Przejdź do treści
Przejdź do stopki

[TYLKO U NAS] M. Lachowicz: Ciężko jest ruszyć gospodarkę, jeżeli nie było wystarczająco dużo pieniędzy poświęconych na inwestycje

Treść

Problem w kryzysie jest taki, że ciężko jest ruszyć gospodarkę, jeżeli nie inwestowało się wystarczająco dużo, jeśli nie było wystarczająco dużo pieniędzy poświęconych na inwestycje, bo to inwestycje są kołem zamachowym w trudnych czasach. To daje stabilny, bardziej trwały wzrost. Teraz mam wrażenie, że rząd dostrzega, iż potrzebne są wydatki inwestycyjne. Mam nadzieję, że – niezależnie od tego, czy KPO zostanie odblokowane, czy nie – jakieś fundusze na te wydatki inwestycyjne się znajdą – mówił Marek Lachowicz, ekonomista i analityk, w środowych „Aktualnościach dnia” na antenie Radia Maryja.

Ministerstwo Finansów przekazało, że zadłużenie Skarbu Państwa na koniec listopada wyniosło 1,211 bln złotych. Deficyt budżetowy jest o 73 mld zł większy niż w ubiegłym roku, choć odnotowano wzrost gospodarczy.

– Jeżeli chodzi o dług, ścierają się tutaj dwie szkoły. Tradycyjna szkoła mówi, że nadmierne zadłużanie się jest ryzykowne, mówiąc delikatnie. Natomiast szkoły bardziej współczesne, MMP, które idą w kontrze do tych tradycyjnych poglądów, mówią, że jak pieniądz jest tani, można go łatwo pożyczyć, to dlaczego go nie pożyczyć. Myślę, iż w ostatnich latach, szczególnie w roku 2020, kiedy wybuchła pandemia COVID, decyzje, jakie podjął polski rząd związane z lockdownami, związane z ograniczeniem aktywności gospodarczej, w pewnym sensie wymusiły takie decyzje polityki monetarnej jak tzw. luzowanie ilościowe polegające na – w dużym uproszczeniu – drukowaniu pieniędzy. Spowodowały one, że dług musiał zostać zwiększony – tłumaczył Marek Lachowicz.

W takich sytuacjach rodzi się pytanie, czy jest to dobre, czy też złe.

– Na pewno nie będę zwolennikiem oszczędzania w kryzysie. Dlaczego? Bo kiedy jest kryzys, wszyscy zaczynamy patrzeć na swoje kieszenie. Państwo zaczynają patrzeć na swoje budżety domowe, firmy zaczynają patrzeć na budżet, jaki mają do dyspozycji; także firmy duże, które normalnie by inwestowały, zaczynają oglądać wydatki inwestycyjne – każdą złotówkę, każde euro, każdego dolara – kilka razy. W takich sytuacjach jest bardzo ważna rola państwa, żeby dało impuls do tego, aby gospodarka mogła się normalnie rozwijać – wskazał ekonomista.

Analityk przedstawił też prognozy na przyszły rok, zaznaczając jednocześnie, że nie posiada modelu prognozującego zadłużenie.

– Zresztą – z tego co mi wiadomo – raczej niewielu ekonomistów by się w ogóle trudniło, jeśli chodzi o przygotowanie takiego modelu z prostego powodu: deficyt budżetowy zależy też od aktualnej sytuacji politycznej, bo – nie oszukujmy się – gospodarka i polityka są ze sobą powiązane. W sytuacji, w której 2023 r. jest rokiem wyborczym, może się okazać, że rząd będzie chciał trochę sięgnąć do kieszeni. Nie wiem, jak głęboko sięgnie, ale doświadczenia i obserwacje historyczne pokazują, że do kieszeni przed wyborami sięga się raczej dosyć chętnie. Natomiast fundamentalnie zadłużenie powinno spadać chociażby z tego powodu, że najgorsze uderzenie już mamy za sobą. Teraz jeszcze będzie przez jakiś czas ciężko, natomiast mam wrażenie, że jak przeszliśmy przez najgorszy dołek, to (…) w perspektywie przynajmniej paroletniej będzie już dużo, dużo lepiej – zwrócił uwagę gość „Aktualności dnia”.

