Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ukarać za felieton w "Naszym Dzienniku"?

Treść

Okręgowa Izba Lekarska w Warszawie chce powołać komisję merytoryczną, która orzeknie, czy doktor Hanna Wujkowska posiada odpowiednie przygotowanie do zawodu lekarza. Przyczynkiem do tego stał się felieton, który w sierpniu br. został opublikowany w "Naszym Dzienniku". Wujkowska w sposób krytyczny odniosła się w nim do pomysłu przeprowadzenia akcji krwiodawczej na Przystanku Woodstock. Zdaniem prezesa Naczelnej Izby Lekarskiej, samo wezwanie przed komisję lekarską nie jest żadną hańbą, a w przypadku felietonu, który wywołał "burzę" w środowisku medycznym, to działanie jest jak najbardziej uzasadnione. 6 września br. Hanna Wujkowska dostała list polecony z nagłówkiem "poufne". List zawierał uchwałę Okręgowej Izby Lekarskiej (OIL) w Warszawie, która po felietonie "Oby naprawdę po raz ostatni" z 6 sierpnia br., zamieszczonym na naszych łamach, o tym, czy Woodstock jest najlepszym miejscem do pobierania krwi, chce zbadać, czy przygotowanie Wujkowskiej do wykonywania zawodu jest dostateczne. "Artykuł ten merytorycznie budzi wiele wątpliwości, które skutkują przypuszczeniem o możliwości zaistnienia sytuacji niedostatecznego przygotowania lekarza Hanny Małgorzaty Wujkowskiej do wykonywania zawodu. W celu ustalenia stanu faktycznego (...) powołuje się Komisję ds. orzeczenia o właściwym przygotowaniu zawodowym" - czytamy w uzasadnieniu uchwały OIL z dnia 24 sierpnia 2007 roku. Od uchwały może się odwołać, ma na to 14 dni. Jeśli nie stawi się w wyznaczonym terminie, to według adnotacji w liście poleconym decyzja może zapaść zaocznie, co jest równoznaczne z odebraniem prawa wykonywania zawodu. Komisja ma się tym zająć na wniosek dr. Andrzeja Włodarczyka, szefa OIL. Jak wynika z treści uchwały, w skład komisji, która ma oceniać przygotowanie do zawodu, wchodzi dwóch transfuzjologów i endokrynolog, tymczasem Wujkowska jest internistą. Wujkowska w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" zaznacza, że w jej felietonie nie było żadnych przekłamań medycznych. Autorka przedstawiła jedynie swoje wątpliwości co do zasadności i pożytku pobierania krwi na imprezie o wątpliwej reputacji, a całą akcję uważa za nękanie jej osoby. Tłumaczy, że w swoim tekście posłużyła się terminem "okienko serologiczne", który nie jest zastrzeżony dla lekarzy - rozumieją go też ludzie o innym profilu wykształcenia. Tekst to nie operacja Zdziwienie całą sprawą wyraziła dr n. med. Urszula Krupa, poseł do Parlamentu Europejskiego. W jej ocenie, nie można wezwać kogoś przed komisję na podstawie felietonu. Wiadomo powszechnie, że felieton będący utworem publicystyczno-dziennikarskim utrzymany jest w osobistym tonie, lekki w formie, wyrażający - często skrajnie złośliwie - osobisty punkt widzenia autora. Charakterystyczne jest częste i sprawne "prześlizgiwanie się" po temacie. - Gdyby Wujkowska popełniła błąd w sztuce medycznej, to byłoby to powodem, by wzywać ją przed komisję - uważa dr n. med. Urszula Krupa. - Dla mnie w sposób oczywisty wynika, że w felietonie Wujkowska wypowiedziała swoją wątpliwość, a nie podważała kompetencje lekarzy, którzy podczas ostatniego Przystanku Woodstock zajmowali się pobieraniem krwi. Mam podobny sąd do pani Wujkowskiej w tej sprawie i wielu lekarzy również - oceniła Krupa. Nasza rozmówczyni uważa, że nie można pozwać kogoś przed komisję na podstawie felietonu. - Wujkowska nie popełniła błędu w sztuce lekarskiej, tylko wyraziła swoją wątpliwość - podkreśla Krupa. - Błędy lekarskie można popełnić w praktyce, ale nie w felietonie - dodaje. - W takim przypadku wezwanie Wujkowskiej przed komisję to zamach na wolność słowa - ocenia Krupa. Zastrzega również, że sama jest zainteresowana tym, gdzie ostatecznie