Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wisła Kraków przed walką o Ligę Mistrzów

Treść

Właściciel i działacze krakowskiej Wisły staną latem przed dylematem: czy zaryzykować, wydać kilka milionów euro i tym samym zwiększyć swoje szanse awansu do Ligi Mistrzów, czy też spróbować dostać się do tych elitarnych rozgrywek lekko tylko zmodyfikowanym aktualnym stanem kadrowym. Trener Maciej Skorża jest przekonany, że jego podopiecznych stać na sprawienie niespodzianki na międzynarodowej arenie, ale zarazem liczy na poważne wzmocnienia. W Lidze Mistrzów grały dotychczas tylko dwie polskie drużyny - Legia Warszawa (w sezonie 1995/1996) i Widzew Łódź (1996/1997). To dorobek mało imponujący. Czy Wiśle uda się wreszcie przełamać złą passę i wejść na futbolowe salony? Zobaczymy. Na razie krakowianie wypowiadają się o swoich szansach ostrożnie. Mają świadomość, że za nimi kilka prób, z których każda kończyła się niepowodzeniem. O ile jeszcze porażek w konfrontacjach z Realem Madryt czy Barceloną nie dało się uniknąć, o tyle przegrane z Anderlechtem Bruksela i Panathinaikosem Ateny były mocnymi ciosami. W przypadku rywalizacji z Belgami zadecydowały przejściowe kłopoty (kadrowe/finansowe), z Grekami zabrakło szczęścia, doświadczenia i sędziego równo traktującego obu rywali. Tak czy inaczej z historii zmagań "Białej Gwiazdy" o awans do LM można wyciągnąć sporo wniosków i sztab zarządzający wiślacką piłką na pewno to zrobi. Czy zaryzykuje, zwiększy budżet, znajdzie pieniądze na spektakularne transfery i tym samym zwiększy swoje szanse na powodzenie, czy też, licząc na szczęście w losowaniu, spróbuje przekroczyć próg aktualnym stanem posiadania - to się okaże. Przy pierwszym scenariuszu właściciel musiałby sięgnąć głębiej do kieszeni i przeprowadzić transfery, jakich dotychczas w polskiej lidze nie było. Już pojawiły się dwa pierwsze nazwiska, rzekomo przymierzane pod Wawel: Nigeryjczyka Victora Agalego i Holendra Particka Kluiverta. Obaj niby spełniają oczekiwania Skorży, który poszukuje rosłego, dobrze wyszkolonego technicznie napastnika, i obaj zapewne... nigdy do Krakowa nie trafią. Temat "Kluivert" jest tyleż nierealny, ileż bezsensowny, szanse pozyskania Agalego są może większe, ale czy warto inwestować w zawodnika, który od pięciu lat co sezon zmienia klub i przez ten czas (łącznie) zdobył mniej bramek niż Paweł Brożek w obecnych rozgrywkach? Tak czy inaczej Wisła potrzebuje wzmocnić siłę rażenia, tym bardziej że nie uda się przedłużyć wypożyczenia Radosława Matusiaka, a forma Andrzeja Niedzielana jest niewiadomą. Z jednym klasowym napastnikiem nie da się do LM awansować, a co gorsza, wcale nie jest pewne, czy Brożek w Wiśle pozostanie. Skorża za nic w świecie nie chciałby puścić jednego ze swych asów przed końcem kwalifikacji do LM, ale jeśli zgłosi się chętny (a takowi są) i wyłoży na stół powiedzmy 3,5 miliona euro - Brożek może odejść. W kraju krakowianie pożądanego napastnika nie znajdą. Chętnie zapewne ściągnęliby Łukasza Piszczka z Herthy Berlin, ale to nierealne. Jacek Bednarz, dyrektor sportowy "Białej Gwiazdy", stanie zatem przed nie lada wyzwaniem, a realizacja nie będzie zależała tylko od jego zdolności negocjacyjnych, ale też od zasobności portfela. Nie ma co liczyć na to, że poniżej miliona euro uda się znaleźć klasowego zawodnika. Raczej trzeba liczyć się z wydatkiem rzędu wielokrotności tej sumy. Napastnik to jedno, Skorża być może będzie chciał grać o LM systemem 4-5-1, co oznacza konieczność pozyskania dobrego