Przejdź do treści
Przejdź do stopki

W Przeciszowie rodzice chodzą na lekcje ze swoimi dziećmi

Treść

Uczniowie Gimnazjum nr 1 w Przeciszowie chodzą na lekcje w asyście swoich rodziców. Z kolei w niektórych krakowskich placówkach już wkrótce uczniów i nauczycieli będą obserwować kamery zainstalowane również w klasach. W jednej z klas gimnazjalnych w szkole w Przeciszowie (powiat oświęcimski) uczniowie poczuli się na lekcjach zbyt swobodnie i nieustannie dogadywali nauczycielom. - Nie dochodziło do żadnych bulwersujących wyskoków. Choć rzeczywiście, była to trudna klasa. Ciężko się tam pracowało - przyznaje jeden z nauczycieli. Wychowawca klasy zgłosił rodzicom, że zachowanie młodzieży "pozostawia nieco do życzenia". Matki i ojcowie uznali, że najlepiej będzie na własne oczy zobaczyć, czy dzieci uczą się pilnie. Rodzice ustalili między sobą grafik dyżurów i... zaczęli regularnie asystować swoim pociechom podczas lekcji. Na takie rozwiązanie przystała rada pedagogiczna oraz wychowawca trudnej klasy. - Rodzice mają prawo wejść i zobaczyć jak uczą się ich dzieci. To zgodne z prawem. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, a może okazać się pomocne - zaznacza jeden z nauczycieli. Urszula Momot, dyrektor Zespołu Szkół Podstawowo-Gimnazjalnych w Przeciszowie, zapewnia, że panuje nad wszystkim i nie ma w związku z tą sytuacją najmniejszych powodów do niepokoju. W rozmowie z "Dziennikiem Polskim" tłumaczy, że chodzi po prostu o to, aby po ludzku rozwiązać problem z młodzieżą. Dyrektorka zaznaczyła, że tak naprawdę, na tle innych dużych szkół, jest to raczej miniproblem. Pomysłem grona pedagogicznego i rodziców uczniów ze szkoły w Przeciszowie zdziwiony jest małopolski kurator oświaty. - Nigdy wcześniej z czymś takim się nie spotkałem. Oczywiście prawo tego nie zabrania, ale przyznaję, że jest to dla mnie nietypowa sytuacja. Nauczyciel ma nie tylko uczyć, ale także wychowywać i sprawować opiekę nad uczniami. Nie powinien wyręczać się rodzicami - zaznacza Józef Rostworowski. Okazuje się, że nowych sposobów na poskromienie niegrzecznych uczniów poszukują też dyrektorzy innych małopolskich szkół. Wkrótce, zgodnie z ministerialnym rozporządzeniem, w każdej szkole zostanie zainstalowany monitoring. Dyrektorzy szkół już złożyli wnioski o dofinansowanie zakupu kamer i czekają na przydział środków. Niektórzy z nich zapowiadają, że jak tylko dostaną pieniądze, zainstalują kamery również w salach lekcyjnych. Takie plany ma m.in. Andrzej Cichoń, dyrektor Zespołu Szkół nr 1 w Krakowie. - Sami nauczyciele chcą tych kamer w klasach - przekonuje dyrektor Cichoń. - Wiedzą, że to dla ich dobra - dodaje dyrektor. - Kiedyś żałowałem, że w klasach nie ma kamer. Trzech uczniów na lekcji pobiło innego tak, że trafił do szpitala. Gdyby w klasie była kamera, mógłbym bez problemu udowodnić tym łobuzom, że to oni zawinili. - Świat się zmienił - konkluduje dyrektor Cichoń. - Kiedyś wystarczył autorytet i słowo nauczyciela, teraz uczniowie są cwani, znają swoje prawa i aby coś im udowodnić, trzeba mieć namacalny dowód ich winy. Takim dowodem jest właśnie nagranie z kamery. O klasowym monitoringu myśli również Mariusz Tomczyk, dyrektor krakowskiego Gimnazjum nr 40 i XXXVI LO. Takie pomysły nie podobają się jednak małopolskiemu kuratorowi oświaty. - Jestem wrogiem instalowania monitoringu w klasach - podkreśla Józef Rostworoski. - Nie jest to oczywiście niezgodne z prawem, ale może to znacznie utrudnić proces dydaktyczny. Kontakt nauczyciela z uczniem powinien być oparty na wzajemnym zaufaniu, oko kamery może to zakłócić. Podobnego zdania są również niektórzy dyrektorzy krakowskich szkół. - To inwigilacja. W klasie jest przecież nauczyciel. A jeśli któryś nie radzi sobie z uczniami, to powinien zmienić zawód - podkreśla Piotr Igar-Makowski, dyrektor XXXI LO w Krakowie. - Kamery w klasach? Nigdy bym się na to nie zgodził, jako dyrektor i jako nauczyciel - oburza się Henryk Hołysz, dyrektor Zespołu Szkół Gastronomicznych nr 2 w Krakowie. ANNA KOLET-ICIEK PAWEŁ PLINTA "Dziennik Polski" 2007-10-04

Autor: wa