Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Weekend w siodle

Treść

Coś dla fachowców i amatorów, którzy po prostu chcą nacieszyć oczy pięknem koni - tak w skrócie można scharakteryzować XII Dni Huculskie zakończone wczoraj w Regietowie (gmina Uście Gorlickie). W ciągu trzech dni przez tereny stadniny przewinęły się setki osób korzystających z możliwości spędzenia czasu na świeżym powietrzu w malowniczej dolinie Beskidu Niskiego. Zgodnie z tradycją, impreza adresowana była do szerokiego grona odbiorców. Mogli się tutaj dobrze zabawić zarówno koniarze, jak i osoby, które na co dzień nie interesują się tymi zwierzętami. Dla tych pierwszych przygotowano kramy z jeździeckimi akcesoriami. Pozostałym wystarczyła atmosfera festynu, a więc mięsiwa z grilla, zimne piwo, tokajskie wino serwowane przez węgierskich hodowców koni oraz możliwość degustowania regionalnych przysmaków, w tym miodów pitnych z Sądeckiego Bartnika. Wszyscy weekendowi goście stadniny z zainteresowaniem śledzili główne punkty programu Dni Huculskich. Oklaskami nagradzali więc pokazy konne, skoki przez przeszkody i zawody zaprzęgowe prezentujące zręczność powożenia załóg uczestniczących w konkursie. Tłum ludzi rzucił się do ogrodzenia, gdy na wybieg wjechali na hucułach zawodowi kaskaderzy spod Warszawy. Przebrani za Kozaków pokazali co potrafią jeźdźcy angażowani do filmów historycznych z udziałem koni. Widzowie zobaczyli więc m. in. ścinanie szablą wierzbowej witki w pełnym pędzie, strzelanie z łuku z końskiego grzebietu, czy wleczenie za koniem jeńca w płonącym płaszczu. Wielkie emocje wzbudził też pokaz sprawności "Kozaka" władającego biczem o długości kilku metrów. Kaskaderów, którzy błyskawicznie stali się ulubieńcami publiczności, dziwiło jedynie zachowanie hucułów podczas akrobacji na ich grzebiecie. Gdy tylko konie poczuły, że jeździec na moment zeskoczył z siodła, natychmiast zwalniały bieg i zatrzymywały się. Widzowie, którzy mieli już okazję dosiadać te koniki twierdzili, że to ich naturalne zachowanie. - Hucuł jest mądry - przekonywała jedna z miłośniczek tej rasy. - Gdy poczuje, że jeździec opuścił siodło, to uznaje, że nie ma sensu iść dalej i po prostu się zatrzymuje. Kaskaderzy nie musieli tego wiedzieć, stąd ich zaskoczenie. Takich zaskakujących sytuacji było w Regietowie więcej. Podczas oficjalnego witania gości przez Edwarda Nykiela, obecnego prezesa Stadniny Koni Huculskich w Gładyszowie, do której należy także Regietów, o zabranie głosu poproszono m. in. senatora RP, Stanisława Koguta. Ten poświęcił kilka minut na wygłoszenie pochwalnej mowy na cześć poprzedniego prezesa Włodzimierza Kario, który w połowie czerwca został odwołany ze stanowiska (o czym informowaliśmy). - Jestem pod wielkim wrażeniem tego, co udało się osiągnąć Włodzimierzowi Kario - mówił Stanisław Kogut. - To dzięki niemu o hucułach stało się w Polsce głośno, to na jego pracy i doświadczeniu zbudowano potęgę stadniny. Bez niego nie byłoby też sławy Gładyszowa i Regietowa, które stały się ważnymi punktami na turystycznej mapie kraju. Teraz trzeba zadbać o to, by nie poszło to w prywatne ręce, żeby ludzie nadal mogli bez przeszkód tutaj przyjeżdżać obcować z hucułami i przyrodą. Przypomnijmy, że Włodzimierz Kario kierował stadniną od 1993 r. Od tego czasu spółka należąca do Agencji Nieruchomości Rolnej stała się symbolem pracy na rzecz odrodzenia w Polsce rasy konia huculskiego. W 2002 r. zyskała certyfikat gospodarstwa agroturystycznego. W samym Regietowie powstał hotel z 30 miejscami noclegowymi, wybudowano też krytą ujeżdżalnię oraz karczmę mieszczącą 200 osób. Zwolennicy Włodzimierza Kario twierdzą, że odwołanie go ze stanowiska ma kontekst polityczny, natomiast Agencja Nieruchomości Rolnej dowodzi, że na tę decyzję wpłynęły względy merytoryczne, w tym złe gospodarowanie, które doprowadziło do kłopotów spółki. Niedawno przeprowadzono tam kontrolę finansową. Nie wiadomo jednak, jakie przyniosła efekty, bo z jej wynikami samego zainteresowanego dotąd nie