Przejdź do treści
Przejdź do stopki

U-booty zamiast Katynia

Treść

W dwudziestosiedmiostronicowym tegorocznym teście maturalnym z historii (poziom rozszerzony) zabrakło miejsca dla najznamienitszych kart z dziejów polskiego oręża. Nie ma Wiktorii Wiedeńskiej, bitew z czasów powstań narodowych, Cudu nad Wisłą 1920 r., wojny obronnej 1939 roku. Na próżno szukać pytań o agresję sowiecką, Katyń, deportacje, Powstanie Warszawskie czy chociażby stan wojenny. Jedyne zadanie dotyczące okresu II wojny światowej polega na analizie aktywności... niemieckich łodzi podwodnych na Atlantyku. Na stronach internetowych Centralnej Komisji Egzaminacyjnej (CKE) opublikowano tegoroczne testy maturalne z historii. Wybór pytań jest na tyle - mówiąc najdelikatniej - kontrowersyjny, że wzbudza prawdziwą konsternację wśród zawodowych historyków. - Historia ma uczyć myślenia i rozumienia przeszłości własnej ojczyzny, kultury i tradycji, a nie "nabijać głowę" faktami od Sasa do lasa, wyrwanymi całkowicie z kontekstu - twierdzą pytani przez nas znawcy dziejów. Najwyższy czas przemyśleć, czy forma testu dla sprawdzenia stanu wiedzy z historii jest właściwa. Nie mówiąc już o doborze pytań. Jedno jest pewne - jeśli obecny stan zostanie utrzymany, kolejne pokolenia młodych Polaków będą opuszczać szkoły bez podstawowej wiedzy z zakresu dziejów ojczystych. Pierwsze pytanie testu rozszerzonego dotyczy przyporządkowania prezentowanym na kartce dziełom sztuki kręgów cywilizacyjnych: rzymskiego, minojskiego, mykeńskiego i greckiego. Ani słowa o chrześcijaństwie, w którym dojrzewała polska kultura. Dyskusyjne jest samo użycie określenia "cywilizacja" do raczej kultur mykeńskiej i minojskiej. Wybór pytań budzi poważne wątpliwości. W zadaniu testowym dotyczącym historii XVII wieku przemilcza się całkowicie np. zwycięstwo nad Turkami króla Jana III Sobieskiego pod Wiedniem - tej jednej z najważniejszych bitew w dziejach nie tylko Rzeczypospolitej, ale i całej Europy. Poruszona jest natomiast kwestia wypędzenia z Polski arian... Zagadnienia z czasów powstań narodowych nie istnieją prawie w ogóle (ani w teście podstawowym, ani rozszerzonym). Zagadnienie to kwituje się serią rycin. "Przeanalizuj treść obrazów przedstawiających wydarzenia na ziemiach polskich w XIX wieku. Wpisz w wykropkowane miejsca nazwę zaboru, w którym rozgrywały się te wydarzenia". I to wszystko, jeśli nie liczyć pytania o kanclerza Otto Bismarcka. W przypadku czasów przełomu XIX i XX wieku nie wspomina się o Cudzie nad Wisłą (w zakresie rozszerzonym). W zakresie podstawowym jest jedno zadanie z zakresu bitwy z Sowietami pod Warszawą 15 sierpnia 1920 r., analiza fragmentu wypowiedzi gen. Maxime Weyganda. Wystarczy podać datę roczną bitwy, by zdobyć maksymalną liczbę punktów. Jeszcze gorzej jest w przypadku czasów II wojny światowej. W punkcie testu poświęconym temu zagadnieniu należy podać okres aktywności niemieckich u-bootów na Atlantyku. Natomiast nie wspomina się w nim o tak ważnych dla najnowszej historii Polski wydarzeniach, jak np. wojna obronna 1939 r., agresja sowiecka, Katyń, deportacje, Polskie Państwo Podziemne, Powstanie Warszawskie, Armia Krajowa, Jałta etc. Powojenna historia skwitowana została analizą PZPR-owskich plakatów propagandowych. Ani słowa o UB, prześladowaniach Kościoła, Urzędzie Bezpieczeństwa czy chociażby stanie wojennym. Zdaniem prof. dr. hab. Piotra Jaroszyńskiego, kierownika Katedry Filozofii Kultury Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i wykładowcy Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej, historia nie tylko dostarcza informacji o tym, co było, nie tylko jest nauczycielką życia, ale również rzeźbi naszą tożsamość. - Bo przecież dzieje człowieka, rodziny, narodu, ludzkości rozciągają się w czasie. Tyle że na dzieje składają się różne wydarzenia, na które można patrzeć z różnych punktów widzenia, różnie wyjaśniać - tłumaczy. Według Jaroszyńskiego, tegoroczne testy maturalne są kolejnym dowodem na to, jak manipuluje się obrazem historii Polski poprzez selekcję danych w taki sposób, aby nasze dzieje kojarzyły się nam przede wszystkim z momentami przykrymi, z chwilami słabości lub abyśmy byli przytłoczeni potęgą naszych wrogów. - Natomiast wszystko to, co było obrazem zdrowia, wielkości i świetności Polski, spychane jest na margines lub zupełnie pomijane. - Taka metoda jest straszna, wpisuje się w serię antypolskich metod stosowanych względem nas przez zaborców i okupantów. Czasem mam wrażenie, że takie testy szczerzej by brzmiały po niemiecku lub po rosyjsku niż po polsku - konstatuje. Według dr. Mieczysława Ryby z Katedry Historii Nowożytnej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, członka Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej, nauka historii nie polega na zasadzie: "kto więcej spamięta". - W tym przypadku historię traktuje się na zasadzie quizu, nie na zasadzie poważnej nauki, która daje zakorzenienie we własnej kulturze, tylko po prostu jest to rodzaj "zgaduj-zgadula". W tym znaczeniu, po pierwsze, zniechęca się do nauki historii, bo faktów różnorakich jest co niemiara i nie wszystkie są do opanowania - przynajmniej nie cała ich ilość, a z drugiej strony, jest to uczenie bezrozumne. A uczyć kogoś bez zrozumienia jest po prostu nie tylko zniechęcaniem, ale niedaniem generalnie żadnych podstaw rozumienia czegokolwiek - twierdzi dr Ryba. W sprawie kontrowersyjnych testów maturalnych Ministerstwo Edukacji Narodowej nie chce się oficjalnie wypowiadać. - Proszę pytania skierować do Centralnej Komisji Egzaminacyjnej - usłyszeliśmy wczoraj w biurze prasowym resortu. Jacek Dytkowski "Nasz Dziennik" 2008-05-15

Autor: wa