Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Warto stawiać na młodzież

Treść

Szlagier piłkarskiej ekstraklasy, czyli pojedynek Legii Warszawa z Wisłą Kraków, nie pozostawił wątpliwości. Gospodarze umiejętnie i bezlitośnie obnażyli wszystkie słabości przyjezdnych i pokazali, że ich filozofia budowy zespołu przynosi teraz więcej owoców niż preferowana pod Wawelem. Wynik 2:0 nie odzwierciedlił nawet przewagi legionistów, którzy mogli zwyciężyć dwukrotnie wyżej. Co najmniej.

Wisła miała na Łazienkowskiej zapomnieć o klęskach w Lidze Europejskiej, Legia - podtrzymać dobrą passę. Obie drużyny zapowiadały walkę o zwycięstwo, ale wierny swym słowom pozostał tylko prowadzący gospodarzy Maciej Skorża. Robert Maaskant posłał do boju zespół usposobiony wybitnie defensywnie, z aż ośmioma (łącznie z bramkarzem) zawodnikami lepiej czującymi się w destrukcji niż w kreowaniu. Holender po raz kolejny udowodnił, że jest szkoleniowcem bojaźliwym, niemającym specjalnego pomysłu na grę ofensywną. Trudno to było zrozumieć, podobnie jak dokonywane przez niego zmiany. W 81. minucie w miejsce pomocnika Gervasio Nuneza wprowadził na boisko obrońcę Juniora Diaza. Czyżby chciał zapobiec jeszcze wyższej porażce? Taktyka ta nie mogła przynieść powodzenia. Wisła, pozbawiona kontuzjowanych Maora Meliksona i Patryka Małeckiego, praktycznie nie zagroziła gospodarzom, sama prokurowała co chwilę zagrożenie pod własną bramką. - Największą słabością krakowian jest gra w defensywie. Spróbujemy to wykorzystać - zapowiadał Skorża i jego podopieczni tak uczynili. W którymś meczu z rzędu obrońcy Wisły, na czele z rodakiem Maaskanta, Kewem Jaliensem (czy to jedyny powód, dla którego wychodzi na boisko?), popełniali błędy nieprzystające zawodowcom. W 25. minucie krakowianie przez kilka sekund biernie przyglądali się, jak kilka metrów przed ich bramką Danijel Ljuboja przyjmuje piłkę, przekłada ją sobie i z bliska pokonuje Sergeia Pareikę. To był najpoważniejszy, nie jedyny kiks wiślackiej obrony, jednej z najsłabszych w ekstraklasie. Mimo to Maaskant był... zadowolony. - Uważam, że do 70. minuty byliśmy lepsi, ale wtedy Legia wyprowadziła bardzo dobry kontratak, straciliśmy gola na 2:0 i właściwie było po meczu. Z taką grą możemy jednak wygrać wszystkie mecze, jakie czekają nas jeszcze w październiku - powiedział. Nie wiadomo, czy te słowa traktować jako żart, czy dowód straty kontaktu z rzeczywistością. Bliższy prawdy był Tomas Jirsak, pomocnik, który wyliczył szwankujące elementy. - Powinniśmy grać więcej piłką i poszukać innych rozwiązań, więcej grać bokami, więcej biegać z przodu - przyznał.
Legia na tle Wisły pokazała się jako drużyna dobrze zorganizowana, zdeterminowana, poczynająca sobie z pasją i pomysłem. Widać było, że schematy ćwiczone na treningach przynoszą coraz lepsze rezultaty, akcje Ljuboji, Miroslava Radovicia, Janusza Gola czy rewelacyjnego Macieja Rybusa nie tylko siały popłoch wśród krakowian, lecz także najzwyczajniej w świecie musiały się podobać. Imponował szczególnie ten ostatni inteligencją, błyskotliwością i mierzonymi podaniami, po których do siatki trafili Serb i Gol. - Wyeliminowaliśmy atuty Wisły i nie pozwoliliśmy stworzyć jej zagrożenia pod naszym polem karnym. Był to jeden z trzech najlepszych występów drużyny pod moją wodzą - powiedział Skorża. Bodaj wszyscy obserwatorzy meczu na Łazienkowskiej zwrócili uwagę na dysproporcję w liczbie Polaków w składach obu zespołów. W Legii zagrało ich dziewięciu (łącznie z rezerwowymi), w Wiśle zaledwie dwóch. - Zbieramy żniwo dobrych decyzji trenerów i dyrektorów Akademii Piłkarskiej. Zawsze chciałem posyłać do gry młodzież, ale był taki moment, kiedy udzieliła jej się "atmosfera Warszawy", a rozwój został spowolniony. Wszystko jednak wraca do normy. Z kolei w Wiśle sytuacja młodych jest zepchnięta na boczny tor - zauważył Skorża, który jeszcze niedawno pracował na Reymonta i zna panujące tam realia. W Krakowie z piłkarskim narybkiem się nie pracuje, albo pracuje fatalnie, nie dba się o jego rozwój. A jeśli już jakiś talent się pojawi, nie dostaje szansy. Przykład najświeższy? Michał Czekaj, który kilka miesięcy temu zaliczył ligowy debiut, bardzo obiecujący, po czym trafił na trybuny. Dlaczego? Bo musiał ustąpić miejsca Jaliensowi. Od lat mówi się o budowie ośrodka szkoleniowego i na tym sprawa się kończy (ostatnio miały zostać na niego przeznaczone pieniądze zdobyte z ewentualnego awansu do Ligi Mistrzów).

Piotr Skrobisz



Wyniki 9. kolejki:

Gdańsk - PGE GKS Bełchatów 0:0, ŁKS Łódź - Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:1 (0:0), Cracovia Kraków - Lech Poznań 0:3 (0:1), Jagiellonia Białystok - KGHM Zagłębie Lubin 3:1 (2:1), Ruch Chorzów - Widzew Łódź 3:1 (1:0), Legia Warszawa - Wisła Kraków 2:0 (1:0), Śląsk Wrocław - Polonia Warszawa 4:0 (2:0), Korona Kielce - Górnik Zabrze 2:0 (2:0). Tabelę otwierają Śląsk i Korona (po 19 pkt).

Nasz Dziennik Poniedziałek Wtorek, 4 października 2011, Nr 231 (4162)

Autor: au