Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ukazać piękno czy zatwierdzić kryzys rodziny?

Treść

Felieton

Trwają obrady Nadzwyczajnego Zgromadzenia Synodu Biskupów i możemy każdego dnia, w krótkich doniesieniach prasowych, obserwować główne myśli podejmowanych tematów. Te ośrodki medialne, które zapowiedziały istotną zmianę traktowania w Kościele nauki o małżeństwie, w komentarzach nie ukrywają swojego rozczarowania. Nierzadko czyta się opinie, iż Kościół trwa uparcie w konserwatywnym systemie wartości. Aby powtórzyć niezmienną doktrynę nauczania o rodzinie, nie trzeba było zwoływać przedstawicieli Episkopatów i innych osób zaangażowanych w prace nad rodziną – piszą dziennikarze.

Powtarza się „odbijana przez kalkę” dotychczasowa formuła: jeśli mówimy o rodzinie, to trzeba się zająć przede wszystkim jej kryzysem i wyjść naprzeciw wszystkim słabościom życia małżonków i nieudanym decyzjom młodych ludzi. W ramach tych poglądów pojawia się zawsze reklamowanie bardzo liberalnych zasad w odniesieniu do takich faktów jak: wierność przysiędze małżeńskiej i jej nierozerwalność, ograniczenie urodzin każdą możliwą technicznie metodą. Rodzina wielodzietna zaliczana jest do wręcz patologicznych postaw społecznych.

Tylko tak ujęte problemy mogą być interesującym materiałem dziennikarskim, a równocześnie stanowią treść powtarzającego się postulatu: Kościół powinien uznać za normę życia małżeńskiego wszystkie słabości, które nasilają się w różnych epokach, a ostatnio wydają się wręcz regułą życia. Odnosi się wrażenie, że rola Kościoła ograniczyłaby się tylko do zatwierdzenia kryzysowych rozwiązań małżeństwa i rodziny. To tak jakby Kościół ograniczał swoje usługi do nadawania ludzkim błędom charakteru norm etycznych i widziałby w tym jedyny sposób na uszczęśliwienie małżonków. W pewnym porównaniu można powiedzieć, że szkoła nauki jazdy na nartach powinna ograniczyć się jedynie do ćwiczeń w zakresie zakładania opatrunków gipsowych na połamane kończyny. To, co może być nieszczęśliwym wypadkiem czy marginesem powtarzających się słabości, ustanawia się normą, a w jakimś wymiarze nawet ideałem rozwiązań życiowych. Stąd też rozczarowanie kierunkiem prac synodalnych.

Ukazaniem piękna rodziny według zamysłu Bożego ojcowie synodalni zajęli się najpierw. Skoro współczesne życie stosunkowo często pozbawia małżonków doświadczenia tegoż piękna, należy pogłębić przygotowanie do zawarcia małżeństwa po to, by wchodząc we wspólnotę życia i miłości, doświadczyli radości wzajemnego spotkania i owocnie budowali, także w wymiarze społecznym, własny dom.

W przygotowaniu do życia małżeńskiego trzeba podkreślić ważność spotkań, tak aby małżonkowie mogli cieszyć się rezultatem długotrwałego powodzenia ich planu. Przede wszystkim przygotować młodych do spotkania z Jezusem, tzn. ukazać miejsce Chrystusa we wzajemnym wyborze drugiej osoby i wzajemnym przymierzu małżeńskim. To spotkanie należy wykorzystać dla pogłębienia wiary. Nie można więc ograniczyć się do wykładów, instrukcji. Powinien znaleźć się czas na modlitwę i życie sakramentalne. Dlatego mija się z istotnym celem ekspresowe „zaliczenie” przewidzianych tematów w czasie jednego zjazdu weekendowego.

Po drugie, trzeba młodym ludziom przypomnieć i ułatwić przeżycie spotkania z Kościołem, ze wspólnotą wiernych. W ten sposób życie małżeńskie nie będzie samotnym borykaniem się z przeszkodami, ale wspólnotową drogą rozwoju osobistego, przyjęcia i wychowania dzieci.

Tak ożywiona wiara i przeżywana głębiej świadomość wspólnoty Kościoła pozwoli na pełne spotkanie z drugą osobą, ze współmałżonkiem w wymiarze ludzkiego zauroczenia, zakochania i przymierza, które jest przyjęciem daru Bożego i wzajemnym obdarowaniem sobą narzeczonych. Spotkanie to stanowi fakt, który przekracza możliwości decyzyjne dwojga ludzi, bo Jezus, który łączy narzeczonych, sprawia, że stają się dwojgiem małżonków, którzy nie są ani sezonowo, ani na raty zaproszonymi do małżeństwa gośćmi.

Synod szuka przede wszystkim języka, którym można ukazać to piękno rodziny współczesnemu człowiekowi, karmionemu bardzo często przykładami kryzysu rodziny.

Ks. bp Stanisław Stefanek TChr
Nasz Dziennik, 14 października 2014

Autor: mj