Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Uwaga na demoralizujące gry w internecie

Treść

Nie wystarczy założyć blokadę na strony pornograficzne, żeby uchronić swoje dzieci przed szkodliwymi dla nich treściami. Zaniepokojeni rodzice zaalarmowali "Nasz Dziennik", że na internetowej witrynie przeznaczonej dla najmłodszych, opatrzonej hasłem zwalczania nudy u dzieci, a zawierającej gry zręcznościowe i logiczne, znaleźć można również propozycje przesiąknięte erotyką. Jest np. gierka polegająca na... zaglądaniu w dekolt kobiecej postaci. Zdaniem medioznawcy z Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej dr Hanny Karp, mamy tu do czynienia z perfidnym wychowywaniem odbiorcy pornografii niemal od przedszkola. Znamienny jest także fakt, że właściciel tej strony zrobił wiele, aby zapewnić sobie anonimowość. Sprawdziliśmy. Personalia podane w rejestrze domen są nieaktualne.

Perfidia twórcy strony zawierającej szkodliwe dla rozwoju dziecka gry polega również na tym, iż można na nią trafić w bardzo prosty sposób, nie tylko wprost wstukując link do gier dla dzieci - co jeszcze rodzice mogliby skontrolować - ale również poprzez odnośnik znajdujący się na portalu edukacyjnym służącym do... nauki tabliczki mnożenia. Czujność rodziców zostaje uśpiona również przez to, że w oczy rzuca się uspokajający komunikat, iż strona zawiera "starannie wybrane" gry dla dzieci. Ten wybór jest jednak fatalny, dzieci napotykają treści o charakterze erotycznym.
- Nie jest to etyczne zachowanie twórców tych stron, to nie jest fair - uważa dr Piotr Szczukiewicz, psycholog, adiunkt na Wydziale Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. - Tego typu wymieszanie stron i gier edukacyjnych z komunikatami o treści erotycznej czy stymulującej seksualnie doprowadzi do seksualizacji rozwoju. Skutek oglądania tego typu stron będzie taki, jaki już w tej chwili ponosi nasza europejska kultura: seksualizacji dziecięcości, co - najprościej mówiąc - polega na skrzywieniu rozwoju w stronę przedwczesnego skoncentrowania się na aspektach seksualnych, na odbieraniu wartości osoby w kierunku traktowania człowieka jako przedmiotu zaspokajania swoich potrzeb seksualnych - tłumaczy dr Szczukiewicz. Podobnego zdania jest dr Hanna Karp, medioznawca, wykładowca WSKSiM oraz UKSW. - Sprawa jest bardzo przykra i drastyczna. Pierwsze skojarzenie, jakie nasuwa się w związku z tym procederem, jest takie, iż tutaj właściwie mamy do czynienia z wychowywaniem odbiorców pornografii od najmłodszych lat - zaznacza. - Jest to sprawa bardzo trudna, ponieważ tutaj nie ma za bardzo do kogo się odnieść, do jakiejś formalnej instytucji. Natomiast niestety jest to zjawisko, które się rozszerza, mamy do czynienia z takim wręcz "kradzeniem duszy dziecka" rodzicom, np. właśnie przez zachęcanie, żeby - mając lat wręcz kilka czy kilkanaście - wchodziło na takie strony - ostrzega dr Karp.
Jak więc chronić dzieci przed tego rodzaju seksualną indoktrynacją? - Korzystanie z każdego materiału internetowego, choćby nawet wyglądał bardzo swojsko, zaczynamy od sprawdzenia, kto to firmuje - uczula prof. Piotr Jaroszyński, filozof kultury z KUL. - Jeśli jakaś organizacja nam nie jest znana, a zwłaszcza zagraniczna, to natychmiast stronę zamykamy - dodaje. Jak wyjaśnia, mamy tu do czynienia z zastosowaniem metody niewinnych początków danej gry, np. tabliczki mnożenia. - Ale później zaczyna się dziać coś podejrzanego. Tę uwagę kieruję do rodziców, aby nie pozostawiali dzieci sam na sam z internetem, bo pułapki mogą być zastawione dosłownie wszędzie - wskazuje Jaroszyński. - Na pierwszym planie musi być postawiona sprawa wiarygodności źródeł - konkluduje.
Ale w tym przypadku napotykamy problem: mimo iż w rejestrze domen figurują pełne dane osobowe właściciela omawianej strony, skontaktowanie się z nim staje się niemożliwe: pod podanym numerem telefonu zgłosił się ktoś o zupełnie innym nazwisku, kto stwierdził, że nie ma ze stroną nic wspólnego. Trudno sądzić, by był to przypadek. - Gdy chodzi o wciąganie dzieci do erotyzmu, to istnieje podejrzenie, że autorzy strony to grupa pedofilów, która szykuje dla siebie potencjalne ofiary - wskazuje prof. Jaroszyński. Również dr Hanna Karp apeluje do rodziców o czujność, aby zwracali baczną uwagę na to, co ogląda ich dziecko w internecie, i żeby nie pozwalali na to, by było zamknięte czasami nawet na kilka godzin sam na sam z komputerem, stając się przez to w sposób niekontrolowany użytkownikiem sieci.
Maria S. Jasita
"Nasz Dziennik" 2009-01-06

Autor: wa