Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Tusk w masce pogromcy hazardu

Treść

Do tej pory żadne ustawy nie były przygotowywane przez rząd w takim pośpiechu i gorączce jak projekt o grach hazardowych przyjęty przez Radę Ministrów we wtorek. Bo i żadna nie miała takiego ciężaru politycznego. Wszak premier Donald Tusk dobrał się do hazardu nie z powodu swoich przekonań, ale była to reakcja na aferę hazardową, w którą zamieszani są prominentni do niedawna politycy Platformy Obywatelskiej. Nie wiadomo jednak, czy właśnie ten pośpiech nie spowoduje w przyszłości obalenia ustawy przez Trybunał Konstytucyjny.
Do wybuchu afery hazardowej w zasadzie premier nie zajmował się tą dziedziną "usług rozrywkowych". Nie słychać było wypowiedzi premiera świadczących o tym, aby był wrogiem hazardu, a i prace nad nowelizacją ustawy hazardowej nie cieszyły się zainteresowaniem szefa rządu do czasu informacji przekazanych mu przez szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariusza Kamińskiego. Dopiero gdy wybuchła afera, której bohaterami byli Zbigniew Chlebowski i Mirosław Drzewiecki, szef rządu nakazał szybkie przygotowanie ustawy, która ma uderzyć w interesy biznesu hazardowego. Projekt został przyjęty na ostatnim posiedzeniu rządu.
Przewiduje on, że nie będą wydawane nowe zezwolenia na prowadzenie salonów gier z "jednorękimi bandytami" i punktów z automatami o niskich wygranych. To oznacza także, że nie będą odnawiane już wydane zezwolenia, więc w ciągu kilku lat automaty powinny zniknąć z osiedli, sklepów, kiosków, dworców. Takie urządzenia będą mogły stać tylko w kasynach - w jednym nie więcej niż 70 automatów. Z kolei jedno kasyno będzie mogło przypadać tylko na 650 tys. mieszkańców województwa. Ich działalność ma być poddana ostrzejszej kontroli państwa: jeśli prywatna spółka prowadząca kasyno będzie chciała dokonać zmian w strukturze kapitału zakładowego (np. wpuścić nowego inwestora), ale także zmian w składzie swojego zarządu lub rady nadzorczej, będzie musiała uzyskać na to zgodę ministra finansów. To nie będzie dotyczyć jednoosobowych spółek Skarbu Państwa. "Takie rozwiązania umożliwią kontrolę osób wchodzących w skład organów danej spółki, pozwolą ponadto kontrolować legalność środków przeznaczonych na zakup bądź objęcie akcji lub udziałów" - wynika z uzasadnienia do projektu ustawy.
Ponadto w Polsce będzie można prowadzić salony bingo, zakłady wzajemne (np. bukmacherskie), loterie fantowe, promocyjne, zakazana zaś będzie wideoloteria.
Firmom hazardowym mają grozić surowe kary za złamanie ustawy, np. organizowanie nielegalnych salonów gier, umożliwienie udziału w grze osobom nieletnim. Będą też prowadzone ograniczenia w reklamowaniu hazardu w miejscach publicznych i mediach.
To, co ma uderzyć w biznes hazardowy, to także podniesienie podatków. W przypadku loterii fantowej i bingo fantowego będzie to 10 procent. Loterie pieniężne zostaną obłożone 15-procentowym podatkiem, gry liczbowe i zakłady wzajemne na współzawodnictwo zwierząt - 20-procentowym, bingo pieniężne, telebingo - 25-procentowym, a najwyższa - 50-procentowa stawka - ma obejmować np. ruletkę, gry w kości i karty, gry na automatach i pozostałe zakłady wzajemne. Pieniądze z tych podatków mają być przeznaczane na sport, kulturę i walkę ze skutkami uzależnienia od hazardu.
Legislacyjny ekspres
Ledwie rząd przyjął projekt ustawy hazardowej, a premier już namawiał w Sejmie kluby poselskie do jak najszybszego przyjęcia nowego prawa, tak aby zostało ono podpisane przez prezydenta i ogłoszone w Dzienniku Ustaw najpóźniej 30 listopada. Inaczej przepisy podatkowe zawarte w projekcie nie mogłyby wejść w życie. Projekt już dzisiaj będzie na biurku marszałka Sejmu. Donald Tusk jest przekonany, że "nikt nie będzie przeszkadzał w szybkim uchwaleniu ustawy hazardowej".
- Gwarancją tego, że ustawa zostanie przeprowadzona i hazard w Polsce zostanie ograniczony do absolutnego minimum, jest dobra współpraca partii koalicyjnych. Ale w tej szczególnej sytuacji ważne byłoby także pełne wsparcie partii opozycyjnych - mówił Tusk w Sejmie po spotkaniu z posłami.
Marszałek Bronisław Komorowski zapowiedział, że najbliższe posiedzenie Sejmu, na którym będzie można rozpocząć prace nad rządowa ustawą, rozpocznie się we wtorek, 17 listopada. Z kolei jutro przedstawiciele klubów poselskich mają się spotkać z ministrem Michałem Bonim i ekspertami rządowymi, którzy będą im wyjaśniać niektóre aspekty ustawy. Ma to przekonać PiS i SLD do poparcia ustawy.
