Przejdź do treści
Przejdź do stopki

W jego muzyce pobrzmiewa miłość do Ojczyzny

Treść

Z rosyjską pianistką Lubow Nawrocką rozmawia ks. Arkadiusz Jędrasik
W tym roku przypada 150. rocznica urodzin zapomnianego, wybitnego polskiego kompozytora Henryka Pachulskiego. Dlaczego jego postać i muzyka zainteresowały Panią w szczególny sposób?
- Urodzony w 1859 roku w Łazach koło Siedlec Henryk Pachulski jako nastolatek podjął naukę w Warszawskim Instytucie Muzycznym, gdzie jego nauczycielem fortepianu był Rudolf Strobl, a tajniki harmonii i kontrapunktu zgłębiał u Stanisława Moniuszki i Władysława Żeleńskiego. Po ukończeniu instytutu w 1876 roku rozpoczął działalność koncertową i pedagogiczną. W roku 1880 wstąpił do Konserwatorium Moskiewskiego, gdzie studiował u znakomitego pianisty, założyciela uczelni - Mikołaja Rubinsteina. Po śmierci swego nauczyciela Pachulski na rok przerwał studia, a od 1881 roku kontynuował je u Paula Pabsta, jego nauczycielem kompozycji był zaś odtąd słynny Aleksander Areński. Dyplom złożył w roku 1885 z wynikiem celującym, a zaraz potem na tejże uczelni objął klasę fortepianu. Jednocześnie dużo koncertował w całej Rosji, szczególnie jednak w Moskwie i Petersburgu. Wykonywał już wtedy nie tylko repertuar klasyczny, ale także i swoje kompozycje. W 1916 roku, na pięć lat przed śmiercią, na swej macierzystej uczelni otrzymał tytuł profesora. Spośród jego wielu zainteresowań trzy stanowiły dominanty jego życia: kompozycja, propagowanie muzyki wraz z pedagogiką oraz działalność koncertowa. Artystyczna potrzeba wyrażenia spraw ważnych dla twórcy, którą zawsze odczuwa on jako wewnętrzny nakaz, bardzo często dotyczy jego uczuć związanych z miejscem, z którego się wywodzi. Nie inaczej było w przypadku Pachulskiego - miłość do Ojczyzny, uczucie głębokie i silne, pobrzmiewa w smutku i nostalgicznym charakterze wielu jego kompozycji. Henryk Pachulski jest przez to, choć rzecz jasna nie tylko, nierozerwalną częścią kultury polskiej, wzbogaca i kontynuuje jej wielkie tradycje, intelektualizm i głęboki humanizm.
Jest Pani znakomitą rosyjską pianistką mieszkającą w Polsce, która ma na swoim koncie wiele sukcesów artystycznych. Teraz pojawiła się Pani polska płyta z muzyką Henryka Pachulskiego, pt. "Henryk Pachulski - Dzieła fortepianowe vol. 1". Jak doszło do jej powstania?
- Uwielbiałam słuchać mojej przyjaciółki, wspaniałej pianistki, Joanny Ławrynowicz, gdy opowiadała o pracy nad utworami zapomnianych kompozytorów polskich, których to obok Chopina czy Żeleńskiego także nagrywa. Odkrywanie treści utworu nieznanego mi wcześniej zawsze bardzo mnie interesowało, a wręcz fascynowało. Postanowiłam przyjrzeć się lepiej twórczości Henryka Pachulskiego, którego drobne utwory grałam jeszcze jako dziecko. Zapał w tym względzie podzielił ze mną Jan A. Jarnicki - bardzo doświadczony w propagowaniu muzyki polskiej wydawca, i to on umożliwił mi powstanie tego nagrania.
Podjęła się Pani ponownego przywrócenia do życia koncertowego muzyki naszego kompozytora. Z premierowym nagraniem jest zawsze pewien problem, bo takie nagranie może kompozytorowi pomóc w wejściu do sal koncertowych lub je zamknąć. Jak Pani sobie z tym poradziła?
- Nie myślę, że to jest problem. Jestem głęboko przekonana, iż trzeba szukać piękna wszędzie, trzeba ciągle się uczyć i zmieniać siebie. Kto tego nie zrozumie, ten nigdy nie zejdzie w głąb swej duszy czy duszy innego człowieka, a przecież ten kontakt jest nośnikiem największej tajemnicy i to on czyni artystę. Tylko z tym mamy tak naprawdę do czynienia. Bo przecież inni wszystko już powiedzieli, odnaleźli, zrobili. Ale my, my sami - oto droga jedyna, droga w nieskończoność.
Nagranie muzyki Henryka Pachulskiego to wielkie osiągnięcie i wielki krok w jego promocji. Czy włącza Pani jego utwory do swoich koncertów. Jak publiczność odbiera tę muzykę?
