Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Warszawa wygwizdała ekipę Tuska

Treść

Warszawskie Powązki: piątek, godzina "W". Wieniec przed pomnikiem Gloria Victis składa prezydent Lech Kaczyński, dostaje rzęsiste brawa, prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz - rachityczne oklaski, premier Donald Tusk - niemrawe oklaski, przeplatane gwizdami i wreszcie marszałek Sejmu Bronisław Komorowski - warszawiacy "nagradzają" go burzą gwizdów. Kilka godzin wcześniej Komorowski w Programie 1 Polskiego Radia stwierdził, że Powstanie Warszawskie było klęską. Podobnie ludzie reagowali przed pomnikiem Polskiego Państwa Podziemnego Armii Krajowej. Gromkie oklaski, jakimi został przyjęty szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Władysław Stasiak, kontrastowały z absolutną ciszą towarzyszącą Komorowskiemu. W rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego na Powązkach w godzinie "W" zgromadzili się weterani powstania, harcerze oraz przedstawiciele władz i mieszkańcy stolicy. Podczas składania wieńca przez marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego rozległy się gwizdy. Wypowiedz Komorowskiego w Polskim Radiu w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego szokuje swoją treścią: "Powstanie Warszawskie nie osiągnęło żadnego z celów politycznych, które były zakładane i prawie żadnego celu militarnego, no jednak było klęską. I Polacy muszą w sposób szczególny uważać, żeby ważyć między dumą z postawy własnej, własnych przodków i takiej bezkompromisowej woli walki o wolność, a takim łatwym zapominaniem, czy coś się udało uzyskać, czy też się wszystko straciło". - Warto było walczyć, bo dzięki Powstaniu Warszawskiemu nie staliśmy się siedemnastą republiką Związku Sowieckiego. My, Polacy, potrafimy się jednoczyć w takich trudnych chwilach, a ponieważ te nasze chwile trwały pięć i pół roku, byliśmy zjednoczeni przez całą okupację, bo przecież działał nasz rząd, sądy. Warto było walczyć, bo powstanie było po to, żeby zachować naszą tożsamość. Poza tym mieszkańcy Warszawy byli tak zmęczeni rozstrzeliwaniami, łapankami, że nawet gdyby usiłowano nie zrobić powstania, gdyby takiej decyzji dowództwo Armii Krajowej nie podjęło, wybuchłoby ono spontanicznie, bo społeczeństwo wiedziało, że zbliża się front radziecki - podkreśla Jerzy Czajkowski, uczestnik Powstania Warszawskiego. Piotr Szubarczyk, historyk Instytutu Pamięci Narodowej, stwierdza, że z wypowiedzi marszałka Komorowskiego wynika, iż powinniśmy być "bardziej pokorni niż dumni". - Dziwna jest taka wypowiedź, jeśli pada z ust Bronisława Komorowskiego, bratanka Bronka Komorowskiego z Wilna, 18-letniego żołnierza, członka Związku Wolnych Polaków, który umierał za Polskę, nie zastanawiając się nad tym, czy "trzeba uważać", czy "nie trzeba uważać". Młodzież ówczesna dokonywała pewnych czynów, nie dlatego, że są one "bezpieczne", tylko dlatego że one są potrzebne, że to kwestia honoru i kwestia dumy, która, jak wynika z wypowiedzi pana marszałka, nie jest dobrym doradcą. Myślę, że właśnie honor, duma, poczucie godności, sprawia, że człowiek przestaje się bać, ponieważ walczy o wyższe wartości. Myślę, że pan marszałek powinien popytać historyków, znawców tematu, którzy rozważają tę kwestię od kilkudziesięciu lat. Powinien zapytać żołnierzy Powstania Warszawskiego. Powinien powstrzymać się przed banalnymi radami i upomnieniami Narodu Polskiego - mówi Szubarczyk. Historyk zwraca uwagę na fakt, że na temat Powstania Warszawskiego wśród historyków są podzielone opinie. - Wielu historyków uważa, iż gdyby nie powstanie i poprzedzający jego wybuch plan "Burza", to bylibyśmy być może jedną z republik sowieckich. Przypuszczam, że sowietyzacja Polski sięgnęłaby znacznie głębiej, może nie oszczędzono by także Kościoła, tych ostatnich redut narodowej tożsamości, które udało się ocalić w okresie PRL. Sprawa nie jest tak oczywista, jak się to wydaje panu marszałkowi - twierdzi Szubarczyk. Joanna Kozłowska "Nasz Dziennik" 2008-08-04

Autor: ab