Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Uzależnią sędziów od ministra

Treść

Minister sprawiedliwości - w myśl planów Platformy - ma decydować o sędziowskich nominacjach, sprawować nad nimi nadzór, a także określać wysokość wynagrodzenia dyrektorów sądów. - Oznacza to możliwość wyboru osoby całkowicie zależnej od ministra i wykonującej polecenia polityczne - ocenia poseł Arkadiusz Mularczyk.
Sejm ma po raz kolejny znowelizować ustawę Prawo o ustroju sądów powszechnych. Opozycja wskazuje, że skoro ustawa była już nowelizowana 45 razy, a obecnie toczą się prace nad trzema kolejnymi nowelizacjami, to powinien zostać opracowany nowy projekt ustawy, a nie jej nowelizacja. Jednak zdaniem sędziów ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia" (reprezentującego zdecydowaną większość sędziów), rząd całkowicie zignorował ich apel o konsultacje nad projektem.
- Projekt został skierowany od razu do pierwszego czytania w komisji sprawiedliwości, co jest złamaniem regulaminu Sejmu, a poza tym w znaczący sposób zwiększa nadzór polityki nad sądami - stwierdza poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS). Zarzuty opozycji potwierdzają sędziowie. W ich ocenie, może to w przyszłości stwarzać zagrożenie dla niezawisłości sędziów i umożliwiać wpływ władzy wykonawczej na orzecznictwo sądów. - Jest to tym bardziej dziwne, że to aktualna ekipa rządząca w zdecydowany sposób doprowadziła do oddzielenia prokuratury od polityki, a celem tego było właśnie uniezależnienie jej od wpływu partii politycznych na zapadające decyzje - dodaje poseł PiS.
Zgodnie z planowanymi zmianami to minister sprawiedliwości ma być jedynym organem przedstawiającym zgromadzeniom sędziów kandydatów na prezesów sądów. W pierwotnej wersji projektu to zebrania sędziów miały przedstawiać kandydatów na prezesów, a minister sprawiedliwości miał dokonać ostatecznego wyboru. W toku prac podkomisji nie tylko nie uwzględniono argumentów, że pozbawienie sędziów sądów rejonowych prawa do udziału w wyborze kandydatów jest naruszeniem konstytucyjnej zasady równości, ale postanowiono całkowicie znieść prawo sędziów do współdecydowania o wyborze prezesów. Poza tym to minister ma pozostawić sobie nadzór nad sądami, zamiast przekazać go w ręce I prezesa Sądu Najwyższego.
- Niezależność od polityków w sądownictwie administracyjnym bardzo dobrze wpływa na kondycję i szacunek do orzeczeń przez sądy administracyjne - podkreśla Mularczyk. Minister sprawiedliwości ma także powoływać prezesów sądów apelacyjnych i okręgowych. Oznacza to, że ma możliwość wyboru osoby całkowicie od niego zależnej i wykonującej polecenia polityczne. Tymczasem sędziowie już od dawna protestowali przeciwko tzw. przywożeniu prezesów "w teczce".
Do tego dochodzi również kwestia wynagrodzenia dyrektorów sądów, w której minister sprawiedliwości miałby pełną dowolność. Świadczyć to może o chęci "ulokowania swoich" na ciepłych i bardzo dobrze płatnych posadach.
Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik 2011-06-30

Autor: jc