zapoznano. Paweł Szeliga, Coś dla fachowców i amatorów, którzy po prostu chcą nacieszyć oczy pięknem koni - tak w skrócie można scharakteryzować XII Dni Huculskie zakończone wczoraj w Regietowie (gmina Uście Gorlickie). W ciągu trzech dni przez tereny stadniny przewinęły się setki osób korzystających z możliwości spędzenia czasu na świeżym powietrzu w malowniczej dolinie Beskidu Niskiego. Zgodnie z tradycją, impreza adresowana była do szerokiego grona odbiorców. Mogli się tutaj dobrze zabawić zarówno koniarze, jak i osoby, które na co dzień nie interesują się tymi zwierzętami. Dla tych pierwszych przygotowano kramy z jeździeckimi akcesoriami. Pozostałym wystarczyła atmosfera festynu, a więc mięsiwa z grilla, zimne piwo, tokajskie wino serwowane przez węgierskich hodowców koni oraz możliwość degustowania regionalnych przysmaków, w tym miodów pitnych z Sądeckiego Bartnika. Wszyscy weekendowi goście stadniny z zainteresowaniem śledzili główne punkty programu Dni Huculskich. Oklaskami nagradzali więc pokazy konne, skoki przez przeszkody i zawody zaprzęgowe prezentujące zręczność powożenia załóg uczestniczących w konkursie. Tłum ludzi rzucił się do ogrodzenia, gdy na wybieg wjechali na hucułach zawodowi kaskaderzy spod Warszawy. Przebrani za Kozaków pokazali co potrafią jeźdźcy angażowani do filmów historycznych z udziałem koni. Widzowie zobaczyli więc m. in. ścinanie szablą wierzbowej witki w pełnym pędzie, strzelanie z łuku z końskiego grzebietu, czy wleczenie za koniem jeńca w płonącym płaszczu. Wielkie emocje wzbudził też pokaz sprawności "Kozaka" władającego biczem o długości kilku metrów. Kaskaderów, którzy błyskawicznie stali się ulubieńcami publiczności, dziwiło jedynie zachowanie hucułów podczas akrobacji na ich grzebiecie. Gdy tylko konie poczuły, że jeździec na moment zeskoczył z siodła, natychmiast zwalniały bieg i zatrzymywały się. Widzowie, którzy mieli już okazję dosiadać te koniki twierdzili, że to ich naturalne zachowanie. - Hucuł jest mądry - przekonywała jedna z miłośniczek tej rasy. - Gdy poczuje, że jeździec opuścił siodło, to uznaje, że nie ma sensu iść dalej i po prostu się zatrzymuje. Kaskaderzy nie musieli tego wiedzieć, stąd ich zaskoczenie. Takich zaskakujących sytuacji było w Regietowie więcej. Podczas oficjalnego witania gości przez Edwarda Nykiela, obecnego prezesa Stadniny Koni Huculskich w Gładyszowie, do której należy także Regietów, o zabranie głosu poproszono m. in. senatora RP, Stanisława Koguta. Ten poświęcił kilka minut na wygłoszenie pochwalnej mowy na cześć poprzedniego prezesa Włodzimierza Kario, który w połowie czerwca został odwołany ze stanowiska (o czym informowaliśmy). - Jestem pod wielkim wrażeniem tego, co udało się osiągnąć Włodzimierzowi Kario - mówił Stanisław Kogut. - To dzięki niemu o hucułach stało się w Polsce głośno, to na jego pracy i doświadczeniu zbudowano potęgę stadniny. Bez niego nie byłoby też sławy Gładyszowa i Regietowa, które stały się ważnymi punktami na turystycznej mapie kraju. Teraz trzeba zadbać o to, by nie poszło to w prywatne ręce, żeby ludzie nadal mogli bez przeszkód tutaj przyjeżdżać obcować z hucułami i przyrodą. Przypomnijmy, że Włodzimierz Kario kierował stadniną od 1993 r. Od tego czasu spółka należąca do Agencji Nieruchomości Rolnej stała się symbolem pracy na rzecz odrodzenia w Polsce rasy konia huculskiego. W 2002 r. zyskała certyfikat gospodarstwa agroturystycznego. W samym Regietowie powstał hotel z 30 miejscami noclegowymi, wybudowano też krytą ujeżdżalnię oraz karczmę mieszczącą 200 osób. Zwolennicy Włodzimierza Kario twierdzą, że odwołanie go ze stanowiska ma kontekst polityczny, natomiast Agencja Nieruchomości Rolnej dowodzi, że na tę decyzję wpłynęły względy merytoryczne, w tym złe gospodarowanie, które doprowadziło do kłopotów spółki. Niedawno przeprowadzono tam kontrolę finansową. Nie wiadomo jednak, jakie przyniosła efekty, bo z jej wynikami samego zainteresowanego dotąd nie zapoznano. Paweł Szeliga, "Dziennik Polski" 2006-09-18

Autor: ea