Zadłużenie Skarbu Państwa stanowi element gry politycznej – opozycja mówi, że rząd PiS zwiększył deficyt o dziesiątki miliardów złotych, zaś premier odpowiada, iż za czasów PO-PSL zadłużenie było jeszcze wyższe. Marek Lachowicz zaznaczył, że nie opowiada się po żadnej z tych stron. Zwrócił jednak uwagę, że wysokie liczby, którymi się straszy, są na tyle abstrakcyjne dla przeciętnego Polaka, iż straszenie nie przynosi efektu.

– Liczba np. 100 miliardów – co to Państwu mówi, tak szczerze? Bo mnie o tyle mało, że nie jestem w stanie sobie tych 100 miliardów zwizualizować. Powiem więcej: kiedy pracowałem w Ministerstwie Finansów, gdy przygotowywaliśmy różnorakie wyliczenia budżetowe czy to pod aktualizację programu konwergencji, czy pod budżet, to była niepisana reguła, że kwotami poniżej 100 milionów się nawet nie zajmujemy, bo one są tak małe w skali budżetu, że nie ma sensu. Po prostu w tym momencie to jest dzielenie włosa na czworo. Na ludziach, na mnie, na Państwu – uważam – większe wrażenie robi, kiedy np. pojawi się informacja (…) o defraudacji dziesięciu milionów złotych przez jakiegoś polityka niż informacje o zadłużeniu na 100 miliardów, bo nie jesteśmy sobie w stanie tego zwizualizować. Tak naprawdę tych 100 miliardów nie ma, to są wartości typowo księgowe – wyjaśnił ekonomista.

Wskazał, że to, jak zadłużenie wpływa na zasobność portfela przeciętnego Polaka, zależy od struktury wydatków rządowych.

– Przez ostatnie lata duży nacisk był kładziony na różnego rodzaju programy społeczne. Zwracałem uwagę (zresztą sam byłem ekonomistą związanym etatem z rządem przez jakiś czas w ciągu ostatnich kilku lat), że to jest tzw. dopalacz konsumpcyjny. Danie pieniędzy na socjal to jest tak naprawdę co? To jest przekazanie pieniędzy obywatelom, przekazanie pieniędzy Państwu, a Państwo – z bardzo dużym prawdopodobieństwem te pieniądze wydacie, bo macie na co. Jeżeli decydujemy się w ten sposób stymulować gospodarkę, oczywiście mamy bonus w postaci szybkiego wzrostu PKB, bonus w postaci tego, że społeczeństwo stać na więcej (…), natomiast problem pojawia się w sytuacjach trudniejszych, bardziej kryzysowych – wskazał analityk.

Programy socjalne nie przynoszą bowiem trwałego wzrostu. Obywatele po prostu przyzwyczajają się do nich i zaczynają wliczać w swój budżet. Dlatego należy szukać innych rozwiązań.

– Problem w kryzysie jest taki, że ciężko jest ruszyć gospodarkę, jeżeli nie inwestowało się wystarczająco dużo, jeśli nie było wystarczająco dużo pieniędzy poświęconych na inwestycje, bo to inwestycje są kołem zamachowym w trudnych czasach. To daje stabilny, bardziej trwały wzrost. Teraz mam wrażenie, że rząd dostrzega, iż potrzebne są wydatki inwestycyjne. Mam nadzieję, że – niezależnie od tego, czy KPO zostanie odblokowane, czy nie – jakieś fundusze na te wydatki inwestycyjne się znajdą – zwrócił uwagę Marek Lachowicz.

Dodał, że zadłużenie państwa ma również wpływ na możliwości pozyskania przez kraj pożyczek międzynarodowych, jednak nie jest to jedyny czynnik – inwestorów bardziej odstrasza regularna wojna trwająca za naszą wschodnią granicą.

– Natomiast czy trzeba uważać, żeby nie przedobrzyć? Jak zawsze – podsumował ekonomista.

Całość rozmowy z Markiem Lachowiczem jest dostępna [tutaj].

 

radiomaryja.pl

Żródło: radiomaryja.pl,

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy Cię o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl

 

Autor: mj