została przekazana krew pobrana podczas Przystanku Woodstock. Jej zdaniem, powinny też zostać przedstawione dowody na to, że na pewno nie ma żadnych podstaw, by sądzić, że ta krew może być zakażona. Zdaniem wiceministra zdrowia Bolesława Piechy, każda rada lekarska rządzi się swoimi określonymi prawami i wydaje autonomiczną ocenę. Jej decyzje mogą być jedynie podważane przez ministra zdrowia. - Nie sądzę jednak, by rada była w stanie badać to, co zostało napisane w felietonie, ponieważ felieton rządzi się swoimi prawami, odmiennymi np. od naukowego artykułu - uważa wiceszef resortu zdrowia. W jego ocenie, komisja została powołana tylko i wyłącznie po to, by wyjaśnić tę sprawę. Komisja wyjaśni sprawę Zdaniem Konstantego Radziwiłła, prezesa Naczelnej Izby Lekarskiej (NIL), wystosowanie takiej uchwały przez OIL ma na celu wyjaśnienie całej sprawy. - Samorząd lekarski jest ustawowo zobowiązany do nadzoru nad prawidłowym wykonywaniem zawodu - podkreśla w rozmowie z nami prezes NIL. Zatem - jak wyjaśnia - zainteresowanie samorządu lekarskiego tą sprawą i sprawdzenie tego pod względem merytorycznym jest jak najbardziej zasadne, ale z tego jeszcze nic nie wynika. Według Radziwiłła, nie ma w tej chwili nawet mowy o tym, by ktoś chciał odebrać pani Wujkowskiej możliwość prawa wykonywania zawodu. Jak podkreśla szef NIL, do zawieszenia prawa wykonywania zawodu w trakcie działania samorządu dochodzi niezwykle rzadko i są to sytuacje zupełnie wyjątkowe. - Zdarza się to przy jakichś wyjątkowych przewinieniach zawodowych, mających najczęściej jednocześnie charakter ciężkich przewinień kryminalnych. Najczęściej zdarza się to również w okresie, kiedy lekarze podlegają karze sądowej, i myślę, że przewidywanie czegoś takiego w stosunku do pani doktor Wujkowskiej jest daleko, daleko wyprzedzające - twierdzi Konstanty Radziwiłł. Podkreśla jednak, że skoro wypowiedź Wujkowskiej wzbudziła zdumienie w środowisku lekarskim i wywołała bardzo krytyczne komentarze, to w takiej sytuacji interwencja samorządu lekarskiego i wyjaśnienie tego jest jak najbardziej zasadne. - I myślę, że na razie tylko w ten sposób trzeba na to patrzeć - puentuje. Zarzut etyczny czy merytoryczny W swoim artykule zamieszczonym we wrześniowym "Pulsie" dr Andrzej Włodarczyk, szef OIL, bardzo krytycznie odnosi się do felietonu Hanny Wujkowskiej (w ocenie Włodarczyka, jest to artykuł). Jako najcięższy zarzut stawia jej "naruszenie kodeksu etyki lekarskiej". "Najcięższy jednak zarzut wobec autorki wynika, moim zdaniem, z naruszenia Kodeksu Etyki Lekarskiej; dopuszczono się tu bowiem publicznego podważenia kompetencji i staranności lekarzy, którzy - zgodnie z przepisami - badali każdego pragnącego oddać krew" - czytamy w artykule autorstwa Włodarczyka. Tym bardziej więc dziwi fakt, iż Wujkowską powołuje się przed komisję merytoryczną, dotyczącą transfuzjologii. Czy w związku z tym zarzutem Wujkowska nie powinna zostać wezwana przed komisję etyki? - pytamy o to Konstantego Radziwiłła. - Myślę, że jeżeli chodzi o granicę etyki i merytorycznych aspektów medycznych, to one są dosyć płynne, ponieważ zachowania lekarza, które godzą w prawidłowe wykonywanie zawodu, mają także charakter naruszenia etyki zawodowej - odpowiada "Naszemu Dziennikowi" prezes NIL. - I tutaj jedno z drugim się wiąże - dodaje. Zaznacza jednak, że trudno mu w tej chwili komentować całość sprawy. Ale podkreśla, że Izba, interesując się lekarzem, który wywołał "burzę" w środowisku, postępuje słusznie. Indagowany przez nas, jak często dochodzi do powoływania lekarzy przed komisje merytoryczne bądź etyczne na podstawie felietonów zamieszczonych w prasie, Radziwiłł odpowiada, że "pewnie nieczęsto". On sam nie słyszał o takich przypadkach. Magdalena M. Stawarska "Nasz Dziennik" 2007-09-11

Autor: wa