Bardziej sceptyczni są posłowie z lewicy. Przewodniczący SLD Grzegorz Napieralski powiedział po spotkaniu z szefem rządu i marszałkiem, że obawia się o prawną jakość ustawy hazardowej. - Apelowałem do premiera i marszałka, żeby stali na straży stanowienia dobrego prawa, żeby później ktoś nie zarzucił, iż pod wpływem afery hazardowej premier ucieka od odpowiedzialności - stwierdził Napieralski. Zwrócił również uwagę na ogromny pośpiech, jaki towarzyszy tej ustawie. - Taki pośpiech jest spowodowany tym, że Donald Tusk czuje brzemię afery hazardowej i zaangażowania jego najbliższych kolegów w tę aferę. Pan premier chce dzisiaj odwrócić uwagę, chce iść na komisję śledczą jako pogromca hazardu, a nie ten, który się z tym hazardem, że tak powiem, wozi i z tym hazardem współpracuje - surowo oceniał intencje szefa rządu Grzegorz Napieralski.
Z kolei poseł Henryk Kowalczyk (PiS) mówił, że jego klub rozważa zgłoszenie do projektu ustawy hazardowej poprawek. - Mamy wiele pytań do ustawy - stwierdził Kowalczyk, który liczy na to, że zostaną one wyjaśnione podczas jutrzejszego spotkania z ekspertami. Główna wątpliwość to to, czy tryb prac nad projektem ustawy jest zgodny z Konstytucją. Chodzi o to, że powinien on przejść konsultacje społeczne. Brak takich konsultacji lub przeprowadzenie ich w niewystarczającym zakresie był już powodem unieważnienia niektórych ustaw przez Trybunał Konstytucyjny. Zdaniem Kowalczyka, także teraz nie można powiedzieć, aby te konsultacje zostały już zakończone.
Zresztą obecność Kowalczyka na spotkaniu z premierem była zaskoczeniem, bo spodziewano się, że przyjdzie na nie szef klubu Przemysław Gosiewski. Z nieoficjalnych informacji wynika jednak, że PiS nie chciało dać pretekstu Platformie do atakowania Gosiewskiego, któremu koledzy partyjni Tuska zarzucają, że w poprzedniej kadencji Sejmu także maczał palce w przeforsowaniu projektu ustawy korzystnego dla biznesu hazardowego. W ten sposób PO chciała choć częściowo osłabić wydźwięk swojej afery hazardowej. Dlatego też i Kowalczyk ma odpowiadać w klubie PiS za prace nad rządowym projektem.
Trybunał rozstrzygnie
Ale pośpiech i brak konsultacji społecznych, o których mówi opozycja, może rzeczywiście spowodować, że ustawa znajdzie się szybko w Trybunale Konstytucyjnym. Możliwości skierowania skargi do TK nie wyklucza Jacek Gasik, dyrektor Izby Gospodarczej Producentów i Operatorów Urządzeń Rozrywkowych. Chodzi o to, że, według Izby, rząd chce radykalnie zmienić zasady prowadzenia działalności koncesjonowanej w czasie jej trwania. To doprowadzi firmy prowadzące punkty z automatami do gier, które już są obecne na rynku, nawet do bankructwa, bo większość bardzo szybko wycofa się z rynku z powodu podniesienia podatków (zamiast równowartości 180 euro ma to być 2 tys. zł miesięcznie, czyli prawie trzy razy więcej). Izba jest za regulowaniem działalności automatów do gry, ale nie za ich likwidacją. Ponadto nie można wykluczyć, że firmy będą zaskarżać o odszkodowania Skarb Państwa przed krajowymi i europejskimi sądami.
Protestują także firmy bukmacherskie, które przekonują, że w większości krajów europejskich podatek od zakładów wzajemnych wynosi 15 proc., a jego podniesienie w Polsce (nawet do 50 proc.) spowoduje bankructwo punktów bukmacherskich. To jednak nie oznacza, że Polacy zrezygnują z obstawiania meczów piłkarskich czy innych rozgrywek sportowych. Tylko że zamiast pójść do punktu, włączą komputer i skorzystają z oferty firm internetowych. Ta sfera hazardu nie jest w Polsce regulowana, a ci, którzy go oferują, nie płacą w Polsce podatku. A rząd dopiero szykuje się do uporządkowania tej sfery. Ustawa może uderzyć także w niektóre kluby sportowe, które są sponsorowane przez firmy bukmacherskie, i to pokaźnymi kwotami. Najbardziej znane kluby, które podpisały takie wielomilionowe kontrakty, to Wisła Kraków i Lech Poznań. Krakowski klub już wystosował do premiera list w tej materii.
Premier obiecuje likwidację hazardu internetowego, wkrótce ma być nawet gotowy projekt ustawy w tej kwestii. Tylko co z tego, skoro wymaga on najpierw akceptacji Komisji Europejskiej, bo na terenie UE internetowy hazard nie jest zakazany. - Do dzisiaj nie ma w Polsce podstaw prawnych do blokowania stron o treściach, które my określamy jako przestępcze - stwierdził Donald Tusk. Rząd dotąd tego nie dopilnował, a okazuje się, że ma to skutki nie tylko dla hazardu, bo nie wiadomo, na podstawie jakich przepisów miałyby np. być blokowane internetowe strony pedofilskie.
Krzysztof Losz
"Nasz Dziennik" 2009-11-12

Autor: wa