Przejdź do treści
Przejdź do stopki

W Brukseli się nie znamy

Treść

Zdjęcie: / Reuters

Jerzy Buzek włożył więcej energii w budowę kompromisu wokół niemieckiego kandydata na komisarza Günthera Oettingera niż Elżbiety Bieńkowskiej.

W Brukseli zakończyły się przesłuchania kandydatów na komisarzy. Czeka nas jednak dogrywka.

Ostatecznie po złożeniu dodatkowych wyjaśnień zatwierdzona została Czeszka Věra Jourová, a pozostali budzący wątpliwości kandydaci: Hiszpan Miguel Arias Cañete, Brytyjczyk Jonathan Hill i Francuz Pierre Moscovici czekają na ostateczne głosowania. Hill dość dobrze wypadł podczas wtorkowej „dogrywki”, a chadecja i socjaldemokraci jakoś zapewne dogadają się w sprawie poparcia Arias Cañetego i Moscoviciego.

Ponieważ komisja zdecydowała, że Tibor Navracsics może być komisarzem, tylko nie zajmującym się edukacją, kulturą, młodzieżą i obywatelstwem, Jean-Claude Juncker może dokonać wymiany tek pomiędzy nim, nowym słoweńskim nominatem oraz Słowakiem Marošem Šefčovičem, który był już w komisji Barroso, zajmował się administracją, a teraz miał objąć transport.

Prawie połowę zatwierdzonych komisarzy udało się przepchnąć bez głosowania, chociaż z biegiem czasu coraz rzadziej udawało się kierownictwom komisji osiągnąć ten efekt. Do głosowania doszło w przypadku wszystkich wiceprzewodniczących z wyjątkiem Bułgarki Kristaliny Gieorgiewej.

Według informacji „Naszego Dziennika”, Jerzy Buzek najwięcej energii włożył w uzyskanie konsensusu nie w przypadku Elżbiety Bieńkowskiej, ale niemieckiego kandydata Günthera Oettingera ze względu na naciski niemieckich eurodeputowanych.

Inna cecha procesu przesłuchań to wyraźne nadawanie tonu ich przebiegowi przez grupy skrajne. Wszelkie dyskusje gospodarcze torpedują lewica i zieloni, domagając się podporządkowania wszystkich projektów europejskich radykalnym celom ekologicznym. Z kolei coraz liczniejsi eurosceptycy atakują z pozycji ogólnej krytyki UE, często całkiem słusznej, ale adresowanie jej do kandydatów na komisarzy to oczywista strata czasu. Widać to było podczas przesłuchania belgijskiej kandydatki, która miałaby się zajmować kwestiami swobody przemieszczania się i pracy. Brytyjscy deputowani z Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa wciąż pytali Marianne Tyssen o likwidację tejże swobody i wyjście Wielkiej Brytanii z UE.

Kandydaci na komisarzy są wyjątkowo wstrzemięźliwi w deklaracjach. Nieujawnianie poglądów i zamiarów to skuteczna strategia. – Komisarze mają zadania przede wszystkim techniczne. Polityka jest gdzieś ukryta. Jeśli mają jakieś swoje cele, to są głęboko skryte za fachowością – komentuje Zdzisław Krasnodębski (ECR).

Blada Bratuszek

Kandydatka na wiceprzewodniczącą ds. priorytetowego projektu unii energetycznej Alenka Bratuszek nie wyglądała na znawcę zagadnienia. Można wręcz odnieść wrażenie, że powierzenie jej tej teki oznacza, że unia energetyczna wcale nie jest dla Junckera aż tak priorytetowa. Słowenka blado wypadła w porównaniu z Manuelem Arias Cañetem, który ma być jej głównym współpracownikiem i podwładnym.

Mistrzyni uogólnień – według określenia posłanki Cornelii Ernst (lewica) – nie potrafiła zająć stanowiska nawet w kwestiach, które kilka dni wcześniej Hiszpan szczegółowo omówił, a przecież Komisja ma prezentować jednolite stanowisko. Rzecz dotyczy ważnego zagadnienia interkonektorów przez Pireneje. W Hiszpanii i Portugalii zbudowano sieć terminali gazu skroplonego, który w sytuacji kryzysowej mógłby przydać się reszcie Europy. Ale Półwysep Iberyjski nie ma połączenia gazociągiem z resztą kontynentu (Francją). Arias Cañete jest gorącym zwolennikiem europejskiego wsparcia dla budowy takie połączenia – Bratuszek twierdzi, że to problem i trzeba się zastanowić.

To ostatnie zdanie powtarzało się w jej wypowiedziach tak często, że deputowani zaczęli ją już nawet przedrzeźniać.

Koncepcja unii energetycznej Bratuszek składa się z trzech punktów: połączenia działań krajów członkowskich przy zakupie surowców, promowania odnawialnych źródeł energii i gospodarki niskowęglowej oraz promocji tzw. wzrostu zrównoważonego.

Problem w tym, że cele ekologiczno-klimatyczne są kosztowne, a jednocześnie Unia zapewnia, że będzie dążyła do polepszenia dostępu do taniej energii dla europejskich przedsiębiorstw. Gdy pytano o tę sprzeczność Bieńkowską, ta twierdziła, że sprzeczności nie ma i da się pogodzić „ambitne cele środowiskowe” (i „nie rezygnować z naszych wartości socjalnych”) oraz postulat konkurencyjności unijnej gospodarki. Bratuszek w tym samym punkcie po prostu unikała odpowiedzi lub przywoływała mało odkrywczą myśl, że trzeba oszczędzać energię.