- Grałam tylko jeden koncert złożony z utworów Henryka Pachulskiego w Niemczech. Myślę, że publiczność poczuła tę atmosferę. Później dużo dyskutowaliśmy o różnych zagadnieniach stylu kompozytora.
Jakie wyzwania stawia muzyka fortepianowa Pachulskiego i - co równie ważne - co dało Pani jej wykonywanie i nagranie?
- Co daje? Aurę. Dlaczego tak ją przeżywam? Ponieważ ta muzyka ma w sobie nastrój, słychać w niej, rzec by można, serce, które bić chciało w lepszym życiu... Te dźwięki, te frazy odzwierciedlają przeciwstawne uczucia, których doświadczał sam Pachulski.
Na płycie są różne utwory: polonez, etiudy koncertowe, etiudy, preludia, jak i bardzo piękna, świetnie napisana II Sonata...
- Czas końca wielkiej epoki romantyzmu i początków, z jednej strony neoklasycyzmu, a z drugiej - impresjonizmu, a także nadciągający powiew całego muzycznego tygla XX w. spowodowały, że w tej muzyce spotykamy się z syntezą różnych stylów i tendencji. Decydującą cechą estetyki kompozytorskiej Pachulskiego stała się epickość i liryzm, w aspekcie czego na szczególną uwagę zasługują miniatury fortepianowe, które można by określić mianem trzonu jego twórczości. Charakterystyczne ich cechy to śpiewność, poetyckość, ckliwość, z rzadka - dramatyzm, a także powracające elementy taneczności i swoista żartobliwość. W II Sonacie widać wysoki poziom sztuki improwizacji i biegłość pianistyczną. To jeden z niewielu tak rozbudowanych utworów Pachulskiego - formy monumentalne nie zajmują znaczącego miejsca w jego spuściźnie kompozytorskiej.
Lepiej czuje się Pani na koncercie czy w studiu nagraniowym?
- To, co słyszymy na nagraniu, zawsze brzmi inaczej niż na sali. W studiu trzeba stale kontrolować wiele elementów, nasycenie, intensywność brzmienia, co nie zawsze pozwala na pełną spontaniczność. Koncert sprzyja kreowaniu własnej wizji, bardziej dopuszcza do głosu osobowość grającego. Jeden wzbogaca wykonanie liryzmem, drugi dramatyzmem... Wystarczy, że trzy osoby słuchające na sali czują, co robi muzyk. I to już ma inny wymiar, nawet gdyby reszta publiczności nie miała o tym pojęcia - gra się dla tych trzech i to także może być znakomity koncert.
Czyje utwory należą do Pani ulubionych, granych prywatnie w domu dla siebie?
- Lubię wszystko, co ma w sobie duchowość, bo szkoda czasu na utwory, które mnie nie wypełniają do końca. Za wartościowe uważam dzieła o nasyceniu emocjonalnym, bo najważniejsze to odnalezienie wyrazowości. Nie mam typu: Beethoven czy Rachmaninow, wszystko może być inne, a w równym stopniu świetne...
Jak spędza Pani wolny czas?
- Najlepiej w zamkniętej przestrzeni... Jedynie czas jest rzeczą, którą wszyscy mają do dyspozycji. To czas naszego życia. I tylko od nas zależy, czy pozwolimy mu przemijać jałowo i bezsensownie. No, a odpowiadając na pytanie - czas wolny spędzam bardzo aktywnie. To czas marzeń, miłości, refleksji. Jak najdalej od ciepłych kapci i telewizora. Pomagam młodym w pracy nad posłuszeństwem rąk i nie tylko, czyli - inaczej mówiąc - uczę gry na fortepianie. A konkretnie w Szkole Muzycznej II st. im. Karola Szymanowskiego w Katowicach.
Co przekazuje Pani młodym, początkującym artystom, którzy marzą o karierze?
- Życie to tajemnica... I w sztuce nigdy nie wolno o tym zapomnieć. Szczęściem jest odnaleźć swoje miejsce, należeć do niego, nie walczyć z losem i nie patrzeć, jak życie przemija, nie dając się uchwycić. Obcowanie z zagadką wymaga własnego rozwoju i edukacji na wielu płaszczyznach... Tak zbudowany wewnętrzny świat, wnętrze duszy, choć niedostępne dla oczu, choć ukryte za szczelną kurtyną myśli, jaśnieje innym, niezwyczajnym światłem. To jego blask jest naprawdę wielki, tak wielki, że gdy prawdziwy artysta wkracza na estradę - światło to przyćmiewa najmocniejsze światła rampy.
Dziękuję za rozmowę.
Płytę z utworami Henryka Pachulskiego można kupić: Acte Préalable, tel. 022 648 88 38, e-mail: actepre@wp.pl.
"Nasz Dziennik" 2009-04-10

Autor: wa