Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Warszawa patrzy na katyńczyków

Treść

Warszawa 2011, niedzielne popołudnie: pod pomnikiem Poległych i Pomordowanych na Wschodzie grupa jeńców polskich ze związanymi rękoma wchodzi pod wagon kolejowy z krzyżami. Ktoś narzuca na nią czarny kir, w oddali słychać strzały. Blisko 150 członków grup rekonstrukcyjnych, którzy wcielili się w rolę polskich jeńców zamordowanych w 1940 roku przez NKWD, po raz czwarty przeszło wczoraj ulicami Warszawy w Katyńskim Marszu Cieni. - To wyjątkowy sposób na uczczenie ich pamięci - mówi Jarosław Wróblewski, współorganizator imprezy, członek Grupy Historycznej Zgrupowanie "Radosław". W ubiegłym roku szli po kwiatach, którymi usłana była trasa przejazdu konduktu z trumną prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Ci, którzy zginęli pod Smoleńskiem, będą już zawsze maszerować razem z nami - podkreśla Wróblewski.
Marsz ruszył o godz. 15.00 sprzed Muzeum Wojska Polskiego. Punktem finalnym był pomnik Poległych i Pomordowanych na Wschodzie. Udział w nim wzięło ponad 20 historycznych grup rekonstrukcyjnych z całego kraju. Przebrani w mundury z międzywojnia młodzi ludzie przeszli w skupieniu Nowym Światem, Krakowskim Przedmieściem, pod Barbakanem, ulicą Długą do placu Krasińskich, i stamtąd do pomnika zwanego Golgotą Wschodu. Podczas trzech postojów: pod kościołem Św. Krzyża, na pl. Zamkowym i na pl. Krasińskich, odczytywano fragmenty korespondencji z obozów w Kozielsku, Starobielsku, Ostaszkowie i zapisków odnalezionych w katyńskich dołach śmierci. Przywołano też kilkadziesiąt nazwisk osób z tzw. listy katyńskiej zamordowanych strzałem w potylicę i pogrzebanych w zbiorowych mogiłach w Katyniu, Charkowie i Miednoje. W trakcie wyczytywania kolejnych nazwisk przy tzw. kamieniu katyńskim na placu Zamkowym spośród grupy jeńców wstawała kolejna osoba identyfikująca się z osobą z listy i stawiała przy kamieniu zapalony znicz. Obok idących żołnierzy szły też dzieci z sekcji "Zawisza" grupy "Radosław", które rozdawały przechodniom repliki guzików katyńskich. Wraz z kolumną polskich oficerów szli mieszkańcy stolicy, całymi rodzinami, z dziećmi. Wszyscy na chwilę zatrzymali się przy tzw. Kanonii, domu, w którym mieszkał śp. ks. prałat Zdzisław Jastrzębiec Peszkowski, kapelan Rodzin Katyńskich, rotmistrz, który cudem uniknął losu swoich kolegów w Katyniu i całe życie walczył o prawdę i zachowanie pamięci o ludobójstwie katyńskim. Ulicami stolicy przejechał też oryginalny "czarnyj woron" (ros. czarny kruk, ptak zwiastujący nieszczęście). Tak nazywano charakterystyczny samochód, którym NKWD transportowało jeńców. Jego pojawienie się oznaczało areszt, wywózkę i śmierć w nieznanych okolicznościach i miejscu.
Strzały pod pomnikiem
Był taki szczególny moment wczorajszego marszu: po dojściu do pomnika Poległych i Pomordowanych na Wschodzie grupa "jeńców polskich" ze związanymi rękoma weszła pod wagon kolejowy z krzyżami. Narzucono na nią czarny kir. W oddali słychać było rozlegające się strzały. Symbol śmierci polskich jeńców.
Patronat honorowy nad imprezą sprawowały Komitet Katyński oraz Fundacja Golgota Wschodu. - Ten marsz wtopił się w obchody katyńskie, jest ich częścią. To nasz drugi marsz. W roku ubiegłym Katyński Marsz Cieni był bardzo szczególny, nieśliśmy w sobie ból po tych, którzy zginęli w katastrofie pod Smoleńskiem, oraz tych polskich oficerów, którzy zostali zamordowani przed 70 laty strzałem w tył głowy. W tym roku jest tak samo. Idąc w tym marszu, pragniemy oddać hołd Polakom pomordowanym w Katyniu przez NKWD. Poległo tam wielu policjantów, także z województwa śląskiego. Nasza grupa odtwarza właśnie tę grupę. Oczywiście niesiemy w sobie także ból i pamięć o ofiarach katastrofy smoleńskiej - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Michał Cieślik, współzałożyciel Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej "Policja Województwa Śląskiego 1922-1939" z Gliwic. - Od dawna interesuję się historią naszego kraju, dlatego założyliśmy z kolegą to stowarzyszenie, którego jestem współzałożycielem. Jest nas teraz ośmiu członków - dodaje. - Przyszłam tu z mężem i z dziećmi: Martą i Stasiem. Mam nadzieję, że dzieci coś zapamiętają, że słowo "Katyń" nie będzie im potem obce - mówi pani Maria z Warszawy.
Niedzielną inscenizację zorganizowała Grupa Historyczna Zgrupowanie "Radosław", przy współpracy IPN. - Instytut Pamięci Narodowej stara się angażować w imprezy edukacyjne. Taki cel ma bez wątpienia to przedsięwzięcie - Katyński Marsz Cieni. Dzięki zrealizowaniu idei tego marszu nie tylko warszawiacy, ale wszyscy Polacy będą pamiętać o rocznicy mordu na polskich oficerach, akurat w kwietniu, który jest miesiącem pamięci narodowej i w którym obchodzimy 71. rocznicę zbrodni katyńskiej - wyjaśnia Andrzej Arseniuk, rzecznik IPN. - Ideą marszu jest przypomnienie i uczczenie polskich żołnierzy, policjantów, duchownych, wszystkich jeńców wojennych, zamordowanych w 1940 r. w Katyniu, Charkowie i Miednoje na polecenie najwyższych władz ZSRS - mówi Jarosław Wróblewski, współorganizator Katyńskiego Marszu Cieni i członek Grupy Historycznej Zgrupowanie "Radosław". - To jest milczący, pełen szacunku hołd, jaki oddajemy pomordowanym polskim oficerom. Emocje są wielkie. Wszyscy bardzo mocno to przeżywamy i sporo nas kosztuje iść w kolumnie oficerów skazanych na śmierć. Dotyczy to zresztą nie tylko nas, idących we wrześniowych wojskowych mundurach i szynelach czy mundurach Polskiej Policji Państwowej, ale również tych kolegów, którzy wcielają się w rolę funkcjonariuszy NKWD. To są wielkie emocje, widzimy, jak wielu warszawiaków wzrusza się na widok idącej w ciszy kolumny polskich jeńców - dodaje Wróblewski. Jak wspomina, ubiegłoroczny Katyński Marsz Cieni wyruszył 11 kwietnia, dzień po katastrofie smoleńskiej. Trasa marszu skrzyżowała się wówczas z trasą przejazdu z Okęcia do Pałacu Prezydenckiego konduktu z ciałem prezydenta Lecha Kaczyńskiego. - Szliśmy wtedy po tych kwiatach, które mieszkańcy stolicy rzucali na trasie konduktu. Ci, którzy zginęli pod Smoleńskiem, będą już zawsze iść razem z nami - podkreśla Wróblewski.
Anna Ambroziak
Nasz Dziennik 2011-04-04

Autor: jc