Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wijas znów niczego się nie nauczył

Treść

Z Wojciechem Reszczyńskim, odwołanym wicedyrektorem Informacyjnej Agencji Radiowej Polskiego Radia, rozmawia Izabela Borańska

Kiedy dowiedział się Pan o tym, że został odwołany z funkcji wiceszefa Informacyjnej Agencji Radiowej?
- Przed kilkoma godzinami podczas konferencji prasowej zwołanej przez zarząd na temat sytuacji finansowej Polskiego Radia. Nikt mnie o tym nie poinformował wcześniej. Pozbyto się mnie, bo nie pasowałem do obecnego układu, w którym prym wiodą miernoty polityczne z Samoobrony wspierane przez LPR. Zrobił to pan Robert Wijas, który swą karierę zaczynał u mnie w Radiu WAWA. Tam próbował się uczyć dziennikarstwa, ale mu to nie wychodziło. Chciał rządzić. Zasłynął jako przywódca buntu płacowego i szybko odszedł, niczego się nie nauczywszy. Nic dziwnego, że obecną karierę zawdzięcza swojemu bratu - wpływowemu działaczowi Samoobrony.
Sytuacja jest typowa dla PRL. Z jednej strony - prezes zarządu, który nie ma nic do powiedzenia jako dziennikarz, niczego w życiu nie dokonał, wspierany przez wpływowe czynniki, w tym przewodniczącego Rady Nadzorczej z Samoobrony, dawnego działacza PZPR. Po drugiej stronie jestem ja, człowiek od 30 lat związany z wolnymi polskimi mediami, bezpartyjny, niezależny. Jak widać, według nowego prezesa, nie ma dla mnie miejsca w Polskim Radiu. Ci ludzie niczego się nie nauczyli przez ostatnich 20 lat. A może inaczej: nauczyli się, jak ponownie rządzić.

Ktoś po konferencji rozmawiał z Panem?
- Nie.

Spodziewał się Pan takiego obrotu sprawy?
- Raczej tak. Zmiany, które ostatnio nastąpiły w Polskim Radiu (zmiana zarządu, zmiany kadrowe), to nie są dobre zmiany nie tylko dla radia, ale i dla Polski. To, co się dzieje teraz w Polskim Radiu, to nic innego jak stare czystki polityczne w nowej postaci. Władzę w radiu przejęła Samoobrona przy pomocy LPR. Teraz usuwa się ludzi niezależnych, samodzielnie myślących, fachowców, według politycznego zamówienia, także "Gazety Wyborczej", jak w przypadku Krzysztofa Skowrońskiego. Widocznie przyszedł czas na miernoty i na powrót do mediów publicznych starej, sprawdzonej partyjnej kadry z PZPR.

Pana odwołanie tłumaczono podczas konferencji prasowej tym, iż nie stanowił Pan ze swoim przełożonym Piotrem Wawrzeńskim zgodnego tandemu...
- Proszę zapoznać się z życiorysem byłego posła Bolesława Borysiuka, który protegował tego młodego człowieka, a wszystko będzie jasne: PZPR, partyjne szkoły wyższe, szkolenia w Moskwie, partyjny tygodnik "Rzeczywistość" [Bolesław Borysiuk był zastępcą redaktora naczelnego - przyp. red.], Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, Samoobrona, Partia Regionów. To on wybrał sobie Wawrzeńskiego, a młody Piotr wybrał sobie taką postać jako swojego guru i taką drogę kariery zawodowej. Od początku wiedział, że będę odwołany, pewnie na to nalegał. Nominowanie tego człowieka na mojego przełożonego to był początek. Za chwilę pojawi się tu ktoś protegowany przez Samoobronę albo LPR. Pan Wawrzeński to asystent polityczny czy społeczny posła Bolesława Borysiuka, który rządzi dziś mediami publicznymi w Polsce i który przygotowuje grunt do przejęcia mediów przez postkomunę. Przecież Wawrzeński nie znalazł się w radiu przypadkowo, tak jak nie przypadkiem zdymisjonowano mnie.

Przedwczoraj odwołano też dyrektora radiowej Trójki Krzysztofa Skowrońskiego...
- Tak. To nie był chłopiec na posyłki, robił to, co powinien robić dziennikarz. Na niego już wcześniej wyrok wydała "Gazeta Wyborcza". Bo to, co teraz dzieje się w Polskim Radiu, jest na rękę układowi komunistycznemu i środowisku "Gazety Wyborczej". Natomiast w odróżnieniu od pana Skowrońskiego o mnie "GW" nie napisała, choć sprawiło im to pewnie satysfakcję. W końcu byłem na liście Michnika.

Na czyją korzyść działa obecne kierownictwo Polskiego Radia?
- Z pewnością są tacy, którzy mogą się cieszyć z tego powodu, kiedy pracę tracą ludzie niezależni, oni zawsze stanowią zagrożenie dla partykularnych interesów. Mówię to jako człowiek chronicznie bezpartyjny. Natomiast pan Wijas twierdzi, że odchodzą ludzie, którzy byli zaangażowani w działalność polityczną. Mówi to człowiek, którego desygnowała Samoobrona. Pan Wijas jest z klucza partyjnego i jego polityka kadrowa polega na ochronie komuny w radiu publicznym. I jako taki zostanie zapamiętany, ja zaś chcę być zapamiętany jako niezależny dziennikarz, weteran i miłośnik radia, dokładnie od 34 lat.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-02-27

Autor: wa