Po raz kolejny wyjątkową skutecznością zaskoczył Artjom Rudniew. Łotysz zdobył bowiem dwie bramki, czyli siódmą i ósmą w sezonie, co daje mu kapitalną średnią. Dla porównania, w całych poprzednich rozgrywkach ich król strzelców Tomasz Frankowski trafił do siatki zaledwie sześć razy więcej. Nic dziwnego, że pojawiają się informacje o zainteresowaniu Rudniewem klubów z Hiszpanii i Włoch, padają nawet kwoty do 7 milionów za transfer. Sam zainteresowany przekonuje jednak, że na razie zmiana klubu go nie interesuje i ma zamiar skupić się na jak najlepszej grze dla Lecha.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2011-08-22

Autor: jc