ofensywnego pomocnika. Niby taki już w Krakowie jest, ale Czech Tomas Jirsak nie daje gwarancji, że poradzi sobie w starciu z mocnym, agresywnym rywalem. Wisła zatem szuka, ma już upatrzonych kandydatów w Polsce: Łukasza Gargułę i Radosława Majewskiego, lecz ich sprowadzenie będzie szalenie trudne. Bełchatów żąda za swego lidera podobno dwa miliony euro, a w kolejce ustawiła się już Legia Warszawa. Z kolei Majewski ma lukratywną ofertę z ligi angielskiej. Być może wiślaków poprowadzi do boju Jacek Krzynówek, który niezmiennie znajduje się na ich liście życzeń. Reprezentant Polski jest bowiem niby lewym pomocnikiem, ale na środku również radzi sobie przyzwoicie. Skorża koniecznie chce też wzmocnić skrzydła, łakomym wzrokiem spogląda na Lubin, gdzie grają Szymon Pawłowski i Grzegorz Bartczak. Ten drugi do Krakowa może przejść, Pawłowskiego Zagłębie nie puści, no chyba, że ktoś wyłoży grubo ponad milion euro. Pod Wawel ma też trafić dobry bramkarz, mówi się o Wojciechu Kowalewskim z Korony Kielce. To wzmocnienia, nie jest też jednak tajemnicą, iż kilku czołowych graczy Wisły może latem opuścić klub. Pierwszy w kolejce już stoi Dariusz Dudka, który aż pali się do wyjazdu za granicę. Jeśli na Reymonta trafi zadowalająca oferta - odejdzie. O Brożku już wspominaliśmy, zapewne pojawią się oferty dla Radosława Sobolewskiego i Adama Kokoszki. Kończy się kontrakt Arkadiuszowi Głowackiemu, na razie strony nie doszły do porozumienia w sprawie podpisania nowego. Skorża liczy się z ewentualnymi odejściami, chce jednak zrobić wszystko, by liderzy drużyny pod Wawelem pozostali. Przynajmniej - odnosi się to przede wszystkim do Dudki, którego odejście jest najbardziej realne - do końca walki o LM. Jak będzie zatem wyglądała Wisła w kwalifikacjach Ligi Mistrzów? Zmieniona na miarę życzeń trenera, może pociągnąć za sobą wydatki rzędu co najmniej pięciu milionów euro - wydanych na transfery i pensje dla zawodników. Ale nawet taka gigantyczna jak na polskie warunki kwota nie zagwarantuje sukcesu. I z tym się liczą krakowscy księgowi. Ogromne wydatki połączone z niepowodzeniem w walce o awans mogą okazać się zabójcze dla klubu, który celu sportowego nie zrealizuje, a zostanie z długami. Z drugiej strony bez podjęcia tego ryzyka zostanie wiślakom tylko wierzyć w szczęście przy losowaniu. To niewiele. Sam Skorża uważa, że jego podopiecznych stać na pokonanie klasowego rywala z zagranicy, ale myśląc "klasowego", ma na myśli bardziej Anderlecht Bruksela niż Olympiakos Pireus, nie mówiąc już o Barcelonie. Walkę o LM krakowianie rozpoczną od drugiej rundy kwalifikacji. Powinni ją przejść bez problemów, inny wynik byłby katastrofą i kompromitacją. W trzeciej mogą natrafić na przeciwnika z najwyższej półki, mogą też mieć szczęście. Jeśli przyjdzie im rywalizować z "Barcą", Arsenalem Londyn czy też Juventusem Turyn, to bądźmy szczerzy - nawet 15 milionów euro wydane na transfery nie pomoże. Ale też mądre wzmocnienia pozwolą powalczyć jak równy z Anderlechtem, Fenerbahce Stambuł, Bordeaux czy też nawet Schalke Gelsenkirchen lub Celtikiem (względnie Rangers) Glasgow. Bez transferów będzie to niebywale trudne, by nie rzec - nierealne. Skorża stara się tonować nastroje i nie kreślić wizji przyszłości, w której brak awansu do LM będzie totalną porażką. Jego zdaniem, sukces w Pucharze UEFA, czyli przebrnięcie przez fazę grupową, też może być uznany za sukces, nie ukrywa jednak, iż marzy o czymś więcej. Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2008-04-29

Autor: wa