Węgiel bardzo lewicowy?
Treść
Zarówno Barbara Kmiecik, jak i Barbara Blida odgrywały istotną rolę w funkcjonowaniu na Śląsku mafii węglowej - twierdzi biznesmen, który dorobił się sporego majątku właśnie na handlu węglem. Mężczyzna, który niedawno został aresztowany, twierdzi, że bez pomocy polityków - głównie SLD - funkcjonowanie mafii węglowej nie byłoby możliwe, cały przestępczy proceder rozkręcili zaś w latach 1990-1993 urzędnicy Ministerstwa Współpracy Gospodarczej z Zagranicą. Zdaniem naszego informatora, istotną rolę w funkcjonowaniu mafii węglowej odgrywał ówczesny dyrektor jednego z departamentów tego resortu. Choć nie chce ujawnić jego nazwiska, zdradza pewne szczegóły - w latach 90. był to urzędnik z najdłuższym stażem ministerialnej pracy. - Śmiać mi się chce, jak słyszę, że teraz w Polsce działa mafia węglowa. Teraz? To już niedobitki. Kiedyś to była mafia! - śmieje się nasz informator. Do spotkania i rozmowy z przedsiębiorcą, który po 1989 r. jako jeden z pierwszych rozpoczął na szeroką skalę eksport węgla z Polski, doszło w kwietniu tego roku. Kilka tygodni temu w związku z tym i innymi "przekrętami" mężczyzna został aresztowany. Według naszych informacji, obecnie współpracuje z prokuraturą. Jego zdaniem, szukając powiązań członków mafii węglowej z osobami pełniącymi funkcje publiczne, śledczy powinni dokładnie przyjrzeć się kontaktom śląskich polityków i powiązanych z nimi przedsiębiorców. - Byłem pierwszym, który wywiózł z Polski węgiel na eksport. Pierwszym po 1989 roku. I najwięcej "grubego". Wszystko było legalne, pozałatwiane. Ale nie weźmiesz kilograma węgla, jak nie dasz procenta - stwierdza nasz rozmówca. Haracz dla urzędników A haracz, jaki biznesmeni handlujący węglem musieli płacić w latach 90. urzędnikom, był spory. Jak twierdzi przedsiębiorca, 10-15 tys. zł za zezwolenie na wywóz. Taką permisję dostawało się raz na kwartał. Później trzeba było ponownie ubiegać się o zezwolenie. Płacić mieli wszyscy, którzy chcieli handlować polskim węglem. A w całej sprawie doskonały interes zwęszyli urzędnicy i politycy. - Płaciłeś haracz urzędnikom, później trzeba było dać w łapę w PKP, żeby transport poszedł, i w portach, żeby rozładowano poza kolejnością - opowiada nasz informator. Zwłaszcza jeden z urzędników w działalności mafii węglowej miał - zdaniem naszego rozmówcy - zwęszyć doskonały interes. Chodzi o mężczyznę zatrudnionego w latach 1990-1993 w Ministerstwie Współpracy Gospodarczej z Zagranicą. To właśnie on do dziś dzięki rozlicznym powiązaniom ma odgrywać istotną rolę w strukturach mafii węglowej. Były biznesmen nie chciał ujawnić nazwiska pracownika państwowej instytucji; jak powiedział - "takie dane to zabezpieczenie dla niego na wypadek zatrzymania". Przed kilkoma tygodniami przy okazji innej sprawy trafił w ręce CBŚ. Jak nieoficjalnie się dowiedzieliśmy, zeznaje. Wcześniej mówił "Naszemu Dziennikowi": - To jeden z dyrektorów departamentu w Ministerstwie Współpracy Gospodarczej z Zagranicą w latach 90. Wówczas był najstarszy stażem. Bez niego nic nie udałoby się załatwić. Bez SLD ani rusz Mafia węglowa w Polsce, zdaniem naszego informatora, działa już od 1989 r., od czasu gdy prywatne firmy mogły zacząć eksportować węgiel z Polski. Według ustaleń śledczych, Skarb Państwa stracił na tym około 50 mld złotych. Sprawa wyszła jednak na jaw dopiero w 2003 r. po publikacji "Rzeczpospolitej", która ujawniła, że Janusz Ocipka, dyrektor gabinetu politycznego ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Krzysztofa Janika, miał udziały m.in. w Przedsiębiorstwie Organizacji Zaopatrzenia i Zbytu Agrokompleks, spółce handlującej węglem, która nie płaciła kopalniom. W jednej z firm z nią powiązanych, "Ciech-Bud", w radzie nadzorczej zasiadał Krzysztof Janik. Śledztwo, jakie wszczęto po zawiadomieniu złożonym przez ówczesnego posła PiS Jerzego Polaczka, umorzono wiosną 2004 r., a sprawę próbowano wyciszyć. Tyle że na początku 2005 r. w ręce organów ścigania dostali się przedsiębiorcy, którzy wręczali łapówki urzędnikom handlującej węglem państwowej spółki w zamian za pomoc w nielegalnych interesach. Jeden z nich był śląskim samorządowcem, a zarazem działaczem SLD. Nasz informator twierdzi, że powiązania polityków i działaczy SLD z mafią węglową - zwłaszcza na Śląsku - nie były przypadkowe. I że on również z pomocy działaczy SLD korzystał. - Bez pomocy ludzi z SLD takie interesy nie byłyby możliwe - przyznaje znany przedsiębiorca, obecnie aresztant. Górnicze "Barbórki" Nasz rozmówca twierdzi, że znał zarówno Barbarę Kmiecik, określaną mianem śląskiej "Alexis", jak i byłą minister SLD Barbarę Blidę, która niedawno - podczas próby zatrzymania przez ABW - popełniła samobójstwo. Barbara Kmiecik, podobnie jak zatrzymany niedawno przez CBŚ Wiesław Michalski, w latach 90. zaliczana była do grona najbogatszych ludzi w Polsce. I podobnie jak Michalski swoje najlepsze interesy zrobiła właśnie na węglu. Kmiecik z Michalskim łączy również wiele innych okoliczności - tak "Olsen", jak i śląska "Alexis" robili doskonałe interesy dzięki powiązaniom z politykami SLD. W gronie znajomych zatrzymanej w 2005 r. byli m.in.: Andrzej Szarawarski, Ryszard Zając, przyjaźniła się również z Jolantą i Aleksandrem Kwaśniewskimi, utrzymywała zażyłe stosunki z byłą minister Barbarą Blidą. Przypadek? Nasz informator twierdzi, że nie. - Tak "Alexis", jak i Blida miały bardzo silne powiązania z mafią węglową - mówi przedsiębiorca. Aresztowań nie koniec W kwietniu br. Sąd Okręgowy w Katowicach zadecydował o tymczasowym aresztowaniu ośmiu osób podejrzanych o popełnianie przestępstw węglowych. Rzecznik katowickiej prokuratury okręgowej Tomasz Tadla poinformował, że dotyczy to osób podejrzanych w sprawie korupcji. Nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, że w kolejnych tygodniach może dojść do dalszych zatrzymań w sprawie mafii węglowej, gdyż kwestia ta jest wciąż rozwojowa. Wojciech Wybranowski "Nasz Dziennik" 2007-06-26
Autor: wa