Przejdź do treści
Przejdź do stopki

TVN krzywdzi dzieci

Treść

Z dr. Piotrem Szczukiewiczem, psychologiem, adiunktem na Wydziale Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, rozmawia Maria S. Jasita Telewizja TVN w "Rozmowach w toku" wyemitowała drastyczne dialogi z mężczyznami skazanymi za pedofilię. Psychologowie twierdzą, że jeśli coś pojawia się w telewizji, to dla ludzi staje się normą, oswaja się ich z tym. - To jest nawet dość dobrze ugruntowany pogląd. Istnieją badania, które potwierdzają, że w ten sposób następuje oswajanie z przemocą i agresją. To, co jest w telewizji, może oswajać nas z tą rzeczywistością, oswajamy się np. z widokiem cierpienia, które codziennie płynie z ekranu. Pokazywanie scen przemocy czy drastycznych sytuacji może w końcu wytworzyć taki klimat, że ta drastyczność staje się codziennością. A więc tego typu program nie musi ludzi uwrażliwiać, tak jak niektórzy twierdzą, tylko raczej sprawia, że wszystko bardziej powszednieje. Nie chciałbym, aby tragedia molestowanych dzieci, która przecież ludzi bardzo porusza, stała się zwykłym "medialnym towarem". Rzecznik prasowy TVN uważa, iż dzięki pokazaniu tego problemu z perspektywy pedofilów ludzie mogli zobaczyć, jak wyglądają ich mechanizmy działania i przez to będą mogli lepiej uchronić swoje dzieci. - Obawiam się, że pokazywanie mechanizmów działania pedofilów w porze powszechnej oglądalności - program rozpoczął się około godz. 16.00 - tworzy dwa zagrożenia. Po pierwsze, mogą to obejrzeć osoby, które nie powinny tego oglądać, np. dzieci, a po drugie - nawet u osób, którym wiedza o problemie może pomóc, np. u rodziców czy nauczycieli, mogą pojawić się postawy lękowe, które nie służą temu, żeby skutecznie chronić dziecko. Będą tylko tworzyć wokół dzieci atmosferę nadmiernego zagrożenia. Innych lęk popchnie do unikania problemu, chowania głowy w piasek - "to nas nie dotyczy". Profesjonalna profilaktyka już od dawna stara się stosować zasadę - "nie straszyć", bo wiadomo, że wywołanie reakcji lękowych u odbiorcy utrudni mu racjonalne działanie. W mojej ocenie, program nastawiony był na wywołanie wstrząsu, a nie refleksji. W telewizjach komercyjnych liczy się raczej to, czy program ma oglądalność, a nie czy wywołuje u ludzi odpowiednią refleksję. Dlatego trudno mi przyjąć wyjaśnienia rzecznika TVN, osobiście odbieram to raczej jako "dobrą minę do złej gry". Jakie mogą być konsekwencje - nawet przypadkowego - oglądania tego typu programów przez dzieci? - Myślę, że istnieje ryzyko, iż program zaszkodzi dziecku, które go obejrzy. Nazwałbym to krzywdą emocjonalną. Dziecięca świadomość może mieć olbrzymie kłopoty z przyjęciem informacji, które niesie taki program. Małe dziecko może nie zrozumieć i przyjmie tylko warstwę emocjonalną zawartą w programie - a więc udzieli mu się ogólny klimat zagrożenia i niepokoju. Natomiast nieco starsze może właśnie zrozumieć, o czym mówią pedofile i tym bardziej dozna wstrząsu emocjonalnego, bo na to program jest obliczony. Z tym że dorosły widz może sobie z tym poradzić, a dziecko może mieć problemy z integrowaniem takich informacji ze swoją dotychczasową wiedzą o świecie. Generalnie dorośli starają się chronić dzieci przed treściami agresywnymi, pornograficznymi, drastycznymi, przed biciem i przekleństwami. Robią to w trosce o ich harmonijny rozwój, poczucie bezpieczeństwa i emocjonalną równowagę. Właśnie dlatego dziecko nie powinno wysłuchiwać opisów i komentarzy zawartych w tym materiale. Adresowanie - nawet mimowolne - takiego programu do dzieci uznałbym za nadużycie wobec dziecka. Czy opisywanie ze szczegółami lubieżnych czynów nie będzie raczej zachętą i wskazówką dla kolejnych pedofilów - niż obroną dla dzieci i uświadomieniem dla rodziców? - Na pewno to nie będzie żadna obrona dla dzieci. Są zajęcia profilaktyczne z zakresu przemocy prowadzone wśród dzieci - także poruszające problem przemocy seksualnej. Tam się bardzo pilnuje tego, żeby to był odpowiedni język, dostosowany do pojęć dziecka, więc jeżeli się mówi o molestowaniu, to się np. mówi o "złym dotyku". Jeżeli w ogóle wprowadzać dzieci w ten świat - powiedzmy, że świat jest rzeczywiście tak niebezpieczny, iż trzeba dziecko bardziej niż kiedyś przed tym chronić - to wszyscy pilnują, żeby to było bardzo delikatnie prowadzone i przez odpowiednie osoby. Komunikat, który ma wywołać poruszenie dorosłego widza, i jest głównie na to obliczony, dziecka w ogóle przed niczym nie