Bratuszek jest bardzo sceptyczna wobec gazu łupkowego. Nie potrafiła powiedzieć, co sądzi o klauzulach zakazu reeksportu, które forsuje Gazprom. Zakazuje tego unijny trzeci pakiet energetyczny. Była premier Słowenii blisko współpracowała z Gazpromem w projekcie South Stream. Wyraźnie stawiała na współpracę z Rosją przeciwko unijnemu projektowi Nabucco. Teraz odpowiedzialność za jego niepowodzenie zrzuca na przedsiębiorców i inwestorów, którzy się wycofali. Chociaż wprost nie opowiedziała się za kontynuacją budowy rosyjskiej rury na południu Europy, to widać było, że stara się bronić tego pomysłu. Na uwagę, że South Stream to nie dywersyfikacja, tylko dalsze uzależnianie Europy od Rosji, odpowiedziała, że jest to jednak „dywersyfikacja tras”.

– Udzieliła odpowiedzi zupełnie odwrotnej, niż się spodziewałem. Nabucco to projekt europejski, wcześniejszy niż South Stream. Tak jakby nie wiedziała, że obecna KE kazała Bułgarii całkowicie zawiesić udział w tym projekcie. Bratuszek wypowiedziała się wyraźnie wbrew tej polityce, stwierdziła, że chce oba projekty traktować na równi. Tak nie powinien mówić europejski komisarz. To jasne, że tak silne związki z sektorem gazowym w Rosji dyskwalifikują ją. Wiadomo, że jest kwestia cen, uzależnienia, warunków dostaw, nacisków. Traktaty europejskie mówią, że w przypadku trudności w dostawach energii KE powinna zadziałać. A ona zrzucała wszystko na kraje członkowskie – mówi „Naszemu Dziennikowi” rumuński eurodeputowany Marian-Jean Marinescu (EPP).

Chorwacka deputowana Dubravka Šuica (EPP) zwróciła uwagę na sympatię kandydatki do Rosji. – Związki z Rosją są kluczowe w krótkiej perspektywie, a w dłuższej może się okazać, że są też inne – usłyszeliśmy w odpowiedzi. Słoweńska kandydatka dobrze się czuje wśród symboliki nie tylko lewicowej, ale i komunistycznej. Przypomniano jej wykonanie przy okazji święta państwowego włoskiej pieśni rewolucyjnej „Bandiera Rossa” z 1908 roku. Stwierdziła w PE, że była to pieśń antyfaszystowska śpiewana z okazji święta wyzwolenia od nazizmu w 1945 roku. Fragment śpiewany przez panią premier brzmi: „Niech triumfuje czerwony sztandar/ Niech żyje komunizm i wolność”.

Blokujący „Jednego z nas”

Ostatni dzień przesłuchań poświęcony był kandydatom o najszerszych kompetencjach.

Fin Jyrki Katainen ma odpowiadać za pracę, wzrost gospodarczy i konkurencyjność, to także komisyjny przełożony Elżbiety Bieńkowskiej. Były premier Finlandii zrobił dobre wrażenie, był rzeczowy. Ale to człowiek wrośnięty w skandynawski model gospodarczy, zwolennik ekonomii „równego podziału dóbr”, co oznacza bardzo rozbudowaną sferę publiczną, ścisłą kontrolę obywateli i interwencję urzędników. To dlatego prawicowa część EP nie chciała się zgodzić na konsensus i Katainena czeka głosowanie.

Pierwszy zastępca Junckera, były szef dyplomacji Holandii Frans Timmermans, jako ostatni został przesłuchany przez poszerzone kierownictwo wszystkich komisji. Jego kompetencje to lepsze regulacje, współpraca międzyinstytucjonalna, praworządność i prawa podstawowe. Timmermans ma walczyć z unijną biurokracją. Juncker dał mu prawo weta wobec wszelkich inicjatyw innych komisarzy.

Holender na pytania odpowiadał w sześciu językach. Sympatyczne było przypomnienie, że jego rodzinną Bredę wyzwolili polscy żołnierze gen. Maczka.

Unia według Timmermansa ma bardziej służyć obywatelom, trzeba więc zlikwidować „czerwoną taśmę” odgradzającą brukselski establish- ment od problemów zwykłych obywateli. Kandydat planuje utworzenie centralnego unijnego rejestru lobbystów – podobno działa ich aż 30 tysięcy.

Zawarte w traktatach europejskich prawa podstawowe chce stosować „ze zdrowym rozsądkiem”. Pojmuje go specyficznie, np. „małżeństwa” homoseksualistów uważa za zdobycz, której należy bronić.

Europosłowie Branislav Škripek i Michał Ujazdowski (ECR) pytali Holendra o odrzucenie przez KE inicjatywy w obronie życia „Jeden z nas”. Timmermans stwierdził, że jego zdaniem komisja Barroso postąpiła słusznie, ale zarówno przedmiot inicjatywy, jak i sama idea inicjatywy obywatelskiej muszą być przedmiotem debaty.


Piotr Falkowski, Bruksela
Nasz Dziennik, 9 października 2014

Autor: mj