Przejdź do treści
Przejdź do stopki

W sprawie zwrotu za wycieczkę pisz na Berdyczów

Treść

Niestabilny rynek, wahania kursów walutowych i kilka spektakularnych upadłości biur podróży w ciągu ostatnich trzech lat spowodowały powszechną niechęć towarzystw ubezpieczeniowych do ubezpieczania tour-operatorów i wprowadzenie zaporowych cen na polisy. Stosowane zamiennie z polisami "gwarancje" w razie upadłości firmy nie gwarantują klientom pełnej rekompensaty strat. A przy tym dla mniejszych biur podróży są zbyt kosztowne. Może utwórzmy fundusz gwarancyjny? - proponuje Polska Izba Turystyki.
Biura podróży skarżą się na wprowadzone w tym roku przez towarzystwa ubezpieczeniowe horrendalne podwyżki składki ubezpieczeniowej od prowadzonej działalności.
- Ubezpieczyciel podniósł nam stawkę prawie dziesięciokrotnie. Wyliczył roczną składkę na ponad 80 tys. zł, a dotąd płaciliśmy ok. 9 tys.! - mówi właścicielka jednego z warszawskich biur podróży, od kilkunastu lat na rynku. - Nie możemy dogadać się z towarzystwem ubezpieczeniowym z powodu drastycznej podwyżki na ubezpieczenie. Poszukujemy innego ubezpieczyciela - mówi szefowa kolejnego biura. Brak zabezpieczenia finansowego w postaci gwarancji lub polisy ubezpieczeniowej na rzecz klientów powoduje wykreślenie firmy z rejestru organizatorów turystyki, a w następnej kolejności - konieczność zawieszenia lub zaprzestania działalności. Rejestr prowadzą właściwi miejscowo marszałkowie województwa oraz zbiorczo - Ministerstwo Sportu i Turystyki (www.turystyka.gov.pl). Osobno publikowana jest lista firm, które straciły licencję, czyli zostały wykreślone z rejestru. Kłopot w tym, że znalezienie na rynku tańszych ofert ubezpieczenia jest w tym roku w zasadzie niemożliwe.
- Towarzystwa ubezpieczeniowe oferują nam sumy gwarancyjne, ale nikt nie chce zaoferować, tak jak do tej pory, polisy ubezpieczeniowej - tłumaczy księgowa jednego z biur. Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych odmówiło ubezpieczenia, AXA nawet nie odpowiedziała. Dlaczego część firm nie decyduje się na gwarancje?
- Zakup rocznej gwarancji bankowej lub ubezpieczeniowej wiąże się z wysoką składką rzędu 10 proc. sumy gwarancyjnej oraz złożeniem bardzo wysokiej (rzędu 100 tys. zł) kaucji zwrotnej tytułem zabezpieczenia - wyjaśnia szefowa niewielkiego biura podróży. - Nie możemy sobie pozwolić na zamrożenie takich pieniędzy - dodaje.
Gwarancja może nie wystarczyć
Gwarancja może się okazać mniej korzystną formą zabezpieczenia także dla klientów. - W przypadku zabezpieczenia w formie umowy ubezpieczenia na rzecz klientów w razie upadłości biura podróży klient ma zapewnione pokrycie w pełni kosztów powrotu do kraju oraz zwrot całości poniesionych wpłat - wyjaśnia resort sportu i turystyki.
- Natomiast przy zabezpieczeniu w formie gwarancji bankowej lub ubezpieczeniowej, które opiewają na określoną kwotę, klient może nie otrzymać całości wniesionych wpłat, o ile suma zgłoszonych roszczeń okaże się wyższa niż kwota gwarancji.
Tymczasem obowiązująca w Unii Europejskiej dyrektywa EWG z 1990 r. wymaga, aby klienci biur podróży mieli rekompensowaną całość poniesionej szkody, tj. sfinansowany powrót do kraju i zwrócone pieniądze za niewykonane przez biuro świadczenia. Jeśli więc Polska nie ureguluje rynku usług turystycznych w sposób w pełni bezpieczny dla klienta, podatnicy będą musieli z własnej kieszeni pokrywać straty spowodowane przez nieuczciwe biura podróży.