ochroni. Gdybyśmy mieli rozważyć, czy pokazanie czegoś takiego jest edukujące i czy w imię tej edukacji możemy dopuścić takie szczegóły, to ja uważam, że jest jednak zbyt duże ryzyko narażenia dzieci na szwank. Program powinien być wyemitowany znacznie później. Dodam jeszcze, że osobiście nie oceniam zbyt wysoko funkcji edukacyjno-prewencyjnej takiego programu, nawet w odniesieniu do dorosłych. Raczej kwalifikuję go jako typowy "towar medialny", a więc coś, co ma się dobrze sprzedać. Jeśli zależy nam na dobru dzieci i rodziców, zdecydowanie lepiej jest sięgać po sprawdzone metody profilaktyki przemocy seksualnej, które w Polsce są przecież prowadzone, i to przez specjalistów. Kampanie medialne powinny wspierać takie działania, ale na pewno nie w ten sposób. TVN broni się, że to właśnie Ewa Drzyzga, dziennikarka prowadząca "Rozmowy w toku", stworzyła akcję "Zły dotyk" i że to był kolejny program, który miał na celu nagłośnienie problemu pedofilii... - Czy oddawanie głosu terrorystom i opisywanie ze szczegółami ich okrucieństw nagłośni problem terroryzmu? A może raczej będzie kształtowało atmosferę strachu i powszechnego zagrożenia terroryzmem? Zajmowanie się pedofilią wymaga od dziennikarza dużej odpowiedzialności. Nie można milczeć na temat pedofilii, ale trzeba uważać, jak i z kim o tym problemie rozmawiać, żeby nie ranić i nie straszyć. Trzeba też mieć na uwadze dobro ofiar. Gdyby program był wyemitowany o godzinie 23.00, to łatwiej uwierzyłbym, że program ma szlachetny cel. Nie chcę twórcom odbierać dobrych intencji, zakładam, że naprawdę w tej sprawie leży im na sercu dobro dzieci i ich rodziców. Niestety, powiedziałbym, że dbają o to dobro dość nieudolnie. Osobiście, gdybym był w telewizji osobą odpowiedzialną za troskę o odbiorcę, nie dopuściłbym, żeby tego typu materiał został wyemitowany o godzinie 15.45. Zapraszanie przestępców do telewizji to nie jest właściwy sposób na uświadamianie społeczeństwa i nagłaśnianie danego problemu? - To jest kolejna ważna kwestia. Myślę, że wykracza ona poza sferę psychologii. Dotyczy to etyki zawodu i warsztatu pracy dziennikarskiej. Moim zdaniem, jeżeli chce się wykorzystać w programie przestępcę, który zdecyduje się mówić o tym, co zrobił, to jest to zadanie dla doświadczonego reportera. Wyobrażam sobie, że to będzie program typu "Magazyn reporterów" po godz. 22.00, gdzie ten reporter rzeczywiście umie wejść w świat i w myślenie danego człowieka i próbuje go nam później przybliżyć, robiąc pewien montaż, pokazując swój materiał, tak żeby nie epatować zbrodnią, a równocześnie pokazać, co się naprawdę dzieje, jak do tego dochodzi, jaki jest mechanizm działania przestępcy. Jestem pewny, że jakiś doświadczony dokumentalista mógłby się czymś takim zająć. Natomiast dziennikarz, którego specjalnością jest robienie show na oczach innych, czyli pospolite "wywlekanie brudów", dla mnie nie jest wiarygodny w takiej pracy. Nie może to polegać na tym, że po prostu podstawi się komuś mikrofon i kamerę, a potem puści się pikantne kawałki. Martwi mnie, że niekiedy rolą dziennikarza staje się głównie zachęcenie uczestnika programu, aby przed kamerą zdobył się na jak największą otwartość w mówieniu o sprawach, które normalnie objęte są pewną klauzulą wstydu, intymności, poufności. Trzeba pamiętać, że naruszanie psychicznych granic osoby ma często bardzo poważne konsekwencje. Dlatego klient psychologa czy psychoterapeuty, gdy już zdecyduje się mówić o sobie, ma prawo domagać się przestrzegania tajemnicy zawodowej i dyskrecji. Bariery, które w relacjach międzyludzkich istnieją przy poruszaniu tematów emocjonalnie trudnych, przy ich nagłaśnianiu - pełnią nieraz ważne funkcje ochronne. Wstyd broni tu integralności osoby. Jest w pewnym sensie takim sygnałem w dziedzinie psychicznej, jak ból w dziedzinie fizycznej. Przełamywanie wstydu w poruszaniu spraw intymnych może niekiedy być potrzebne, np. aby uzyskać pomoc. Czym innym jednak jest terapia, a czym innym reportaż. Dlatego w tych sprawach zachęcałbym dziennikarzy do większej ostrożności. Ktoś, kto nie potrafi uszanować swoich albo czyichś granic psychicznych - np. przestępca pedofil lub osoba z zaburzeniami osobowości - może do kamery bardzo dużo powiedzieć. Tymczasem zadaniem dziennikarza z pewnością nie jest tylko podstawić mu kamerę, ale też ocenić, czy to nie zaszkodzi temu, kto mówi, lub temu, kto to obejrzy. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-11-21

Autor: wa