W ciągu ostatnich 10 lat 33 razy trzeba było uruchomić środki zabezpieczające, aby sfinansować powrót turystów do kraju i zwrócić pieniądze za wycieczki, które się ostatecznie nie odbyły. Blisko połowa przypadków niewypłacalności tour-operatorów miała miejsce w latach 2002-2003, gdy następowało spowolnienie gospodarki i rosło bezrobocie. W 2008 r. ani razu nie pojawiła się konieczność sięgnięcia po zabezpieczenie. W ubiegłym roku zdarzyło się to dwa razy. Ogółem niewypłacalność dotknęła w ostatniej dekadzie blisko 1 proc. spośród ok. 3 tys. organizatorów turystyki figurujących w centralnym rejestrze. Jeśli jednak już dochodzi do niewypłacalności tour-operatora, liczba poszkodowanych może iść w tysiące, a straty - w miliony. Dość przypomnieć, że Biuro Podróży Kopernik, gdy ogłosiło upadłość w lipcu ubiegłego roku, pozostawiło tysiąc osób na plażach w Tunezji i Egipcie bez środków do życia i opłaconego dachu nad głową, a od kolejnych 3 tysięcy zdążyło pobrać opłaty za przyszłe podróże. Głośne bankructwo Open Travel w 2006 r. (firma była od 16 lat na rynku) spowodowało, że ubezpieczyciel musiał sfinansować przedwczesny powrót m.in. 320 turystów z odległej Dominikany, a łączne roszczenia sięgnęły 8 mln złotych.
Zrzutka na własny fundusz?
- Mamy sygnały od biur o rosnących stawkach za ubezpieczenie - przyznaje wiceprezes Polskiej Izby Turystyki Józef Ratajski. Wpływ na to ma niestabilna sytuacja na rynku, ryzyko kursowe, a w szczególności spektakularna upadłość Biura Podróży Kopernik.
- Dlatego niektóre firmy ubezpieczeniowe, np. PZU, Warta, wprowadziły stawki zaporowe. Po prostu nie są zainteresowane tym rynkiem, chcą się z niego stopniowo wycofać. Mają pełne prawo - uważa Ratajski. Miejsce największych ubezpieczycieli na rynku turystyki zajmują stopniowo firmy specjalizujące się w zabezpieczaniu finansowym biur podróży, m.in. Signal IUNA, TU Europa, ekspansywna AXA. Oferują zazwyczaj gwarancje ubezpieczeniowe, biorąc odpowiedzialność do sumy gwarantowanej za bezpieczny powrót klientów w razie niewypłacalności biura. Ci, którzy w ogóle nie wyjechali, o zwrot przedpłat na wycieczki mogą pisać na Berdyczów.
- Stawki ubezpieczenia będą nadal rosły, jeśli nie wprowadzimy na wzór Niemiec, Holandii, Danii specjalnego funduszu gwarancyjnego, który przejmie część ryzyka działalności sektora turystyki - ocenia Ratajczak. Polska Izba Turystyki chce, aby na fundusz składali się wszyscy tour-operatorzy, co oczywiście spowodowałoby niewielki wzrost opłat pobieranych od klientów.
- Fundusz miałby tę zaletę, że pieniądze ze składek zostawałyby do dyspozycji sektora turystycznego, zamiast trafiać na konta ubezpieczycieli - uważa wiceprezes PIT. Przyznaje jednak, że propozycja budzi opór w sferach rządowych, który wynika m.in. z obawy przed możliwością nadużyć przy gospodarowaniu zgromadzonym kapitałem.
Podniesienie stawek przez ubezpieczycieli świadczy o przewidywanym znacznym ryzyku i powinno być dla klientów biur podróży sygnałem, aby dokładnie sprawdzać, czy organizator wycieczki figuruje w rejestrze, jakie posiada zabezpieczenie i jakiej jest ono wysokości. Zwłaszcza gdy organizator kusi wyjątkowo niską ceną albo z dużym wyprzedzeniem pobiera przedpłaty.
- Na razie nie odnotowaliśmy większych ruchów w rejestrze - mówi urzędniczka wydziału turystyki w jednym z urzędów marszałkowskich.
- Wykreślenie z rejestru i cofnięcie licencji następuje automatycznie, jeśli tour-operator nie dostarczy w terminie dowodu na posiadane zabezpieczenie finansowe, tj. gwarancji (bankowej lub ubezpieczeniowej) albo ubezpieczenia na rzecz klientów - wyjaśnia.
Zazwyczaj firmy nie dopuszczają do wydania przez marszałka decyzji o wykreśleniu, zawczasu wnosząc o zawieszenie działalności lub wykreślenie na wniosek. Niektórzy decydują się na działanie w szarej strefie, tj. bez licencji i zabezpieczenia finansowego.
- W takim wypadku marszałek wszczyna postępowanie w sprawie zakazu działalności firmy wykreślonej z rejestru. Po wydaniu zakazu dana firma przez trzy lata nie może się ponownie zarejestrować - wyjaśnia urzędniczka, dodając, że takich przypadków jest niewiele, dwa, trzy rocznie.
Małgorzata Goss
Nasz Dziennik 2010-01-18 nr 14

Autor: jc